Trzeba uczciwie przyznać, że nie mamy szczęścia do ministrów zajmujących się szeroko rozumianą przyrodą w naszym kraju. Najpierw duet Szyszko – Jurgiel walczył z plagą kornika drukarza poprzez masowe wycinanie drzew puszczy białowieskiej oraz z epidemią choroby afrykańskiego pomoru świń (ASF) poprzez stawianie kilkusetkilometrowego płotu na polskiej granicy. Ich pomysły wzbudzały politowanie, często uśmiech na twarzy rodzimych i zagranicznych ekspertów, nie brakowało też głośnych protestów organizacji pozarządowych zajmujących się ochroną polskiej fauny i flory.
Dziś obu panów już w rządzie nie ma, ale generalnie niewiele się zmieniło. Może tyle, że zamiast dwóch, prym w ośmieszaniu swojego stanowiska wiedzie Jan Krzysztof Ardanowski, obecny minister rolnictwa. Polityk, który wprost do protestujących rolników mówi, że są nieukami i ćwierćinteligentami, tym razem zaszokował nie tylko polską publikę oryginalną teorią na temat polskich bobrów, których zwiększająca się populacja zaczyna przynosić realne szkody gospodarstwom rolnym i innym elementom ekosystemu. Minister postanowił więc zawalczyć o możliwość włączenia tych gryzoni do listy zwierząt łownych, na które myśliwi będą mogli swobodnie polować, regularnie przetrzebiając okoliczne lasy i dorzecza. Nikt chyba jednak nie spodziewał się, że polityk PiS wymyśli tak absurdalne tłumaczenie.
– Teraz nie wiadomo, co z tym bobrem zrobić, nawet jakby się go upolowało. A jeszcze jak ludzie sobie przypomną, że płetwa bobra ma ponoć właściwości afrodyzjaków, to się może okazać, że i problem bobrów się niedługo skończy – taką opinią szef resortu rolnictwa podzielił się z uczestnikami konferencji w Sejmie.
Przy okazji wspomniał też o polskich żubrach. Odważnie mówił także o tym, że chce, aby bobry i żubry były uznane za zwierzęta jadalne. To ma pomóc w odstrzale chronionych gatunków. Dziś, nawet gdy jest na to pozwolenie, nie ma chętnych do realizacji tego zadania.
Prace nad zrealizowaniem jego pomysłu idą ponoć pełną parą.
“Prowadzę rozmowy z ministrem środowiska, by pod pełną kontrolą przekwalifikować bobry i wprowadzić je na listę zwierząt łownych, czyli takich, na które pod określonymi rygorami będzie można polować” – powiedział minister. Dodał, że chce również, aby to zwierzę mogło być wykorzystane do celów kulinarnych.
O fachowej opinii polskiego ministra rolnictwo napisało m.in. BBC i Daily Mail, które jasno potępiają jego akcję, która ma na celu popularyzację “zjadania” dzikich gatunków zwierząt.
Dziś aż trudno uwierzyć, że jednym z głośniejszych tematów pogrążających w 2015 roku kampanię Bronisława Komorowskiego była kwestia jego myśliwskiego hobby. Dziś z błogosławieństwem państwa wydaje się wyroki na chronione gatunki i nie wywołuje to żadnych objawów oburzenia społecznego. Pozostaje wzruszyć ramionami i zaśmiać się przez łzy nad wygłupami obecnie rządzących.
Źródło: Interia.pl
fot. flickr/KPRM
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”200″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU