W ostatnich dniach opinia publiczna dowiedziała się o w pełni świadomym, zorganizowanym i wprost wspieranym przez jednego z najważniejszych wiceministrów Zbigniewa Ziobry procederze wykorzystywania drażliwych danych z zasobów Ministerstwa Sprawiedliwości do oczerniania i wizerunkowego niszczenia przeciwników “dobrej zmiany” w sądownictwie. Tzw. “Afera Piebiaka” zaczyna zataczać coraz szersze kręgi, a dymisja wiceministra i skrócenie delegacji w resorcie jego współpracownikowi, Jakubowi Iwańcowi to tak naprawdę dopiero początek tej sprawy. Komentatorzy polityczni i politycy opozycji grzmią, że to, co zostało ujawnione przez portal Onet.pl i dziś “Gazetę Wyborczą” to jedynie wycinek stajni Augiasza, jaka panuje w gmachu przy Alejach Ujazdowskich.
– Śmiało możemy nazwać, że to z czym mamy do czynienia w Ministerstwie Sprawiedliwości, to jest stajnia Augiasza. Tylko całkowite przelania się rzeki, czyli całkowite oczyszczenie może doprowadzić do sytuacji, w której będziemy myśleli o ministerstwie sprawiedliwości jako o Ministerstwie Sprawiedliwości – powiedziała Lubnauer, zapowiadając że w Sejmie lada moment zapewne pojawi się wniosek o odwołanie ministra Ziobry, w którego brak wiedzy o tym procederze aż trudno uwierzyć.
Zadziwiające jest to, że skonfliktowany przecież od wielu miesięcy z ministrem sprawiedliwości premier Morawiecki nie zdecydował się jeszcze na ofensywę, która pozwoliłaby mu skutecznie unieszkodliwić jednego z głównych kandydatów do objęcia schedy po Jarosławie Kaczyńskim. Póki co szef rządu boi się wykonać decydujący ruch i zażądać głowy Zbigniewa Ziobry, zdając sobie sprawę, że mogłoby to doprowadzić do rozpadu koalicji Zjednoczonej Prawicy, a więc i poważnie zagrozić wynikowi wyborczemu tej formacji. Widać, że nie jest w tym strachu odosobniony. On sam powiedział, że dymisja wiceministra Piebiaka kończy jego zdaniem sprawę, ale po dzisiejszym usunięciu z resortu sędziego Iwańca widać, że sprawa musi mieć swój dalszy ciąg. Nieoczekiwanym sojusznikiem Ziobry stał się wicepremier Gowin, który też w zasadzie mógłby chcieć wykorzystać kłopoty lidera Solidarnej Polski do wzmocnienia pozycji Polski Razem w ramach rządzącej koalicji. On sam robi dobrą minę do złej gry i przekonuje, że nie ma powodów do dymisji ministra sprawiedliwości.
W środę wicepremier, minister nauki i szkolnictwa wyższego podkreślił w TVP 1, że “jeśli chodzi o odpowiedzialność polityczną ministra Ziobry, nic nie wskazuje na to, żeby miał jakąkolwiek wiedzę o tym, co ewentualnie mieliby robić jego podwładni w Ministerstwie Sprawiedliwości”.
– Sędzia Piebiak podał się do dymisji i od strony politycznej to zamyka sprawę. Ona będzie jeszcze badana przez prokuraturę, przez rzecznika dyscyplinarnego, także Krajowa Rada Sądownictwa przygląda się tej sprawie. Zobaczymy, czy pan sędzia oczyści swoje dobre imię, czy przeciwnie – zarzuty się potwierdzą – powiedział wicepremier.
Na tle przedstawicieli obozu władzy zadziwia wobec powyższego postawa prezydenta Andrzeja Dudy, który również ma ze Zbigniewem Ziobrą rachunki do wyrównania. Ustami swojego ministra Andrzeja Dery stwierdził, że dymisja Piebiaka wcale nie zamyka jego zdaniem sprawy i domaga się dalszych działań.
Myślę, że dalszy ciąg będzie, bo to jest sprawa już tej osoby, która postawione miała w ten sposób zarzuty, ma prawo do obrony i jestem ciekaw, co z tej całej na razie bardzo mocnej wrzawy medialnej wyjdzie – zaznaczył Dera w programie “Tłit” portalu WP.PL. Dowody przedstawione przez media na prawdziwość zarzutów wobec byłego już wiceministra są jednak bardzo mocne, a z nich wynika że o całej sprawie wiedział też “szef”, bardzo zresztą zadowolony z jej efektów. Kwestią czasu jest udowodnienie, kto się kryje pod tym pseudonimem, a wówczas żądanie głowy Zbigniewa Ziobry się nasili. Już dziś widać, że niejeden ośrodek władzy będzie chciał na tym sporo ugrać.
fot. flickr/KPRM
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU