„Jakbym chciał doposażyć rodzinę, to nie byłbym parlamentarzystą, tylko trafiłbym do zarządu jakiejś dużej spółki Skarbu Państwa” – w ten sposób skomentował swoją zaskakującą kandydaturę do Parlamentu Europejskiego szef MSWiA Joachim Brudziński. Zaskakującą, bo słynny ze swojego oddania wobec prezesa Kaczyńskiego był widziany raczej w gronie jego następców, niźli zesłańców w polityczny niebyt w Brukseli. Jak deklarował, to właśnie z powodu lojalności wobec Jarosława Kaczyńskiego i komitetu Prawa i Sprawiedliwości zgodził się kandydować do Parlamentu Europejskiego. Czy więc nadchodzi wielka mentalna zmiana w kierownictwie PiS? Czy partia ta właśnie potwierdziła, że poważnie podchodzi do kwestii europejskich wysyłając do Europarlamentu jednego z swoich frontmanów?
Jeśli tak, Joachim Brudziński musiałby w Brukseli mieć coś mądrego do powiedzenia. Znając kompetencje pana ministra nikt w to nie wątpi, jednak obawy budzą jego umiejętności językowe. Brudziński deklaruje swobodne porozumiewanie się językiem angielskim. Jak powiedział niedawno: „Jestem byłym marynarzem. Nie mówię piękną angielszczyzną jak profesor Legutko czy minister Fotyga, ale radzę sobie bez tłumacza”. W Radio Zet dodał, że jego angielski jest „mocny jak demokracja w Korei Północnej”.
.@jbrudzinski: Mój angielski jest angielskim marynarza, ale w kontaktach bezpośrednich z politykami radzę sobie bez tłumacza podczas moich częstych wizyt w Brukseli, Lyonie, Stambule @RadioZET_NEWS
— Gość_RadiaZET (@Gosc_RadiaZET) March 1, 2019
#Brudziński: „Mój angielski jest angielskim marynarza”. No i wszystko jasne. Pożytku z niego nie będzie! #AkcjaEwakuacja
— Michał Szczerba (@MichalSzczerba) March 1, 2019
Wobec takich deklaracji musiała nadejść chwila próby. Podczas wczorajszej konferencji prasowej w zachodniopomorskim Urzędzie Wojewódzkim dziennikarka lokalnego portalu próbowała zadać ministrowi pytanie po angielsku. Piszę „próbowała”, bo nie skończyła. Przerwała jej rzecznik, argumentując że pytanie nie jest związane z tematem konferencji o finansowaniu dróg lokalnych oraz, że odbywa się ona w języku polskim. Chwilę później Joachim Brudziński zszedł z mównicy, zaś wojewoda Tomasz Hinc próbował ratować sytuację drwinami na temat akcentu dziennikarki.
https://twitter.com/ObserwatorXY/status/1102674086826835969
Niegrzecznie jest robić publiczne sprawdziany, trudno jednak zaprzeczyć głosom, że Brudziński nie sprowokował sytuacji w jakiej się znalazł. W Parlamencie Europejskim nie trzeba też znać języka angielskiego, o ile włada się niemieckim, bądź francuskim. Nie trzeba, ale wypada, jeśli chce się tam cokolwiek znaczyć. W wypadku ministra Brudzińskiego słaba znajomość języka obcego to akurat najmniejszy problem, wyobraźmy sobie jak wsławiałby Polskę gdyby jego kompetencje wykraczały poza marynarskie „porozumiewanie się”.
Stało się jasne, że Joachim Brudziński nie rezygnuje z wielkich ambicji w krajowej polityce. Możliwe, że startuje, by podciągnąć listę, a wkrótce powróci na wybory parlamentarne. W Brukseli może też w spokoju budować swoją pozycję przed spodziewaną konfrontacją z premierem Morawieckim, którą teraz chce wyraźnie przeczekać. Jakiekolwiek nie stałyby za tym startem motywy, może lepiej, że minister Brudziński będzie w Europarlamencie jedynie się „porozumiewał”, to właściwie problem jego samego.
Fot. A. Mitura / MSWiA
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”220″ header=”big” cover_photo=”show” locale=„pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU