Na konwencji “Polska Sercem Europy” Mateusz Morawiecki obiecywał europejskie płace. Rządzący chwalili się wysokimi wzrostami wynagrodzeń, które sięgają ostatnio nawet 7% rocznie, jako efektami swoich działań. W tle opowieści o skuteczności polityki rządzących zaś tli się stara jak sam PiS historia o złym, neokolonizującym i drenującym Polskę kapitale zagranicznym i dobrym, łaskawym państwie, które zadba o dobro pracowników za pomocą odważnej repolonizacji. Niestety powyższe tezy są zwyczajnym propagandowym kłamstwem, jak przystało na pierwszego w historii III RP premiera, który został kolekcjonerem wyroków sądowych za okłamywanie obywateli.
Szybki wzrost wynagrodzeń w sektorze przedsiębiorstw napędza wzrost dochodów państwa, natomiast wolny wzrost płac w budżetówce sprawia, że wydatki państwa rosną wolniej, co ogranicza deficyt. Presja płacowa w budżetówce jednak rośnie, co ogranicza dalsze pole manewru rządu. pic.twitter.com/Ib6jMGf83R
— Aleksander Łaszek (@A_Laszek) December 21, 2018
Okazuje się bowiem, że kiedy rząd chwali się wzrostem pensji i obiecuje złote góry, to w tym samym czasie robi wszystko, by Polacy zarabiali mniej. Rząd ma bowiem bardzo łatwy sposób udowodnienia, że chce zapewnić Polakom europejskie pensje. Jest nim budżetówka z setkami tysięcy pracowników, nie tylko urzędników, ale nauczycieli, lekarzy i wielu innych społecznie kluczowych profesji. Tymczasem dane są dla rządu nieubłagane, gdyby nie postawa PiS, to wzrosty pensji byłyby jeszcze większe. W ciągu ostatnich trzech lat rządów budżetówka zniżała bowiem wskaźniki wzrostu wynagrodzeń w całej gospodarce. Kiedy w sektorze przedsiębiorstw pensje wzrosły o 18%, to w tym samym czasie w budżetówce zaledwie o 13%.
Oznacza to, że nie było cudu budżetowego PiS. Wyższe wydatki na programy “Plus” miały swoje konsekwencje, ale rachunek za wszystko zapłacili pracownicy budżetówki utratą podwyżek. Zwróćmy bowiem uwagę, że mamy 13% wzrostów, z których jednak duża część nie była dobrowolna ze strony rządu, ale ciężko wywalczona przez pracowników, czego przykładem były protesty pielęgniarek i lekarzy.
Jednak politycznie można utrzymywać dualizm świata, gdzie z jednej strony dąży się do zamrożenia płac, a z drugiej obiecuje ludziom, że to ta władza pragnie dla obywateli europejskich pensji. Z danych wyłania się bowiem miażdżący obraz hipokryzji. To nie rząd, ani nie tak wspierani mikroprzedsiębiorcy dają Polakom godną pracę za godną płacę. Najlepsze warunki oferują wielcy pracodawcy, w dominującej większości w posiadaniu kapitału zagranicznego. Tam pracownika czekają najlepsze perspektywy i najwyższe zarobki. Wydajność pracy w tych dużych przedsiębiorstwach zostawia bowiem daleko w tyle budżetówkę i małe firmy. Okazuje się zatem, że za wysokie wzrosty płac odpowiada bardziej ten znienawidzony zagraniczny kapitał niż rząd. Jest to oczywiście uproszczenie, ponieważ pensje rosną przede wszystkim z powodu niskiego bezrobocia, które zaczęło spadać w sposób jednostajny już na początku 2014 roku. Jednak prywatne firmy musiały znacznie poważniej zareagować na potrzeby i niedobór pracowników niż państwowy monopolista, który wierzy, że pracownik nie ma innego wyboru, a jego żądania można spokojnie przeczekać.
Jednak dane ekonomiczne nie sprzedają się tak dobrze jak piękne slogany, stąd miliony Polaków będzie dalej żyć fikcyjnym świecie budowanym przez władzę.
fot. flickr/KPRM
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”220″ header=”big” cover_photo=”show” locale=„pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU