Jeszcze dziś rano senator Porozumienia Adam Bielan przekonywał, że sprawę bulwersująco wysokich zarobków dwóch “asystentek” prezesa Adama Glapińskiego, tj. szefowej departamentu komunikacji i promocji w NBP Martyny Wojciechowskiej oraz dyrektor gabinetu prezesa NBP Kamili Sukiennik należy jak najszybciej przeciąć, a ich faktyczne wynagrodzenia ujawnić.
– Ta sprawa zarobków [w NBP] powinna zostać ujawniona i przecięta, natomiast nie idźmy w takie seksistowskie bagienko. Gdyby chodziło o instytucje, które są przez nas całkowicie kontrolowane, to z całą pewnością ta sprawa byłaby już dawno przecięta – stwierdził w rozmowie z Beatą Lubecką w Radiu Zet.
Nic dziwnego, że zapowiedziana na godzinę 10 konferencja zastępcy dyrektora w Departamencie Kadr w NBP Ewy Raczko wzbudziła tak wielkie zainteresowanie mediów i internautów. Słuchający jednak oświadczenia pani Raczko mogli poczuć jedynie rozczarowanie i zażenowanie. Generalny przekaz był bowiem następujący: “To nie Wasza sprawa, ile zarabiają dwie blondynki z otoczenia prezesa NBP. Bank jest prywatny, a media kłamią”. Temu oświadczeniu w zasadzie bardzo blisko do ubiegłorocznej deklaracji premier Szydło o tym, że nagrody ministrom i wiceministrom się po prostu należały. Co zawierało oświadczenie?
Otóż pani Raczko przekonywała, że nikt w NBP nie otrzymuje miesięcznego wynagrodzenia w wysokości 65 tys. i więcej. Przeciętne wynagrodzenie brutto w banku na stanowisku dyrektora wyniosło 36 tys. zł w roku 2018. – Wynagrodzeń w NBP nie powinno się porównywać z płacami sektora publicznego – wskazała. Zaznaczyła także, że w NBP nie występuje stanowisko asystentki prezesa, jest za to stanowisko “asystenta”, które przypada “świeżakom” w NBP.
Jeszcze bardziej kuriozalne były odpowiedzi na pytania dziennikarzy, którzy stawiali już konkretne pytania o wysokość zarobków tych dwóch konkretnych pań. Przedstawicielka NBP tłumaczyła, że jego pracownicy nie korzystają z pieniędzy publicznych, ani nie obciążają polskich podatników. Na temat wynagrodzeń Martyny Wojciechowskiej odpowiedziała natomiast tak:
Mogę powiedzieć, że na pewno nie zarabia rewelacyjnych 65 tys. zł miesięcznie. Tego typu zarobki występują, ale stanowiskach prezesów. Jest hierarchia u nas, tak jak podejrzewam w każdej instytucji, gdzie najwyżej zarabiające osoby to są prezesi, wiceprezesi, członkowie zarządu, a potem dopiero kadra dyrektorska, czyli wyższego szczebla. Czyli łatwo się już z tego zorientować, że pani Martyna Wojciechowska może być w grupie osób trochę lepiej zarabiających niż przeciętnie i tyle. Natomiast ważne jest jeszcze to, żebyście to państwo też mieli na uwadze, że wynagrodzenie roczne, z jednego roku nie jest równe, aczkolwiek ja to też podałam uśrednione, że one od lata są na tym samym poziomie, ale indywidualne wynagrodzenie, to jest jednego roku, może być różnica i 20 i 30 tys. różnicy. Z czego to wynika. Podam siebie jako przykład nie wiążący. Jeżeli biorę udział w jakimś projekcie ponaddepartamentalnym, przedsięwzięciu, które wymaga zaangażowania dodatkowego, gdzie wpadam na jakieś nowoczesne rozwiązania, to w tym roku mogę być doceniona. Nie muszę, ale mogę – tłumaczyła Raczko.
Jeśli ta konferencja miała uspokoić nastroje i “przeciąć” bardzo niewygodną dla obozu rządzącego sprawę, to zdecydowanie coś poszło nie tak. Reakcje publicystów i komentatorów nie pozostawią złudzeń.
https://twitter.com/MSzuldrzynski/status/1082937426895650817
Narodowy Bank Polski podobnie argumentuje jak Polska Fundacja Narodowa, że nie dysponuje środkami publicznymi.
— Jan Kunert (@Jan_Kunert) January 9, 2019
Krótki wniosek z konferencji NBP: Kryzys trwa.
— Michał Kolanko (@michal_kolanko) January 9, 2019
Konferencja NBP w skrócie:
– winne są banki w Polsce, bo za dużo płacą
– to nie są publiczne pieniądze więc możecie nam skoczyć
– jesteśmy niezależni i będziemy robić co chcemy
– nie ma żadnych asystentek
– pracownicy zarabiają mało i żyją na skraju ubóstwaProszę się rozejść 😉
— Robert Pisarzowski (@RPisarzowski) January 9, 2019
O tej konferencji NBP będą jeszcze uczyć studentów komunikacji. Jak nic nie powiedzieć, wkurzyć dziennikarzy i obrazić opinię publiczną. Pokazowy przykład jak pogłębić kryzys wizerunkowy!
— Lukasz Lipinski (@lukaszlipinski) January 9, 2019
Miliardowe koszty, niejasny system nagród i tajne zarobki – kuriozalna konferencja w NBP: „Nie dowiedzieliśmy się konkretnie, ile zarabia Martyna Wojciechowska, na briefingu zabrakło https://t.co/2phYQVL8zB. prezesa NBP Adama Glapińskiego” https://t.co/a80blo1W45
— Bertold Kittel (@Bertold_K) January 9, 2019
Na konferencji #NBP zero konkretow‼️Dlatego występuje z interpelacją do Prezesa #Glapiński o podanie informacji o:
✔️ wynagrodzeniu zasadniczym
✔️dodatku funkcyjnym
✔️ dodatku „za wysługę lat”
✔️ nagrodach
Prezesa, zarządu i osób pełniacych funkcje kierownicze. #jawność pic.twitter.com/aRdMnbnuzD— Arkadiusz Myrcha ✌️ (@ArkadiuszMyrcha) January 9, 2019
Choć Adam Glapiński wie, że stanowi dla Prawa i Sprawiedliwości poważne obciążenie, właśnie pokazał partii i jej wyborcom środkowy palec. We wspomnianej na początku rozmowy Adama Bielana w Trójce, była także mowa o dymisji szefa NBP, która w przekonaniu senatora jest niemożliwa z uwagi na zapisaną w Konstytucji 6-letnią kadencję. Warto tu tylko zaznaczyć, że Glapiński ma obecnie 68 lat, więc wystarczyłoby powtórzyć manewr “na wiek emerytalny”, jaki zastosowano podczas próby usunięcia ze stanowiska prof. Gersdorf.
fot. TVN24
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”200″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU