Pamiętacie jeszcze, że minister koordynator ds. służb specjalnych, ułaskawiony przed wydaniem prawomocnego wyroku z uwagi na swoją kryształową uczciwość Mariusz Kamiński w 2017 roku ogłosił rozpoczęcie prac nad ustawą o jawności życia publicznego? Dzięki nowym zapisom, mocno rozszerzony miał zostać katalog osób zobowiązanych do ujawniania swojego majątku, urzędy miały być transparentne i przejrzyste, wykazy umów cywilno-prawnych regularnie upubliczniane, a instytucja “sygnalisty” miała zyskać olbrzymią ochronę przed swoimi przełożonymi, zwłaszcza w przypadku, gdyby jego doniesienia o nieprawidłowości dotyczyły właśnie ich szefów.
Ustawa została jednak odłożona na półkę, a słuch po niej zaginął. Patrząc dziś na to, co dzieje się wokół sprawy byłego agenta CBA Wojciecha Janika (zgodził się na podawanie pełnych danych), można przypuszczać dlaczego. Otóż gdyby tamta ustawa weszła dziś w życie, to kierownictwo CBA nie mogłoby z taką łatwością niszczyć dziś publicznie człowieka, który trafił na bulwersujące nagrania z kilku podkarpackich domów publicznych, gdzie pojawiać się mieli ważni politycy Prawa i Sprawiedliwości oraz kojarzeni z nimi biznesmeni. Raport z jego ustaleń, przekazany drogą służbową do premiera Morawieckiego, w którym opisuje próbę zatuszowania skandalu obyczajowego obciążającego polityków władzy przez służbę, która powinna ją ujawniać i zwalczać, rzeczywiście trafiłby do adresata, a nie “zaginął w akcji” na trasie pomiędzy biurem CBA a Kancelarią Premiera.
W czwartek minister koordynator służb specjalnych Macieja Wąsik odpowiadał w Sejmie na pytania posłów PO-KO w sprawie zawiadomienia do rzeszowskiej prokuratury przez byłego agenta, dotyczącej możliwego przekroczenia uprawnień i niedopełnienia obowiązków przez szefa CBA Ernesta Bejdę. Wystąpienie skupiło się oczywiście na podważaniu wiarygodności Janika oraz na kolejnych “rewelacjach” o jego osobie. Przekonywał, że nagrań nigdy nie było (choć w mediach ujawniano poświadczony przez funkcjonariuszy CBA dokument potwierdzający, że były w pancernej szafie byłego agenta), że Wojciech Janik wszystko zmyślił, by szantażować swojego szefa wtedy, gdy miał zostać usunięty ze służby za ukrycie faktu leczenia psychiatrycznego w czasie rekrutacji do Biura. Niedługo po tym wyjaśnieniu pojawiło się oświadczenie prawnika, reprezentującego byłego agenta oraz informacja Mariusza Gierszewskiego z Radia Zet, który przedstawił kolejne dokumenty (nie słowa), które przeczą wyjaśnieniom Wąsika.
Panie Ministrze @WasikMaciej Jeszcze 23.05 CBA proponowało pracę agentowi Wojciechowi J. a więc już po tym jak 14-16.05 wysłał pisma do szefa CBA i Premiera o nieprawidłowościach. Odszedł bo nie tej przyjął propozycji, a nie w wyniku odebrania certyfikatu jak mówił Pan w Sejmie. pic.twitter.com/cTFATuMR3D
— Mariusz Gierszewski (@MariuszGierszew) April 4, 2019
Pełnomocniczka Wojciecha Janika Beata Bosak-Kruczek podkreśliła, że “nieprawdą jest, że po odebraniu poświadczenia bezpieczeństwa funkcjonariusz Centralnego Biura Antykorupcyjnego Wojciech J. był zmuszony do odejścia ze służby”. I dalej dowiadujemy się, że były agent CBA nikogo nie szantażował, a o każdej możliwości popełnienia przestępstwa zawsze meldował przełożonym. – Nie jest prawdą, że b. funkcjonariusz wymieniony w wystąpieniu p. Macieja Wąsika zaprzeczył, że nagranie z politykiem PiS istnieje. Przeciwnie. Funkcjonariusz ten w rozmowie z funkcjonariuszami MSWiA stwierdził, że takie nagranie było w posiadaniu Wojciecha J. – czytamy dalej w oświadczeniu.
Nie wiadomo oczywiście, czy zastępca ministra Kamińskiego celowo mija się z prawdą w sprawie Wojciecha Janika, czy po prostu nie dostaje już z CBA pełnych informacji w tej sprawie. Jedno jest jednak pewne. Na naszych oczach niszczy się agenta, który decyzją Ernesta Bejdy zyskał olbrzymie uprawnienia do wykonywania zadań specjalnych (czyt. szukania haków na byłego szefa CBA Pawła Wojtunika i polityków opozycji). Gdyby w wyniku swoich starań zdobył takie materiały i pomógł w zemście obecnego kierownictwa tej służby na poprzednikach, dziś być może byłby murowanym kandydatem do błyskotliwych awansów, jakich w służbach “dobrej zmiany” jest bez liku. Wygląda na to, że trafił jednak na proceder, który miał nigdy nie ujrzeć światła dziennego, stając się tym samym dla obecnej władzy wrogiem publicznym numer jeden. W tej sprawie warto śledzić dokumenty i łączyć chronologicznie wątki, nie słuchać słów polityków Prawa i Sprawiedliwości. Wówczas bez problemu można stwierdzić, kto w tej sprawie ma nieczyste sumienie.
Źródło: Twitter
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”200″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU