Czy zbliżamy się do kolejnego kryzysu w historii? Ostatnia sesja na Wall Street była fatalna i zarazem najgorsza w tym roku. Największe indeksy straciły po ok. 3 proc. Inwestorzy obawiają się niepokojącego zjawiska związanego z obligacjami – inwersji krzywej ich dochodowości. Wcześniej widziano takie zjawisko w latach 2006-2007. Rok później nastąpił krach…
W środę na zamknięciu notowań Dow Jones Industrial i NASDAQ Composite zniżkowały o ponad 3 proc., S&P 500 spadł o 2,93 proc. Najwięcej traciły banki. Citigroup ponad 3,5 proc., Bank of America ponad 3 proc., a JPMorgan i okryty złą sławą Wells Fargo ok. 2,5 proc.
– “Amerykański rynek akcji żyje pożyczonym czasem po odwróceniu krzywej dochodowości. Jednakże po początkowym spadku po inwersji, S&P 500 może znacznie zyskać na wartości przed jeszcze większym spadkiem związanym z załamaniem koniunktury w USA” – powiedział Stephen Suttmeier, strateg techniczny Bank of America.
Inwestorzy boją się obligacji?
Zjawisko do którego doszło wczoraj, to tzw. inwersja krzywej dochodowości amerykańskich 2-letnich i 10-letnich obligacji. Oznacza ona różnicę między oprocentowaniem jednych i drugich papierów wartościowych – zwykle oprocentowanie obligacji 10-letnich jest wyższe niż dwuletnich. W środę jednak ta różnica stała się jednak ujemna, co nie miało miejsca od ponad dekady.
Ekonomiści są w tej kwestii niemal zgodni – to czynnik wyprzedzający. Innymi słowy zapowiadający spowolnienie lub poważniejszy kryzys. Firma zarządzająca aktywami Robeco zauważa, że w ostatnich prawie 30 latach za każdym razem wystąpienie inwersji rentowności poprzedzało właśnie recesję.
Credit Suisse idzie dalej i wylicza, że według danych historycznych recesja ma miejsce średnio po 22 miesiącach po inwersji krzywej dochodowości. Podobnie zjawisko co w USA wystąpiło teraz w Wielkiej Brytanii. I także miało to miejsce po pierwszy raz od 2008 r.
Potencjalne powody kryzysu
Mimo zapewnień niektórych myślicieli, historia się nie skończyła, a nadal aktualne jest powiedzenie, że życie w ciekawych czasach jest przekleństwem. Dziś powodów do recesji jest mimo pozorów wiele. Trwa wojna handlowa między USA a Chinami. Sugeruje się, że teraz jesteśmy na etapie jej zamrożenia, ale nic gwarantuje, że wkrótce któraś ze stron nie włączy miotacza ognia.
Wilbur Ross, sekretarz handlu USA, powiedział wczoraj mediom, że Chiny nie odpowiedziały na decyzję o odłożeniu ceł. Donald Trump twierdzi co prawda, że ostatnia rozmowa z przedstawicielami Chin była „produktywna”. Czy można mu jednak wierzyć?
W rezerwie dochodzi jednak twardy Brexit, który także może mocno odbić się na Unii Europejskiej i całym globalnym rynku. To jednak nie wszystkie makroekonomiczne zagrożenia. Niektórzy ekonomiści uważają, że nowy krach będzie miał genezę na rynku pożyczek studenckich. Od lat młodzi Amerykanie wchodzą w dorosłość z rosnącym stopniem zadłużenia na karku. Ponoć skala zjawiska jest już znacznie większa niż ta dotycząca kredytów hipotecznych sprzed krachu w 2008 r. Możliwe więc, że czeka nas kryzys poważniejszy niż ten sprzed dekady.
W tle mamy z kolei Fed (i inne banki centralne), który chce obniżać stopy procentowe. Niedawno bank centralny USA zrobił to pierwszy raz od ponad dekady. To może jeszcze bardziej zwiększyć stopień udzielanych kredytów.
Kolejnym wskaźnikiem, który sugeruje, że inwestorzy zaczynają szukać tzw. bezpiecznych przystani, czyli aktywów na czas kryzysu, jest skok cen złota i Bitcoina – kryptowaluty, która powstała niejako jako odpowiedź na krach z 2008 r. To wszystko oznaczać może, że swiat niebezpiecznie zbliża się ku krawędzi…
Źródło: Forbes.pl
Fot.: Flickr / Jens Schott Knudsen
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU