Wczoraj zapadły kluczowe decyzje o formule w jakiej będą startowały Platforma Obywatelska i Lewica. Przed południem Grzegorz Schetyna poinformował, że bierze rozwód z SLD, kilka godzin później Włodzimierz Czarzasty w emocjonalnym wystąpieniu na konferencji, obarczył winą wszystkie ugrupowania za brak szerokiego porozumienia. Lider SLD sprawiał wrażenie człowieka, któremu się świat zawalił, zapowiadając rozmowy z Partią Razem i Wiosną na temat koalicji. Spotkanie liderów partyjnych odbyło się wieczorem w warszawskiej restauracji, a dzisiaj o 13-stej ma się odbyć konferencja prasowa.
Wszystko ładnie i pięknie, dawni wrogowie zapałali do siebie miłością raczej z rozsądku, niż ze względu na prawdziwe uczucia. Cztery lata kopania się po kostkach przez Czarzastego oraz Zandberga i dołączenie do tego duetu pół roku temu Biedronia finalnie kończy się na romantyczniej kolacji i wspólnych dyskusjach o Polsce. To deja vu sytuacji z poprzedniej kadencji Sejmu, gdy przez cztery lata Leszek Miller toczył boje z Januszem Palikotem, by na samym końcu zawiązać koalicję wyborczą, która przegrała wybory o 0,5 pkt. proc. i Lewica znalazła się na aucie. Lata podgryzania i wzajemnych uszczypliwości, by na końcu zawiązać sojusz wyborczy, było sytuacją kompletnie niezrozumiałą dla masy wyborców, czego efektem było pozostanie w domu lub przeniesienie głosu na inną formację. Od wczoraj taki scenariusz jest pisany po raz drugi.
Po wstępnych deklaracjach Roberta Biedronia sprzed kilku tygodni, że jest w stanie rozmawiać z SLD i Partią Razem na temat wspólnego startu, przez profil Wiosny na Facebooku przelała się fala komentarzy zawiedzionych wyborców, którzy za żadne skarby świata nie wyobrażają sobie porozumienia z postkomunistami. Sytuacja się powtórzyła, ale ze zdwojoną siłą, gdy lider Wiosny zaczął puszczać oko do Koalicji Obywatelskiej. To pokazuje nastawienie wyborców Wiosny, którzy przez cały czas słyszeli, że SLD to dinozaury, a byli premierzy na listach Koalicji Europejskiej jadą po emerytury do Brukseli, bo przecież w Parlamencie Europejskim potrzebni są młodzi ludzie ze znajomością języków.
Robert Biedroń stał się zakładnikiem swojej półrocznej aktywności na rynku politycznym, roztaczając przed swoimi młodymi wyborcami wizję jednowładztwa na lewicy. Grzegorzowi Schetynie proponował tekę wicepremiera i stanowisko szefa MSWiA, co miało podkreślić moc jaką dysponuje. Wypowiedzi lidera Wiosny przekonanego o swojej nad wspaniałości, atrakcyjności jak z bajek Disneya, wirtuozerii politycznej i bezkonkurencyjności jest tyle, że można nimi zapisać kilka opasłych tomów, a ci młodzi ludzie siedzieli i słuchali wpatrzeni jak w dzieło Vincenta van Gogha. Dzisiaj mogą oglądać swojego lidera jak szuka atrakcyjnego układu na scenie politycznej, jest gotowy na wiernopoddańcze kompromisy, a szampański wizerunek jest ładnie poskładany w walizce z którą lata do Brukseli. Mobilizacja elektoratu Wiosny stoi pod dużym znakiem zapytania.
Bruksela i deklaracje złożenia mandatu europosła to kolejny problem z wiarygodnością Biedronia, z którego za chwilę będzie się musiał tłumaczyć także Czarzasty z Zandbergiem. Wszystko wskazuje na to, że ten korowód będzie trwał w najlepsze po wczorajszej deklaracji w studio TVN24, że on generalnie to jeszcze nie podjął decyzji w tej sprawie. To jest uwertura do tego, co czeka koalicję lewicową, jeżeli Biedroń nie przetnie tego rodzaju pytań i jasno się nie określi. Jeszcze gorszym scenariuszem jaki może spotkać lewicę na ścieżce wyborczej są finanse Wiosny, która prawdopodobnie nie jest w stanie się rozliczyć z pieniędzy. W powietrzu wiszą jeszcze zaginione akta sprawy, z których podobno wynika, że Biedroń pobił matkę. Te materiały mogą się znajdować u kogoś na strychu lub pod podłogą i nagle wypłynąć na szerokie wody.
Lider Wiosny po pół roku malowniczego brylowania staje się właśnie największym obciążeniem dla koalicji, która się zaraz zawiąże. Biedroń jest ładunkiem trotylu zamontowanym na dziobie i rufie statku wyruszającego w rejs. SLD i Partię Razem czeka noc sylwestrowa w trakcie której SOR-y są obleganie przez poszkodowanych petardami i fajerwerkami. Wszyscy zainteresowani nie mają jednak wyjścia i muszą przyjąć Biedronia z dobrodziejstwem inwentarza, licząc na to, że ten lont nie zostanie podpalony.
Fot. op. własne/Shutterstock/Szymon Mucha/Michael Wende, materiały prasowe partia Wiosna
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU