Europoseł Sojuszu Lewicy Demokratycznej prof. Bogusław Liberadzki, który jednocześnie piastuje funkcję wiceprzewodniczącego Parlamentu Europejskiego, wywołał wczoraj nie lada zamieszanie.
Mianowice w rozmowie z portalem Onet.pl prominenty polityk SLD postawił tezę, że na szczeblu lokalnym Polacy powinni wybierać spośród kandydatów wystawionych wyłącznie przez partie polityczne. Europoseł SLD ponadto stwierdził, że: “ Społeczeństwo obywatelskie ma władzę kontrolować, a nie ją sprawować”.
Problem polega na tym, że pomysł zakazujący lokalnym komitetom startu w wyborach samorządowych jest autorstwa PiS i został przez partię Kaczyńskiego zaproponowany w ramach szerszego pakietu, mającego na celu upartyjnić wybory lokalne i uniemożliwić niezależnym od władzy centralnej prezydentom, burmistrzom czy wójtom udział w polityce na tym najniższym szczeblu, o ile nie dogadają się z partiami.
Powszechnie wiadomo, że prezesowi i spółce nie chodzi wcale u uzdrowienie samorządów, a o przejęcie władzy i o osłabienie lokalnych liderów czy związanych z nimi komitetów.
W tym kontekście słowa wiceprzewodniczącego SLD są wysoce niepokojące. Twierdzenie, że społeczeństwo ma władzę jedynie kontrolować, a nie ją sprawować, ma się nijak do zapisów polskiej konstytucji, w której przynajmniej teoretycznie, naród jest suwerenem.
Biorąc pod uwagę, że SLD to partia opozycyjna, chociaż znajdująca się poza parlamentem, otwarte popieranie antydemokratycznych “reform” Prawa i Sprawiedliwości jest niepokojące lub wręcz skandaliczne.
Czyżby Sojusz był tak zdesperowany swoją nie najlepszą sytuacją polityczną, że postanowił wejść w konszachty z Kaczyńskim i spółką? Wydaje się być to wysoce nieprawdopodobne, choć SLD zapewne skorzystałby na wprowadzeniu ustawowego zakazu startu lokalnych bezpartyjnych komitetów. W końcu Sojusz jest partią, zaś im mniejsza konkurencja, tym łatwiej jest osiągnąć sukces w wyborach.
Nie jest to jednak żadne uzasadnienie do jawnego wspierania kolejnego zamachu PiS na demokrację i praworządność w naszym kraju. Co więcej, podważa ono i tak wątłe zaufanie do Sojuszu, partii która od dłuższego czasu ma na własne życzenie bardzo kiepską passę.
W obecnej sytuacji należałoby raczej oczekiwać stanowiska władz partii, zawierającego dementi lub odcinającego się wyraźnie od słów swojego wiceprzewodniczącego. W przeciwnym wypadku pozostanie niesmak, a i skutki polityczne tej wypowiedzi mogą się okazać dla SLD opłakane.
Paradoksem jest również to, że w PiS-owskiej narracji SLD to tak zwani “komuniści i złodzieje”. Wygląda na to, że Liberadzkiemu nie specjalnie to jednak przeszkadza.
Jeżeli Kaczyński tę narrację zmieni, będzie wiadomo, że Sojusz jednak się z PiS dogadał. Trzeba mieć nadzieję, że do tego nie dojdzie, choć sama wypowiedź polityka SLD woła o pomstę do nieba…
fot. P.Drabik/Adrian Grycuk
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU