Beata Szydło była wspaniała, ale musiała odejść. Marek Kuchciński był doskonały, ale musiał zrezygnować. I tak w kółko od czterech lat Prawo i Sprawiedliwość takim przekazem żegna się z politykami, którzy przestali pasować do układanki partyjnej lub tak jak w przypadku marszałka na własne życzenie się skompromitowali. Dymisja Kuchcińskiego nie kończy afery ponieważ nadal w przestrzeni wiszą pytania o łamanie procedur podczas lotów, regularne okłamywanie dziennikarzy, a co za tym idzie całej opinii publicznej, czy podliczony koszt wszystkich podróży na niebagatelną kwotę 4 milionów złotych.
Wczorajsze oświadczenie Jarosława Kaczyńskiego było sygnałem do wyjścia z okopów i kontrataku. Niewiele osób zwróciło uwagę na słowa, które padły w kierunku mediów i zabrzmiały jak groźba. Prezes narzekał, że nie została zachowana zasada proporcjonalności i wrócił do lotów Donalda Tuska sprzed 10 lat, nakazując wręcz dziennikarzom ponowne zajęcie się tym tematem. Po kilkunastu minutach media społecznościowe obiegły linki do portali, które dekadę temu szeroko zajmowały się ówczesnym premierem. Nie przeszkodziło to jednak posłom Prawa i Sprawiedliwości powtarzać do znudzenia, że media traktowały loty Tuska wybiórczo i nie przyłożyły się do swojej roli.
To co można było usłyszeć w ust prezesa pokazało, jak bardzo wolne media przeszkadzają mu w sprawowaniu władzy. To już nie pierwszy raz, gdy Kaczyński staje przed kamerami i ruga niezależnych dziennikarzy patrzących rządzącym na ręce. Rzeczniczka PiS-u podczas konferencji w Sejmie także nie szczędziła uszczypliwości pod adresem obecnych tam reporterów. Można odnieść wrażenie, że wykrycie afery to jedna wielka wina dziennikarzy, a nie marszałka Kuchcińskiego, który w swojej pazerności doprowadził do kryzysu porównywalnego z wypłacaniem sobie sowitych nagród. Być może na dniach wróci temat ustawy o dekoncentracji mediów, który będzie miał na celu postraszenie wydawców prasy i portali, a potem tradycyjnie pojawi się dementi, że takich planów nie ma. To stara metoda praktykowana przez obóz rządzący np. podczas ujawnienia romansu posła Pięty.
Zarówno sprawa romansu jak i nagród oraz lotów uderzają w podstawy wiarygodności haseł jakimi operuje Zjednoczona Prawica, a tego Kaczyński panicznie się boi. Dlatego tak mu przeszkadzają wolne media, które mogą wykreować obraz partii oderwanej od ludzi i zachłyśniętej przywilejami władzy. Sondaże pokazały, że tylko 15% badanych było przeciwnych odwołaniu marszałka czyli gros wyborców PiS-u domagało się jego ustąpienia. To był mocny sygnał dla prezesa, że dla elektoratu sprawa jest bulwersująca i może zachwiać podstawami przekazu o ascetyczności, dlatego padły również słowa o słuchaniu społeczeństwa. Badania ujawniły jeszcze jedną ważną kwestię. Informacje przekazywane przez niezależnych dziennikarzy docierają do wyborcy Prawa i Sprawiedliwości i nie jest on zaimpregnowany na wiadomości czerpane jedynie z prorządowych mediów. Dlatego Kaczyńskiemu tak bardzo przeszkadzają gazety, portale i telewizje nad którymi nie ma kontroli.
fot. Shutterstock/Fotokon
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU