Z uśmiechem, z dala od problemów, które spowodowała. Anna Zalewska, była minister edukacji, dziś europosłanka Prawa i Sprawiedliwości podsumowuje wraz z końcem roku szkolnego reformę edukacji, za którą jest odpowiedzialna. „Zostawiłam polską edukację w dobrym stanie” – wypaliła główna odpowiedzialna za chaos w szkołach. Z tupetem dodała też: „Pan prezydent Trzaskowski niestety na zakładników wziął rodziców i dzieci. Dlatego, że pozwolił na absolutny bałagan”. Jak widać, świeżo upieczona pani europoseł realizuje plan zrzucania winy na samorządowców za problemy, które czekają młodzież, nauczycieli i lokalnych włodarzy tuż po wakacjach.
„Ja przede wszystkim żałuje, że dzisiaj nie mogę być na zakończeniu roku szkolnego, dlatego że chciałam pożyczyć uczniom i rodzicom dobrych wakacji” – powiedziała Anna Zalewska, choć jakby naprawdę chciała, to by była… Dobry odpoczynek jest w tej sytuacji wskazany, niestety dla wielu uczniów rozpoczynające się wakacje nie oznaczają laby, rekrutacja dwóch równoległych roczników do szkół średnich może okazać się dla uczniów nie lada stresującym przeżyciem.
Chaos wynikły z reformy minister Zalewskiej może znacząco wpłynąć na przyszłość zawodową, marzenia tysięcy ambitnych uczniów. Wielu z nich wolałoby zapewne opuścić jeden rok szkoły, w zamian za oszczędzenie im problemów związanych z rekrutacją do wymarzonych liceów i techników.
Ministerstwo Edukacji przekonywało, że „nie ma problemu”. Niestety dla PiS, albo na szczęście ludzie nie funkcjonują nigdy tak jakbyśmy sobie tego od nich życzyli. W samorządach, mimo iż udało się zapewnić teoretycznie odpowiednią ilość miejsc w szkołach średnich, wielu nie pogodzi się z tym, że przegra walkę o wymarzoną klasę i profil nauczania, tylko dlatego, że efektem nieodpowiedzialnej decyzji ministerstwa nie znajdzie się dla nich tyle miejsc w szkole, co w poprzednich latach.
A wbrew pozorom decyzja o wyborze odpowiedniej szkoły średniej determinuje przyszłość zdecydowanie silniej niż matura, którą można poprawić oraz studia, które łatwiej w razie potrzeby zmienić. Tym samym rząd Prawa i Sprawiedliwości zmarnował potencjał tysięcy uczniów, którym zależy na szczęśliwej dorosłości. Wobec tego istotny problem przepełnienia klas, nauki dwuzmianowej, czy przeładowania pracą jawi się jako ledwie istotny…
Następca Zalewskiej Dariusz Piontkowski rodzące się problemy bagatelizuje, nazywa je kolejnymi „strachami na Lachy”. Wzorem poprzedniczki wysyła uspokajające sygnały, na pytania o brak miejsc szkołach ponadpodstawowych odpowiada, że problemu nie ma i nie będzie, po szczegóły zaś odsyła do prezydentów miast.
Ci, odpowiadają zdecydowanie: to rząd jest odpowiedzialny!
Właśnie dlatego wyżej cenię bana u Piaseckiego niż u Pereiry.
Całość: https://t.co/DA13aIkB11 pic.twitter.com/iRlRLAaIAA
— Krzysiek (@K_in_Warsaw) June 19, 2019
„Pani minister mówiła „nie ma żadnego problemu”. Myśmy przygotowali 43 000 [miejsc w szkołach]. Mówiliśmy „ministerstwo, halo, uwaga, niektórzy nie wybiorą techników”. Natomiast my się przygotujemy. Będzie 47 000 miejsc […] Myśmy zwracali uwagę na wszystkie te problemy, które dzisiaj wybuchły nam w twarz, przewidywaliśmy to wszystko, tylko że rząd po prostu się kompletnie do tego nie przygotowywał” – odpowiedział na „symetrystyczne” pytanie Konrada Piaseckiego prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski.
Minister Piontkowski do sporu odniósł się w absurdalny sposób, swojemu resortowi przyznając jedynie pośrednią odpowiedzialność za chaos. Ryzyko braków kadrowych w szkołach kwituje stwierdzeniem: „jest to zadanie samorządu”, „My w ramach rządu przygotowujemy odpowiednią liczbę miejsc na studiach, aby absolwentów kierunków pedagogicznych było odpowiednio dużo i aby ta liczba absolwentów była zdecydowanie większa niż miejsc pracy”. Przy obecnych warunkach zatrudnienia i „szacunku”, jaki oddał nauczycielom MEN nie widać szans na poprawę sytuacji. Jak uważa minister, „dużo lepszym sposobem na rozwiązywanie sporów jest dialog i rozmowa”.
W kwestii zaś rekrutacji do szkół ponadpodstawowych i ponadgimnazjalnych wiceminister edukacji Maciej Kopeć poinformował, że liczba miejsc w szkołach jest większa niż liczba absolwentów. „Zgodnie z przepisami prawa, które dotyczy obowiązku nauki, każdy uczeń znajdzie miejsce w szkole, niezależnie czy jest absolwentem szkoły podstawowej, czy gimnazjum”.
W szkole – jakiejkolwiek, nie wymarzonej, do której w zeszłym roku rekrutacja przebiegałaby normalnie. Jak przyznała wiceminister edukacji Marzena Machałek, zmiany są elementem „odbudowy prestiżu kształcenia zawodowego”. Nie mam problemu z technikami i szkołami zawodowymi, ale czy wprowadzane zmiany nie skazują nas na pułapkę „średniego rozwoju”, na rolę montowni Europy, pozostawiając know-how państwom Starej Unii? Odnoszę wrażenie, że poprawa wymagałyby zmiany mentalności.
„Problemu nie ma i nie będzie”, mówiła Zalewska, jakby wróciła z urlopu na Jamajce. „Yeah man, no problem”… Bardzo boli, że w polskiej polityce niewielu ponosi odpowiedzialność za wypowiedziane słowa. „Wynik wyborczy pokazuje, że wyborcy zaakceptowali te zmiany, choć pewnie też w różnych momentach mieli wątpliwości” – powiedziała zadowolona z nowej fuchy Anna Zalewska, która najwyraźniej wątpliwości nie ma, co do tego, że ewakuacja do Brukseli było najlepszym, co mogło ją spotkać.
Źródło: tvn24
Fot. Adam Guz / KPRM
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”200″ header=”big” cover_photo=”show” locale=„pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU