Niektórzy powinni poprzestać na wiernym recytowaniu „przekazu dnia” jak marszałek Ryszard Terlecki. Są jednak w Prawie i Sprawiedliwości politycy samodzielnie myślący i odważni na tyle, by tymi przemyśleniami podzielić z opinią publiczną. Do takich niezaprzeczalnie należy poseł Marek Suski, filar intelektualny rządu, uszy i usta partii Prawa i Sprawiedliwości. Tym razem, wczoraj jako gość programu „Kobiecym okiem” w TVP Info szef Gabinetu Politycznego Prezesa Rady Ministrów komentował ostatnie wydarzenia związane z ujawnieniem nagrań Jarosława Kaczyńskiego przez „Gazetę Wyborczą”. Jak mówił: „Gazeta Wyborcza stoi jednoznacznie po jednej ze stron sporu politycznego w Polsce. Zresztą gazeta przegrała już wiele procesów o pisanie nieprawdy. To jest jeszcze jeden element rozpoczynającej się brutalnej kampanii wyborczej”.
Później było już tylko lepiej, i, co ważne, niezależnie.
Bardzo dobra wypowiedź pana Ministra . @pisorgpl pic.twitter.com/bkDdsMK9sr
— Dariusz – Polska (@DarekMarcin) February 2, 2019
#JaCięNieMogę! Suski przez chwilę utrwalał partyjny przekaz, przedstawiając Kaczyńskiego niczym sympatycznego żartownisia, który, co ważne, nie przeklina. Jak, niestety, wiemy wielu wyborców przyjmie to jako przymiot prawdziwego męża stanu. Nieskazitelny moralnie kryształ, ten Kaczyński. Co innego kręcenie lodów w sieci spółek i fundacji powiązanych z partią, i to nawet kosztem rodziny.
I stała się rzecz niespodziewana. Otóż prowadząca program Maria Stepan na antenie prorządowej stacji zadała niewygodne pytanie: „Jak to jest możliwe, żeby, tak po prostu, nagrać jednego z czołowych polityków?”. Suski odpowiedział najgorzej jak mógł: „Jeżeli człowiek nie ma nic do ukrycia i nie jest podejrzliwy, przecież nie ma rewizji przy spotkaniach z prezesem. Więc, ktoś przyszedł, nagrał, pobiegł do Gazety Wyborczej i wynajął Giertycha. Widać wyraźnie, że jest to podszyte grą polityczną”.
Marek Suski mógł się jeszcze wybronić, jednak uznał, że powyższa wypowiedź będzie bardziej zasadna. To, że taki tok myślenia jest poza moimi możliwościami intelektualnymi, nie znaczy, że nie stała za nim bardziej przemyślana taktyka.
To nie jest ważne, przekaz ma wszak dotrzeć do prostego wyborcy. Mnie nie urzekło wcale, że dobroduszny i bezgranicznie ufny prezes Jarosław Kaczyński rządzi Polską. Człowiek, do którego „przychodzi ktoś i nagrywa” to członek jego partii, albo, co gorsza, członek jego rodziny. Kaczyński jawi się tu jako człowiek podatny na manipulację, którego świta trzyma się tylko ze względu na wspólne interesy.
Opublikowano dopiero dwa nagrania z Jarosławem Kaczyńskim w roli głównej, a narracja się już wysypała. Niespełna tydzień od ujawnienia przez „Gazetę Wyborczą” deweloperskich interesów prezesa Kaczyńskiego pomysły PiS, jak przekonać Polaków, że „nic się nie stało”, są na wyczerpaniu. Na jaw wyszło pospolite oszustwo, jak „bardzo Kaczyński chce zapłacić”, a nie zapłacił ani złotówki, a to wszystko w celu finansowego zabezpieczenia PiS na chude lata.
Kaczyński to nie Don Corleone, to raczej ten sam polski „Janusz biznesu”, który dał się nagrać ludziom, którym ufał. I to najbardziej go dziś boli.
Źródło: Twitter
Fot. Shutterstock/ajt
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”220″ header=”big” cover_photo=”show” locale=„pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU