Nie dalej jak miesiąc temu, w mediach pojawiła się plotka, że prof. Bogdan Chazan może zastąpić Konstantego Radziwiłła na stanowisku ministra zdrowia w rządzie Beaty Szydło. Doniesienia “FAKT-u” zostały przyjęte ze sporą obawą. Jak wiadomo, w każdej plotce zazwyczaj czai się jakieś ziarnko prawdy, a pozycja obecnego ministra zdrowia nie jest wbrew pozorom bardzo mocna. Biorąc pod uwagę poziom zideologizowania rządu oraz deklarowane ścisłe przywiązanie do zaleceń polskiego Episkopatu, bohater afery związanej z prawem do aborcji w szpitalu im. Świętej Rodziny w Warszawie byłby kandydatem bardzo prawdopodobnym. Do tego nie sposób nie wspomnieć o koneksjach rodzinnych byłego dyrektora tego szpitala – w końcu jego kuzynką jest jedna z najważniejszych wdów smoleńskich, Ewa Błasik.
Okazało się, że nie warto już straszyć Bogdanem Chazanem i wizją kobiet zmuszanych do urodzenia dziecka za wszelką cenę. Dziś, gościem Radia Zet był urzędujący minister zdrowia, Konstanty Radziwiłł, z którym Konrad Piasecki rozmawiał o planowanej reformie służby zdrowia i skutkach wprowadzenia sieci szpitali, finansowanych bezpośrednio z centralnego budżetu oraz o sprzeciwie, jaki wobec reformy zgłosił jeden z wicepremierów, Jarosław Gowin. W pewnym momencie rozmowa zeszła na kwestię rychłego wprowadzenia w życie projektu ustawy przywracającej recepty na pigułki “ElleOne”, potocznie zwane pigułkami “dzień po”. Minister Radziwiłł, najwyraźniej czując oddech radykała Chazana, oświadczył, że gdyby był lekarzem, do którego przyszłaby zgwałcona kobieta i poprosiła o receptę na “ElleOne”, to on powołując się na klauzulę sumienia, odmówiłby jej wypisania.
Wypowiedzią tą ujawnił skrzętnie ukrywaną tajemnicę, która stoi u podstaw wprowadzenia recept na ten preparat i bynajmniej nie jest to obawa o bezpieczeństwo pacjentów. Wbrew używanym przez niego argumentom, nie jest dla niego problemem, że pigułki “ElleOne” mogą być dostępne w każdym supermarkecie. Problemem dla niego jest fakt, że w ogóle są dostępne i jakaś kobieta może zechcieć sama zdecydować o tym, czy ją kupi, czy nie. Tak ostentacyjne odbieranie podmiotowości kobietom i pozbawianie ich prawa o decydowaniu o własnym losie, w gruncie rzeczy powinno ministra dyskwalifikować jako osobę odpowiedzialną za zdrowie Polek i Polaków.
Dodatkowo argumenty ministra o wczesnoporonnym działaniu tego preparatu obalają nie tylko specjaliści ginekolodzy, ale obala nawet prosta logika. Jeśli bowiem preparat uniemożliwia zapłodnienie (bo takie jest jego działanie) to nie może dojść do poronienia. Wydawać by się mogło, że taki wniosek jest oczywisty, jednak najwyraźniej dla radykalnych konserwatystów to zbyt abstrakcyjna kwestia. Z drugiej strony trudno się dziwić. Ledwie kilka dni temu słyszałem wypowiedź ministra zdrowia, który z pełnym zaangażowaniem przekonywał, że wszystkie środki antykoncepcyjne są w Polsce na receptę, zapominając o powszechnie dostępnych prezerwatywach.
fto. Adrian Grycuk
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU