Lektura nowego wydania „Wprost” może być bardzo ciężka dla tych, którzy zaufali kilka miesięcy temu Robertowi Biedroniowi. Tygodni dotarł dokumentów, z których wynika, że partia byłego prezydenta Słupska zniknie tuż po wyborach.
Okazuje się, że SLD, Wiosna i Razem zawarły porozumienie, które miało nie przedostać się do mediów. Wynika z niego, że Wiosna po wyborach ma oficjalnie połączyć się z SLD. Ponadto Partia Włodzimierza Czarzastego ma dotować wskazaną przez Razem organizację pozarządową „na poziomie 20 proc. uzyskanej subwencji, w oparciu o czteroletnią umowę, z sankcjami prawnymi uniemożliwiającymi jej rozwiązanie przed terminem”. Ten kontrowersyjny zapis może sugerować ciche finansowanie Razem przez SLD, mimo tego, że prawnie ugrupowanie młodych socjaldemokratów nie powinno utrzymywać z budżetu państwa ani złotówki. To prawdopodobna próba obejścia prawa…
Koniec młodej lewicy?
Biedroń miał być polskim Macronem, miał wprowadzić do polskiej polityki nowe standardy i zbudować partię, która miała zająć miejsce – skompromitowanego w oczach wielu wyborców – SLD i powalczyć o prymat z PO. Dziś można złośliwie myśleć, że była to tylko – trzymajmy się młodzieżowego słownictwa – ściema.
Biedroń dostał się do europarlamentu i – mimo obietnic – nie zrzekł się mandatu. Pozostanie w Brukseli, a w Polsce ma tylko oficjalnie poprowadzić kampanię wyborczą Lewicy. Zresztą, jak dziś ujawniają jego byli współpracownicy, Wiosna od początku była wydmuszką. W szczytowym momencie do partii należało ponoć 50 członków. Na jej rzecz pracowało oczywiście sporo wolontariuszy, ale ci zaczęli błyskawicznie odcinać się od ugrupowania, gdy tylko zobaczyli, że jego lider po prostu ich okłamał.
Po wyborach Wiosna ma oficjalnie połączyć się z SLD. Innymi słowy – ma zostać przejęta przez starszych stażem kolegów.
Skompromitowane Razem?
Podobnym blamażem kończy chyba swoją przygodę z samodzielną polityką Razem. Jeszcze cztery lata temu członkowie też – mimo wszystko dość zabawnej partyjki – cieszyli się z faktu, że SLD nie weszło do Sejmu. Można było odnieść wrażenie, że sukces PiS jakoś im nie przeszkadzał. Mało tego – parokrotnie chwalili się w mediach społecznościowych, że partia Kaczyńskiego realizuje ich socjalne pomysły. Dziś Adrian Zandberg stoi w jednym szeregu z Włodzimierzem Czarzastym i próbuje udawać szczęśliwego z obrotu spraw.
Jeśli Rafał Woś, autor książki „Lewicę racz nam zwrócić, Panie!”, liczył, że wymodli swoim tytułem odrodzenie polskiej lewej strony sceny politycznej, dziś chyba sam puka się w czoło. Efektem pobudzonych przez Zandberga i Biedronia nadziei jest tylko reanimacja dinozaurów z SLD. Brawo panowie, niejeden archeolog Wam zazdrości!
Źródło: Wprost nr 34
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU