Prawo i Sprawiedliwość nie ustaje w wysiłkach, by wstać wreszcie z kolan, odbudować Polskę z ruin i stworzyć nad Wisłą kraj mlekiem i miodem płynący. W związku z tym, że w opinii prezesa Kaczyńskiego i spółki, dobrej zmianie raz po raz ktoś sypie piach w szprychy, na celowniku partii rządzącej znajdują się kolejne grupy interesów, pełne ludzi gorszego sortu, komunistów i złodziei, czy tworzące jedną wielką bandę kolesi.
Co prawda każda kolejna próba wstawania przez PiS z kolan kończy się niechybnie wyrżnięciem głową o krawężnik, niestrudzony jednak prezes nie przejmuje się tym zbytnio i bezustannie zleca swoim podopiecznym demontaż kolejnych skorumpowanych układów, trawiących nasze państwo.
Jednym z najważniejszych frontów walki jest dla PiS batalia o odzyskanie wymiaru sprawiedliwości. Na odcinku tym wiernie walczy Zbigniew Ziobro, minister sprawiedliwości, który był już współautorem rozwiązań, mających na celu demontaż Trybunału Konstytucyjnego czy upolitycznienie prokuratury.
Pod płaszczykiem “reformy” wymiaru sprawiedliwości chodzi tak naprawdę o zdławienie oporu władzy sądowniczej, która często nie zgadza się na wątpliwe lub wręcz sprzeczne z prawem działania władzy ustawodawczej i wykonawczej, którą niepodzielnie dzierży PiS.
Należy mieć na uwadze, że ministrowi Ziobrze nie zależy wcale na usprawnieniu działania sądów, przyspieszeniu terminów rozpatrywania spraw, czy odbudowaniu zaufania społeczeństwa do sędziów. Chodzi tylko i wyłącznie o całkowite podporządkowanie lub przynajmniej zastraszenie sędziów, tak by nie wchodzili oni w paradę dobrej zmianie.
Kluczowym elementem nagonki na środowisko sędziowskie jest nachalna, wręcz niesmaczna propaganda mediów narodowych, które w co drugim wydaniu wiadomości atakują bezpardonowo sędziów, osądzając ich od czci i wiary
Zbigniew Ziobro prowadzi ostatnią krucjatę przeciwko Krajowej Radzie Sądownictwa, mającą na celu podporządkowanie tego organu partii rządzącej, jak i rękoma posła Arkadiusza Mularczyka prowadzi wojnę z Sądem Najwyższym, kwestionując legalność powołania na stanowisko Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego prof. Małgorzaty Gersdorf.
W całym tym galimatiasie stosunkowo niezauważona przeszła kolejna skandaliczna próba skoku na niezależność władzy sądowniczej. Mianowicie Prawo i Sprawiedliwość zaproponowało zmiany ustawowe mające na celu podporządkowanie sobie dyrektorów sądów powszechnych.
Zaproponowana przez ministra Ziobrę ustawa likwiduje konkursy na stanowiska dyrektorów sądów. W zamian za to dyrektora wskazywać będzie sam minister. Ustawa wprowadza jednocześnie zapis o tym, że minister sprawiedliwości będzie zwierzchnikiem służbowym tak powołanych dyrektorów.
Dlaczego jest to tak istotne? Ano dlatego, że obecnie zwierzchnikiem dyrektora sądu jest jego prezes, zaś po zmianie prawa stanie się nim minister sprawiedliwości, czyli sam Ziobro. Oznacza to de facto, że dyrektor stanie się tworem niezależnym, za pomocą którego będzie można potencjalnie nękać i utrudniać pracę danemu sądowi, jeśli tylko jego sędziowie okażą się niepokorni.
Dyrektorzy sądów podlegli Ziobrze będą też akceptowali każdą czynność prezesa sądu, która “wywołuje skutki finansowe” i nie mieści się w planach sądu.
Ministerstwo zasłania się argumentami, związanymi z przyspieszeniem i usprawnieniem wyboru na stanowiska dyrektorów. Po dogłębnej analizie trudno jednak nie dostrzec podstawowego celu zmian, jakim jest potencjalne upolitycznienie sądów i nałożenie im kagańca, mającego na celu możliwie utrudnić pracę tym sędziom, którzy będą dobrej zmianie nieprzychylni…
fot. flickr/ P.Drabik/archiwum
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU