Jedną z “Piątki Kaczyńskiego” była obietnica zwolnienia pracowników do 26 roku życia z podatku PIT. Obiecano również podniesienie długo stojących w miejscu kosztów uzyskania przychodu. To w połączeniu z symboliczną obniżką stawki I progu podatkowego miało stworzyć w obywatelach przekonanie, że PiS jest partią obniżającą podatki.
Był to przekaz skierowany do elektoratu centrowego, miejskiego Platformy Obywatelskiej, aby zacząć walkę o konserwatywną część wyborców opozycji. Jednak, kiedy rządzący kreują starannie swój oderwany od faktów wizerunek, to równocześnie po cichu stosują prosty trick, aby z roku na rok podwyższać radykalnie opodatkowanie tysięcy pracowników. Sekretem obozu władzy jest bowiem zamrożenie wartości granicznej II progu podatkowego PIT. Przypomnijmy, że dochody powyżej 85 528 zł rocznie brutto są opodatkowane aż 32% stawką podatkową. Wartość ta, ustalona kilkanaście lat temu, pozostaje jednak niezmienna, pomimo dynamicznego wzrostu wynagrodzeń. Ten ostatni przekraczał w ostatnich latach nawet tempo wzrostu gospodarczego – ponad 7% rocznie.
W efekcie drugi próg podatkowy przestał obejmować tylko bogatych, ale także coraz bardziej rozwijającą się klasę średnią. Każdego roku bowiem kolejne tysiące pracowników wpada pod wyższe opodatkowanie, pomimo że ostatnie lata to nie tylko czas wzrostu wynagrodzeń, ale także inflacji. W efekcie tego opodatkowanie realnie rośnie, pomimo braku zmian prawnych. Sprawę bardzo precyzyjnie podsumowali ekonomiści z Forum Obywatelskiego Rozwoju, którzy zestawili, jaki procent przeciętnego wynagrodzenia trzeba było zarabiać, aby w danym roku przekroczyć granicę II progu PIT.
x
zapowiadany na 2020 niewielki wzrost kosztów uzyskania przychodu nie zmienia trendu – z roku na rok coraz łatwiej jest załapać się na 32% PIT. pic.twitter.com/mTmbmJ9VAq
— Aleksander Łaszek (@A_Laszek) July 11, 2019
Jak widzimy zatem, jeszcze w 2008 roku II próg podatkowy dotykał dopiero zarabiających niemal 3 przeciętne wynagrodzenia. Obecnie zaś potrzeba zarabiać niewiele ponad połowę wspomnianego poziomu. Według prognoz w przyszłym roku do tego samego wystarczy zaledwie 169% przeciętnego wynagrodzenia. To ostatnie w lutym tego roku wyniosło 4950 zł brutto. Porównując zatem na liczbach, różnica objęcia drugim progiem jest jak zarabianie brutto 8 500 zł, a 15 000 zł miesięcznie.
Opisane kwoty z perspektywy małych miejscowości brzmią często kosmicznie, jednak w takich miastach jak Warszawa, Wrocław czy Poznań takie dochody nie wywołują zdumienia, zwłaszcza przy wysokich kosztach życia w największych metropoliach.
Tym samym powstaje dla rządu korzystna synergia. Z roku na rok coraz większa część dochodów Polaków podpada pod wyższe opodatkowanie, a równocześnie maleje udział w budżecie takich świadczeń jak 500+, które również nie jest powiązane ani z tempem wzrostu wynagrodzeń, ani z inflacją. Tym samym Polacy zostają powoli zamknięci w pułapce kosztownego budżetowego populizmu.
fot. Shutterstock
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”220″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU