Na początku grudnia ubiegłego roku tygodnik Wprost opisywał plany Kukiz’15 na wybory do Parlamentu Europejskiego. Stowarzyszenie Pawła Kukiza boryka się z problemami finansowymi, a majowa elekcja ma pomóc w odbiciu się od dna. W założeniach było zdobycie przynajmniej trzech mandatów, a pieniądze, jakie otrzymaliby eurodeputowani na swoją działalność, miałyby trafić do kasy stowarzyszenia. W formacji zakładany jest scenariusz, w którym brak przyzwoitego wyniku wyborczego odbije się czkawką na jesieni i ugrupowanie nie dostanie się do Sejmu. Szacowany dochód z trzech mandatów to kilkadziesiąt tysięcy euro miesięcznie więcej w muzycznej skarbonce.
Problem polega na tym, że ruch Kukiza balansuje na granicy progu wyborczego, a jeden z ostatnich sondaży pokazał tylko 3 proc. poparcia dla idei niesionych z hukiem w zamierzchłych czasach na sztandarach. Takie wyniki mogą być mobilizacyjną kulą u nogi w strukturach autora wielu hitów muzycznych, a to przekłada się prawdopodobnie na brak zapału do zbierania podpisów pod listami. Grudniowe założenia mogą nic nie znaczyć w świetle informacji, jakie podaje dzisiejsza Rzeczpospolita – “(…) jak wynika z rozmów i szacunków “Rzeczpospolitej” – jest pytanie, czy swoje podpisy zbierze Paweł Kukiz i jego ruch. Z samego Kukiz’15 dobiegają sprzeczne informacje o tym, jak przebiega zbiórka” – czytamy. Tylko w połowie okręgów niezbędnych do rejestracji liczba podpisów jest już bliska 10 tys.
Konserwatywny dziennik podkreśla, że do tej pory nie są znane nawet jedynki w wyborach do europarlamentu w przeciwieństwie do konkurentów politycznych z “Konfederacji” Korwin-Mikke, Grzegorza Brauna, Liroya, Kai Gondek i banity Marka Jakubiaka oraz Ruchu Narodowego, którzy sukcesywnie prezentują liderów list wyborczych. “To pokazuje, w jakiej sytuacji jest Kukiz. W Warszawie pojawiły się zresztą pogłoski, że PiS jest otwarty na przyjęcie na listy do Sejmu niektórych polityków Kukiza” – pisze Rzeczpospolita.
A może problem leży gdzie indziej? Młodzi ludzie, którzy podpisywali się pod hasłem o JOW-ach, napędzającym w nich wewnętrzną potrzebę do zmiany i wywrócenia obecnego systemu politycznego, być może zobaczyli, że byli tylko mięsem armatnim. Slogan, który dał przepustkę do Sejmu kilkudziesięciu bliżej nieznanym osobom, został porzucony z dnia na dzień na śmietniku prawicowo-populistycznej historii. Młodzież identyfikująca się ze stowarzyszeniem zobaczyła na własne oczy, jak każdy z ich wybrańców ciągnie kołdrę w swoją stronę. Klub parlamentarny systematycznie się kurczył, bardziej nośne nazwiska wybierały własną drogę polityczną. Pomimo tego, że cały brand stowarzyszeniowy został oparty na jednym nazwisku, to jednak w formacji potworzyły się księstwa pilnujące własnego interesu. Jeżeli lider nie jest w stanie zmobilizować ruchu, który ma 5-6 proc. poparcia do zebrania niewielkiej liczby podpisów, to może przyszedł najwyższy czas na powiedzenie “dziękuję, do widzenia”?
Źródło: RP
fot. Shutterstock/Grand Warszawski
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”200″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU