Przed wyborami samorządowymi, w czasach gdy okręt Prawa i Sprawiedliwości wydawał się niezatapialny, opozycji tylko kilkakrotnie udało przebić się przez dominujący mur propagandy. Jednym z takich tematów okazała się grabież publicznego majątku przez tzw. Misiewiczów. PiS wyciągnął z tego wnioski i ostrożniej podchodził do polityki kadrowej w państwowych spółkach, a sam Bartłomiej Misiewicz zniknął z polityki wraz ze swoim protektorem Antonim Macierewiczem.
Jednak czasy się zmieniły. Prawo i Sprawiedliwość powoli przestaje być postrzegane jak normalna partia mainstreamu i przewiduje możliwy kres swoich tłustych lat.
Co myśli w takim razie polityk PiS? Widzę – „jest koniunktura”, myślę – „jak to wykorzystam?”. Odpowiedź jest prosta – „nakradnę, ile się tylko da”.
Glapińskich jest więcej. Trzy dni temu prezes Azotów zrobił ze swojej asystentki superdyrekora superdepartamentu, który stworzył specjalnie dla niej. Buta, arogancja i bezczelność. https://t.co/87dTDIqYgk
— Burzynska Agnieszka (@BurzynskaAga) January 5, 2019
Z tego też zdążył skorzystać prezes NBP Adam Glapiński. Efektem doniesień medialnych, NIK rozpoczął wczoraj kontrolę w celu zbadania prawidłowości wydatkowania środków publicznych. Sprawa tyczy się horrendalnych pensji dla dwóch bliskich współpracownic prezesa Glapińskiego, jak donosiła „Gazeta Wyborcza”, Martyna Wojciechowska, szefowa departamentu komunikacji i promocji, ma zarabiać miesięcznie ok. 65 tys. zł brutto. Jej wykształcenie i kompetencje, tak jak oficjalna pensja, owiane są jednak tajemnicą.
Jak się okazało sprawa Glapińskiego to nie jedyny problem PiS. Otóż prezes Grupy Azoty, Wojciech Wardacki stworzył stanowisko dla swojej asystentki. Z początkiem stycznia Agnieszka Sorbnicka-Krasinkiewicz została szefową Departamentu Korporacyjnego Zarządzania i Komunikacji w chemicznym gigancie. Za pensję wynoszącą ok. 30 tys. zł miesięcznie będzie podlegało jej wiele kluczowych biur. Co do kompetencji – te nie są nikomu znane. Na początku była laborantką, jej kariera rozwijała się w szybkim tempie od 2016 roku, kiedy to Wardacki został prezesem ZCh Police. Jak podaje „Fakt”, od tamtej pory asystentkę i prezesa państwowej spółki łączą więcej niż służbowe relacje.
Déjà vu? Czy to nie kolejny superetat, wzorem wicepremierostwa Beaty Szydło? Nietransparentne praktyki zatrudniania w państwowych firmach budzą znów słuszne oburzenie. Na pewno nie wpłynie to korzystnie na słupki sondażowe partii Prawa i Sprawiedliwości.
Jakby czuli, że trzeba chapać bo się szybko skończy. https://t.co/b6AgAwHW58
— kataryna (@katarynaaa) January 5, 2019
Dlaczego więc to czynią? Strach zagląda w oczy. Wydaje się, że w takich warunkach stracili instynkt stadny, który dał im władzę. Kto dziś uwierzy, że ludzie PiS zdobyli władzę, by zmieniać Polskę, skoro jak na dłoni widać, że chodzi o partykularny interes?
https://twitter.com/KrzysztofBrejza/status/1081504369852510209
Jak słusznie zaznaczył Krzysztof Brejza, PiS rzeczywiście osiąga światowy poziom… w zarobkach swoich Misiewiczów.
fot. flickr/Sejm RP
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”220″ header=”big” cover_photo=”show” locale=„pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU