Staliśmy się świadkami końca pewnej epoki w świecie mediów. Z piedestału niepodważalnej wiarygodności spadła właśnie Polska Agencja Prasowa, która dzięki swojej reputacji była źródłem, z którego pełną garścią informacje czerpały główne media w Polsce. Ten stan rzeczy zmienił się wraz z publikacją fake newsa o planowaniu wtargnięcia do Pałacu Prezydenckiego przez zabójcę prezydenta Pawła Adamowicza. Informacja, która w innych warunkach byłaby znacznie bardziej wnikliwe analizowana, dzięki autorytetowi agencji błyskawicznie rozprzestrzeniła się do wszystkich poważnych tytułów w kraju.
Tym większe zaskoczenie wywołało oświadczenie Służby Ochrony Państwa, że nic takiego nie miało miejsca. Depesza mówi, że zamachowiec „Nie zdołał sforsować ogrodzenia i ostatecznie zrezygnował”, tymczasem SOP potwierdził, że Stefana W. nie ma na nagraniach monitoringu, ani nie ma o nim wzmianki w raportach z incydentów ochrony Pałacu Prezydenckiego. Sytuacja jest poważna, ponieważ informacja mogła sugerować, że zbrodnia w Gdańsku nie miała wymiaru ataku na polityka opozycji, ale była dziełem szaleńca, który nie zwracał uwagi na barwy polityczne ofiar, ale chciał uderzyć w ważne osoby w państwie z obu obozów.
Narracja ta rozbrajała niebezpieczną dla PiS sytuację po zamachu, kiedy pojawiły się zarzuty, że nagonka i język pogardy prorządowych mediów mogą zachęcać ludzi do aktów agresji. Zdementowanie oryginalnej informacji nic w tej sytuacji nie zmienia, ponieważ mechanizm fake news odegrał swoją rolę. Wszyscy usłyszeli o próbie ataku na Andrzeja Dudę, podczas gdy informacja, że do takiej sytuacji nie doszło, dotarła do znacznie mniejszej ilości uszu. Tak za pomocą nieprawdziwych informacji zmienia się sytuację polityczną i nawet wyniki wyborów.
Warto tutaj wskazać, że PAP jest państwową agencją, którą, jak opisuje Newsweek, także dotknęło piętno dobrej zmiany. Tygodnik pisze, że taka sytuacja mogła mieć miejsce także dlatego, że “Miejsce doświadczonych dziennikarzy zajmują ludzie, którzy nie mają moralnego problemu z pracą w rządowej agencji”.
Ciężko na dziś wyrokować, jaki był dokładnie mechanizm powstania depeszy, czy był to akt kreacji medialnej na zlecenie władzy, czy może to prokuratura puściła korzystny, ale zmanipulowany przeciek ze śledztwa, a może ktoś zwyczajnie nie przyłożył się do swojej pracy. Niemniej jednak, niezależnie od odpowiedzi skończyła się w świecie mediów pewna epoka, ponieważ Polska Agencja Prasowa straciła dla wielu swoją reputację, co może być teraz dla niej trudne do odzyskania.
Jest to dla nas kolejna lekcja, jak bardzo ważne jest krytyczne podejście do otrzymywanych informacji i weryfikacja faktów. Pojęcie fake news osiągnęło w ostatnich latach szczyty popularności za sprawą właśnie przeobrażenia debaty publicznej z dyskusji o faktach w ich samodzielną kreację. Prawda i kłamstwo przestały mieć bowiem znaczenie, liczyć zaczęło się tylko to, kto lepiej wypromuje swój przekaz, niezależnie jak bardzo zmanipulowany. Tak zwyciężał Trump, Kaczyński, Orban. Tak jednak często starali się działać także ich przeciwnicy, przez co polityczny świat Zachodu ugrzązł w bagnie wzajemnych oskarżeń i zalewu informacji, w których coraz trudniej odróżnić prawdę od fałszu, fakt od opinii. Dzisiejszy świat daje nam narzędzia szybszego niż kiedykolwiek przekazywania informacji, niestety nie jest to adekwatne do poczucia odpowiedzialności za propagowane treści.
Źródło: newsweek.pl
Fot. Facebook
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”220″ header=”big” cover_photo=”show” locale=„pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU