Polityka i Społeczeństwo

Rzeź dzików to dopiero początek. Kolejny gatunek na celowniku władzy

Fot. Krystian Maj / KPRM

Prawo i Sprawiedliwość słynie ze swojego kontrowersyjnego stosunku do ochrony przyrody i środowiska. Rządzący weszli w starcie z ekologami już w sprawie wycinki w Puszczy Białowieskiej, naruszania obszarów Natura 2000 na Mierzei Wiślanej i lex Szyszko. Najgłośniejszym i najbardziej kontrowersyjnym wydaje się jednak masowy odstrzał dzików, który w swojej skali i błyskawicznej realizacji ma być jasnym sygnałem dla rolników, że w walce z afrykańskim pomorem świń mogą na rządzie polegać – niezależnie już od tego, czy masowy odstrzał stanowi jakiekolwiek panaceum na problem ASF. Politycy obozu władzy zainspirowani przyzwoleniem centrali na takie praktyki prześcigają się jednak w kolejnych pomysłach jak przypodobać się rolnikom, wpadając na rozwiązania zagrażające kolejnym gatunkom chronionym. Po dzikach na celowniku znalazły się bowiem żurawie. Interpelację z wnioskiem o ich wpisanie na listę zwierząt łownych przekazał do Ministerstwa Środowiska poseł PiS Jan Dziedziczak.

Polityk doszedł do wniosku, że taki krok jest niezbędny z powodu informacji od rolników o stratach w uprawach spowodowanych przez ptaki: Rolnicy skarżą się na szkody w uprawach spowodowane przez żurawie. Ochrona gatunkowa tych ptaków przyczyniła się do wzrostu ich liczebności, a co za tym idzie zwiększenie żerowania na uprawach rolnych”

Poseł stara się przy tym uniknąć oskarżeń o sprowadzanie rzezi na kolejny gatunek zapewniając, że nie chodzi o odstrzał ptaków, ale o możliwość przyznania rolnikom prawa szacowania szkód i pobrania odszkodowań z tytułu strat wyrządzanych przez żurawie.

Sytuacja jest zastanawiająca, ponieważ w Polsce jest według szacunków 20 – 22 tysiące par żurawi, liczba, która raczej nie potwierdza tezy o masowych szkodach rolniczych, kiedy dla porównania dziki liczy się w setkach tysięcy.

Nasuwa się zatem pytanie, czy pomimo deklaracji życie żurawi nie stanie się wkrótce w Polsce zagrożone? Przecież PiS jest mistrzem błyskawicznej ścieżki legislacyjnej, stąd ciężko uwierzyć, że rząd nie jest w stanie zmienić prawa tak, aby odszkodowania można było wypłacać bez wpisywania gatunku na listę zwierząt łownych.

Opisana sytuacja przywołuje na myśl inicjatywę posłanki PiS Doroty Arciszewskiej-Mielewczyk, która chciała zgody na strzelanie do fok, ponieważ te wyżerają rybakom łowione przez nich ryby. Można zatem powiedzieć, że tego typu rozwiązania są świadectwem pewnej głęboko zakorzenionej mentalności w środowisku PiS, gdzie ochrona przyrody i środowiska jest fanaberią, a nie społeczną odpowiedzialnością wobec przyszłych pokoleń.

 

Fot. Krystian Maj / KPRM

Źródło:  leszno.naszemiasto.pl

POLUB NAS NA FACEBOOKU

[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”200″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]

Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.

WPŁAĆ

POLUB NAS NA FACEBOOKU

Facebook Comments

blok 1

Redakcja portalu CrowdMedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść artykułów nadesłanych przez użytkowników.
Media Tygodnia
Ładowanie