Sprawa tzw. seks-afery z udziałem prominentnych polityków PiS jak w soczewce pokazuje patologię polskiego wymiaru sprawiedliwości w dobrozmianowym kształcie. Jak mogliśmy bowiem przypuszczać, śledczy zamiast zająć się zawiadomieniem byłego agenta CBA Wojciecha Janika, który przed odkryciem istnienia szokujących nagrań z udziałem VIP-ów z Podkarpacia był zaliczany do najbardziej zaufanych agentów szefa tej służby Ernesta Bejdy, skierują ostrze organów ścigania przeciwko niemu.
Dziś Wojciech Janik gościł w Sejmie na posiedzeniu zespołu śledczego Platformy Obywatelskiej, podczas którego jeszcze raz przypomniał okoliczności swojego odejścia ze służby i powodów, które za tą decyzją stały.
Posiedzenie zespołu śledczego PO. Gościem były agent CBA Wojciech Janik. Czy usłyszymy o 4 tysiącach taśm nagranych w podkarpackich agencjach towarzyskich ? @RadioZET_NEWS pic.twitter.com/gUg3GQswOi
— Mariusz Gierszewski (@MariuszGierszew) May 7, 2019
Mężczyzna twierdzi, że po tym, jak przywiózł do CBA od informatora DVD z nagraniem, stał się niewygodny dla szefów służby. Wszczęto wobec niego postępowanie sprawdzające, wysłano na badania psychiatryczne, proponowano mu przeniesienie do departamentu zajmującego się szkoleniami. Janik sam odszedł z CBA, które wystawiło mu w dokumentach pozytywną opinię. Dziś jednostka twierdzi, że były agent jest niewiarygodny i kłamie. Janik opisywał też bulwersujące kulisy działań służb specjalnych, które choć wiedziały o procederze dwóch Ukraińców, braci R., nic w tej sprawie nie robiły. Jak opisuje posiedzenie Radio Zet, były agent niezmiennie twierdzi, że klientów nagrywano w agencjach towarzyskich ukraińskich sutenerów, braci R. na Podkarpaciu. Może chodzić nawet o 4 tysiące nagrań. Nad braćmi R. roztoczono parasol ochronny – o ich procederze sprowadzania kobiet z Ukrainy od lat wiedziało rzeszowskie CBŚ, a wysocy funkcjonariusze biura byli darmowymi klientami agencji. Likwidowano za to konkurencyjne agencje towarzyskie.
Choć w sprawie jest bardzo wiele niejasności, służby prokuratorskie nie chcą szczegółowo badać tej sprawy. Okazuje się natomiast, że właśnie podjęły decyzję o wszczęciu śledztwa przeciwko… Wojciechowi Janikowi. Nie ma znaczenia, że jego zawiadomienie do prokuratury nie dotyczyło marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego, tylko zaniedbania obowiązków przez szefa CBA Ernesta Bejdę. Dla śledczych sam fakt, że Janik wspomina o tym, że był w posiadaniu taśmy obciążającej jednego z najważniejszych polityków partii władzy, jest wystarczające, by uznać, że w ten sposób mógł go znieważyć.
.@RadioZET_NEWS Prokuratura wszczęła śledztwo ws znieważenia i fałszywego oskarżenia Marszałka Sejmu o popełnienie czynu zabronionego.Chodzi o twierdzenia b.agenta CBA, że istnieje nagranie z wizyty M.Kuchcińskiego w agencji towarzyskiej.Zawiadomienie złożył Marszałek Sejmu.
— Mariusz Gierszewski (@MariuszGierszew) May 8, 2019
Tym samym mamy do czynienia z pogłębiającym się tuszowaniem tej sprawy, teraz także przez prokuraturę, która znów szuka przestępstwa u zawiadamiającego (sytuacja bardzo podobna do zawiadomienia Geralda Birgfellnera), a całkowicie ignoruje okoliczności obciążające szefa CBA. Gołym okiem widać, że PiS zbudowało taki system, w którym nikomu z obozu władzy włos z głowy spaść nie może. Oby tylko do najbliższych wyborów.
Źródło: Radio Zet
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”200″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU