Kiedyś była praca za seks, teraz jest kasa za hejt. Przedwczoraj premier Mateusz Morawiecki podczas konferencji powiedział, że przyjmuje dymisję Łukasza Piebiaka i uważa sprawę za zamkniętą. Życie pokazuje, że nic nie jest zamknięte, a afera w Ministerstwie Sprawiedliwości pączkuje i rozrasta się do monstrualnych rozmiarów. Gazeta Wyborcza dotarła do zapisu czatu hejterki z Arkadiuszem Głowackim, gdy ten był prezesem Sądu Okręgowego w Gliwicach.
Przytoczona rozmowa pokazuje formę w jakiej była wynagradzana “Emi” i nie można oprzeć się wrażeniu, że przy wypłacie dochodziło do “szpagatów” mających ukryć, za co tak naprawdę dostawała pieniądze:
– Arek Sędzia Gliwice: “Oczywiście, bez zbędnych pytań. Konto?”
– Arek Sędzia Gliwice: “Zostawia ślad?”
– Arek Sędzia Gliwice: “Mogę wysłać np Andrzejowi, składka na parapetówkę czy coś. Albo Tomkowi – zrzutka na race na 11.11?”|
– emi: “To na drobiazgi dla dziennikarzy. A warto niektórym podziękować.”
Tomek to mąż “Emi”, ale nikt na razie nie wie kim jest tajemniczy Andrzej organizujący parapetówkę. Według prawniczki hejterki, jej klientka dostawała kwoty od 100 do 1 tys. zł, formalnie na ubrania i kosmetyki.
Z kolei w Polsat News, mecenas Konrad Pogoda powiedział, że grupa wysoko postawionych osób zamieszanych w proceder hejtowania może liczyć około 10 osób – “To są osoby, funkcjonariusze publiczni, którzy są związani z ministerstwem bądź innymi organami wymiaru sprawiedliwości. Niestety tylko tyle mogę powiedzieć i to nie dlatego, że nie chcę, ale pewne procesy są w toku” – tłumaczył. Dodał także, że opinia publiczna może się spodziewać w najbliższym czasie ujawnienia kolejnych nazwisk zamieszanych w sprawę hejtowania sędziów.
Wyborcza wczoraj napisała, że wszystkie kwity jakie rozprowadzała hejterka dostawała gotowe z Ministerstwa Sprawiedliwości, więc nie ma takiej opcji, żeby Zbigniew Ziobro nie wiedział o całym procederze. Wszystko wskazuje na to, że będą kolejne publikacje zapisów rozmów i kolejne osoby ze świecznika będą musiały odejść w hańbie.
System jaki stworzyło Prawo i Sprawiedliwość łącząc funkcje Ministra Sprawiedliwości oraz Prokuratora Generalnego wymusza głęboko uzasadnione podejrzenia, że sprawa przez organa ścigania nie będzie rzetelnie wyjaśniania, a być może już zaczęło się niszczenie dowodów w resorcie. Gdy instytucje państwa nie są w stanie sobie poradzić ze sprawą sięgającą wysoko postawionych urzędników, do gry może wejść już tylko komisja śledcza. Wszelkie poszlaki i domysły wskazują, że jest to klasyczna sprawa dla takiej komisji.
Źródło: Wyborcza.pl / Polsat News
fot. flickr/KPRM
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU