Polityka i Społeczeństwo

Ujawniono spisek w prorządowych mediach. Ten plan miał uratować czołowego polityka dobrej zmiany

Antoni Macierewicz stał się przykładem kolejnego polityka, który myślał, że jest zbyt wielki, by upaść. Jednak ostatecznie okazał się za słaby, aby rzucić wyzwanie pozycji Jarosława Kaczyńskiego. Jednym z gwoździ do trumny będącego u szczytu potęgi szefa MON stała się afera Bartłomieja Misiewicza, która uczyniła polityka olbrzymim celem do ataku ze wszystkich stron. Okazuje się jednak, że istniał plan, który miał ocalić karierę Antoniego Macierewicza i wyciszyć sprawę Misiewiczów. Autorem i realizatorem tego scenariusza miała być najważniejsza obok braci Karnowskich i Jacka Kurskiego osoba świata prorządowych mediów – redaktor naczelny “Gazety Polskiej Codziennie” Tomasz Sakiewicz. Dziennikarz na łamach prowadzonego pisma zwierzył się bowiem z kulis intrygi politycznej wokół protegowanego Macierewicza. W historii najbardziej szokujące jest jednak to, że osoba świata mediów uznała, że może nią podzielić się publicznie z całkowicie podniesioną głową.

Tomasz Sakiewicz ogłosił bowiem, że zamierzał ocalić karierę Antoniego Macierewicza poprzez ukrycie Bartłomieja Misiewicza. Ten ostatni miał zniknąć z oczu opinii publicznej. Służyć temu miało zapewnienie byłemu rzecznikowi MON ciepłej posadki, która gwarantowałaby, jak można rozumieć, jego milczenie i współpracę. Redaktor naczelny “Gazety Polskiej”, jak na patrzącego na ręce władzy dziennikarza przystało, powiedział wprost, że zamierzał w tym celu Misiewicza “zatrudnić w swojej firmie”. Sakiewicz najwyraźniej uważał, że ten nie zrobił nic złego, ale “grillowanie” byłego rzecznika MON szkodziło interesom byłego już ministra, stąd dla dobra sprawy należało usunąć go ze stanowiska.

Sakiewicz tłumaczy się, że chodziło o zakończenie “awantury” wokół Misiewicza, aby umożliwić odkrycie niczego innego jak prawdy smoleńskiej. Gazeta Polska identyfikuje bowiem atak na Macierewicza z próbą zniweczenia doniosłej misji polityka. Padają mocne słowa o zdrajcach w obozie prawicy, które pokazują, jak głęboko sięgają podziały wewnątrz środowiska dobrej zmiany:

“Patrzę na radość przedstawicieli mediów również po prawej stronie, którzy parę lat temu szydzili z wyjaśnienia tragedii smoleńskiej, a nawet na dzisiejsze publiczne wypowiedzi pokazujące, że ci, którzy chcieli tą sprawą się zajmować, teraz pójdą na dno. To byli dziennikarze TVN, TOK FM, autorzy wywiadów z Urbanem, wieczni zdrajcy, a nawet członkowie mafii, którzy zmieniali nieustannie barwy partyjne albo pracodawców w zależności od interesów. Namnożyło się ich dzisiaj sporo po prawej stronie w mediach. Jeżeli ktoś w PiS-ie na nich liczy, to się przeliczy” .

 

Dziennikarz nie kryje żalu, że jego plan nie został zrealizowany, ponieważ najwyraźniej wola polityczna ku temu się pojawiła, ale w momencie, kiedy Misiewicz był już na ustach wszystkich: “Żałuję, że zbyt późno mnie posłuchano”.

Mamy tutaj zatem do czynienia z przyznaniem się do działalności na pograniczu korupcji politycznej przez człowieka świata mediów. Sakiewicz w swoich słowach traktuje siebie i stronnictwo Antoniego Macierewicza jako element jednej całości, nie odgrywając nawet pozorów dziennikarskiej niezależności. Jeśli można chcieć załatwić fuchę niewygodnemu dla polityków człowiekowi i przyznać się do tego publiczne, a w tym samym czasie nosić maskę niezależnych mediów, to w Polsce możliwe jest już dosłownie wszystko. Fakty, prawo, etyka nie mają już znaczenia. Porównajmy to, co robi Sakiewicz, z atakiem na “Gazetę Wyborczą” za ujawnienie taśm Jarosława Kaczyńskiego. Asymetria jest rażąca, hejt za wykonywanie swojej pracy kontra całkowita bezkarność.

Pokazuje to upadek standardów w Polsce. Żyjemy bowiem w czasach rosnącego bezwstydu. W odpowiedzi na kolejne afery politycy już przestali się kryć, a ich reakcja zaczyna coraz bardziej przypominać aroganckie “a co nam zrobicie?”. Prokuratura i służby nie ruszą “swoich”, dokumenty można nazwać świstkiem papieru, a w obliczu upolitycznionego wymiaru sprawiedliwości coraz mniej jest odważnych, by nazywać rzeczy po imieniu. W 2015 roku można było uważać ostre protesty przeciwko obalaniu demokracji przez PiS za przedwczesne i czasem wręcz niepoważne, jednak po 3 latach widać wyraźnie, że rządzący zaczynają spełniać wizje z koszmarów swoich największych przeciwników. Okazało się bowiem, że kiedy niknie bat opinii publicznej i można kłamstwami przykryć w kontrolowanych mediach każdą aferę, to nic nie stoi już na przeszkodzie, aby organy państwa przestały widzieć przewinienia rządzących. Od upadku PRL państwo nie było w tym wymiarze jeszcze tak teoretyczne jak dziś.

Źródło: Gazeta Polska Codziennie / dorzeczy.pl

fot. flickr/KPRM

 

POLUB NAS NA FACEBOOKU

[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”220″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]

Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.

WPŁAĆ

POLUB NAS NA FACEBOOKU

Facebook Comments

blok 1

Redakcja portalu CrowdMedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść artykułów nadesłanych przez użytkowników.
Media Tygodnia
Ładowanie