Wszystkie znaki na niebie i na ziemi wskazują, że dziś w ekstraordynaryjnym trybie, uwłaczającym powadze Sejmu i standardom tworzenia dobrego prawa, obóz Zjednoczonej Prawicy kupi sobie za należące do podatników 9 mld złotych spokój wśród wyborców i odwlecze w czasie nieuchronny wybuch niepokojów społecznych, do jakich doprowadziłyby olbrzymie podwyżki cen energii. Władza, choć z pewnością świadoma jest swoich zaniedbań w tym obszarze i wie, że podwyżki są naturalną konsekwencją rosnących kosztów produkcji prądu, robi wszystko, by przeciętny obywatel winą za ten stan rzeczy obarczył rządy poprzedników.
Od samego początku procedowania ustawy premier Morawiecki, przedstawiający projekt w niebywale populistycznym i pełnym kłamstw i manipulacji wystąpieniu atakował opozycję, obwiniając ją po trzech latach rządów partii Jarosława Kaczyńskiego za obecny stan rzeczy. Przy okazji oskarżył też samorządy, oczywiście te zarządzane przez opozycję, że chcą wykorzystać kwestię rosnących cen prądu do wprowadzenia szeregu podwyżek, rzekomo z tymi wzrostami nie związanymi.
– Te rozwiązania będą też dobre dla samorządów. Chcę to z całą mocą podkreślić, bo są dzisiaj szanowni państwo samorządy, zwłaszcza niektóre samorządy rządzone przez Koalicję Obywatelską, przez Platformę Obywatelską, które chcą wykorzystać to jako pretekst, że się rozpoczęła dyskusja wokół cen energii i uwaga, chcą, drodzy rodacy, podnosić cenę za wywóz śmieci, chcą te samorządy podnosić cenę za wodę, a nawet za transport publiczny jak słyszałem w jednym z większych miast w Polsce – mówił premier w Sejmie.
Opozycja nie pozostała dłużna, przekonując że politycy PiS zachowują się tak, jakby urwali się ze świątecznej choinki i nagle zrozumieli konsekwencje fatalnego zarządzania w obszarze przedsiębiorstw energetycznych.
– Minister Tchórzewski nie daje za wygraną, idzie dalej. W sierpniu tego roku zawierza matce boskiej, cytuję, wszystkie sprawy energetyki. I liczy przy tym, cytuję, że ten akt pozwoli się polskiej energetyce unowocześnić oraz lepiej rozwijać. Ludzie, wy się zachowujecie jakbyście byli siłą wyrywani z jakiegoś średniowiecznego skansenu, naprawdę. Polska nie potrzebuje cudu, nie potrzebuje boskiego prądu, tylko taniego prądu – ripostował przewodniczący klubu PO-KO Sławomir Neumann.
Jako że kuriozalna i odbywająca się w skandalicznych warunkach debata nad rządową specustawą była transmitowana przez wiele mediów, nie zabrakło wystąpień przepełnionych populizmem i tanimi, łatwymi do obalenia kłamstwami. Jednym z polityków przyłapanych na ordynarnym kłamstwie był poseł PiS, szef gabinetu politycznego premiera Marek Suski, który próbował odpierać zarzuty opozycji, że to własnie w ostatnich latach “dobrej zmiany” Polska importuje rekordowe ilości węgla z Rosji, co stoi w oczywistej sprzeczności z deklaracjami rządu o stawianiu przede wszystkim na polskie górnictwo i nasze rodzime “czarne złoto”.
Poseł PiS stwierdził, że węgla z Rosji byłoby znacznie więcej, gdyby rząd Ewy Kopacz zamknął te kopalnie, które planował. Na takie twierdzenia zareagowała szybko Karolina Baca-Pogorzelska z Dziennika Gazety Prawnej, laureatka nagrody “Grand Press” za dziennikarstwo specjalistyczne, dotyczące właśnie kwestii importu węgla i antracytu z Rosji i Ukrainy. Dziennikarka DGP przypomniała, że poseł Suski musi wiedzieć, że te konkretne kopalnie zostały zamknięte właśnie za rządów PiS.
Nie wierzę… Minister Suski pyta, ile by trzeba importować węgla, gdyby rząd Ewy Kopacz zamknął te kopalnie, które planował. Drogi Ministrze. To kopalnie https://t.co/d994BtsgOi. Makoszowy (2016), Krupiński (2017), Jas-Mos (2017), Śląsk (2018). Serio Pan nie wie, kto je zamknął?
— K.Baca-Pogorzelska (@BacaPogorzelska) December 28, 2018
I choć posłowie PiS kompromitują się na każdym kroku, akurat dziś warto nie dać się zająć za bardzo tymi kompromitacjami, bo mają one przykryć nieprawdopodobną grabież publicznych środków na stricte polityczny cel partii rządzącej. Wbrew kreowanemu dziś przekazowi, podwyżki cen energii od 2019 roku będą faktem, tyle tylko, że na wskutek działań rządu nie zobaczymy ich na naszych rachunkach. Rząd wyciągnie je nam z tylnej kieszeni naszych spodni, gdzie zwykle trzymamy nasze portfele niczym kieszonkowiec w nadziei, że nie zdążymy tego zauważyć. Prawdopodobnie te 9 mld i tak by wyciągnął, jednak być może wydałby je na podwyżki dla nauczycieli, pielęgniarek, lekarzy, służb mundurowych albo dorzucił do wciąż kulejącej służby zdrowia. Zamiast tego, gigantyczne pieniądze wpompuje w koncerny energetyczne, by zwiększyć swoje szanse na wyborcze zwycięstwo w nadziei, że jeszcze przed wyborami tych zmian nie zakwestionuje Komisja Europejska.
Źródło: Twitter
Fot. W. Kompała / KPRM
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”200″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU