Polityka i Społeczeństwo

Prokuratura dała nie lada popis. Nie uwierzycie, co zrobili śledczy ws. sex-afery

Sprawa tzw. seks-afery z udziałem prominentnych polityków PiS jak w soczewce pokazuje patologię polskiego wymiaru sprawiedliwości w dobrozmianowym kształcie. Jak mogliśmy bowiem przypuszczać, śledczy zamiast zająć się zawiadomieniem byłego agenta CBA Wojciecha Janika, który przed odkryciem istnienia szokujących nagrań z udziałem VIP-ów z Podkarpacia był zaliczany do najbardziej zaufanych agentów szefa tej służby Ernesta Bejdy, skierują ostrze organów ścigania przeciwko niemu.

Dziś Wojciech Janik gościł w Sejmie na posiedzeniu zespołu śledczego Platformy Obywatelskiej, podczas którego jeszcze raz przypomniał okoliczności swojego odejścia ze służby i powodów, które za tą decyzją stały.

Mężczyzna twierdzi, że po tym, jak przywiózł do CBA od informatora DVD z nagraniem, stał się niewygodny dla szefów służby. Wszczęto wobec niego postępowanie sprawdzające, wysłano na badania psychiatryczne, proponowano mu przeniesienie do departamentu zajmującego się szkoleniami. Janik sam odszedł z CBA, które wystawiło mu w dokumentach pozytywną opinię. Dziś jednostka twierdzi, że były agent jest niewiarygodny i kłamie. Janik opisywał też bulwersujące kulisy działań służb specjalnych, które choć wiedziały o procederze dwóch Ukraińców, braci R., nic w tej sprawie nie robiły. Jak opisuje posiedzenie Radio Zet, były agent niezmiennie twierdzi, że klientów nagrywano w agencjach towarzyskich ukraińskich sutenerów, braci R. na Podkarpaciu. Może chodzić nawet o 4 tysiące nagrań. Nad braćmi R. roztoczono parasol ochronny – o ich procederze sprowadzania kobiet z Ukrainy od lat wiedziało rzeszowskie CBŚ, a wysocy funkcjonariusze biura byli darmowymi klientami agencji. Likwidowano za to konkurencyjne agencje towarzyskie.

Choć w sprawie jest bardzo wiele niejasności, służby prokuratorskie nie chcą szczegółowo badać tej sprawy. Okazuje się natomiast, że właśnie podjęły decyzję o wszczęciu śledztwa przeciwko… Wojciechowi Janikowi. Nie ma znaczenia, że jego zawiadomienie do prokuratury nie dotyczyło marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego, tylko zaniedbania obowiązków przez szefa CBA Ernesta Bejdę. Dla śledczych sam fakt, że Janik wspomina o tym, że był w posiadaniu taśmy obciążającej jednego z najważniejszych polityków partii władzy, jest wystarczające, by uznać, że w ten sposób mógł go znieważyć.

Tym samym mamy do czynienia z pogłębiającym się tuszowaniem tej sprawy, teraz także przez prokuraturę, która znów szuka przestępstwa u zawiadamiającego (sytuacja bardzo podobna do zawiadomienia Geralda Birgfellnera), a całkowicie ignoruje okoliczności obciążające szefa CBA. Gołym okiem widać, że PiS zbudowało taki system, w którym nikomu z obozu władzy włos z głowy spaść nie może. Oby tylko do najbliższych wyborów.

Źródło: Radio Zet

POLUB NAS NA FACEBOOKU

[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”200″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]

Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.

WPŁAĆ

POLUB NAS NA FACEBOOKU

Facebook Comments

blok 1

Redakcja portalu CrowdMedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść artykułów nadesłanych przez użytkowników.
Michał Kuczyński

Michał Kuczyński - Absolwent Uniwersytetu Wrocławskiego. Z zamiłowania bloger i autor tekstów o charakterze publicystycznym. Interesuje się polityką i ekonomią. Prywatnie miłośnik piłki nożnej, muzyki rockowej i dobrego kina. Niegdyś zapalony wiolonczelista.
Zapraszam na mojego Twittera - @KuczynskiM

Media Tygodnia
Ładowanie