Na zaproszenie polskich władz, Polskę odwiedziła wczoraj Kanclerz Niemiec, Angela Merkel. Protokół dyplomatyczny wymagał, by spotkała się ona z premierem rządu Beatą Szydło oraz prezydentem Andrzejem Dudą. Powinność wobec Europejskiej Partii Ludowej wymagała, by spotkała się liderami PO czy PSL, jednak formalnie nic nie zmuszało jej, by spotkała się z posłem Kaczyńskim. W rzeczywistości, to właśnie to krótkie, godzinne spotkanie w warszawskim Hotelu Bristol było głównym celem jej wizyty. Kaczyński natomiast zgadzając się na to spotkanie, dał europejskim przywódcom jasny komunikat, że pani z broszką, którą widują na szczytach UE, jest tam głównie w celach reprezentacyjnych.
Można by to uznać za przejaw buty i arogancji posła Kaczyńskiego, jednak zwrócić należy uwagę, że najpotężniejsza wciąż osoba w Unii Europejskiej na to spotkanie się decyduje i to właśnie z Kaczyńskim omawia strategiczne kwestie dotyczące przyszłości UE oraz roli Polski w tej organizacji. Sukces Kaczyńskiego i tak otwarte zaznaczenie jego pozycji kłóci się z budowanym od początku rządów Beaty Szydło wizerunkiem “tylko” posła. Kłóci się też z dopiero co opublikowanym wywiadem prasowym, w którym Jarosław Kaczyński przedstawia siebie jako lidera opozycji, zastępującego faktyczną opozycję w wykonywaniu kontrolnej funkcji nad rządem.
Im cięższe gatunkowo są decyzje, które zapadają na unijnych szczytach, tym słabsza staje się pozycja premier Szydło i jej ministrów, dla których wkrótce po prostu zabraknie miejsca na grzecznościowych “family photo”. Ministrowie rządu, widząc z kolei malejące znaczenie swojej szefowej, zaczynają realizować własne partykularne interesy, ignorując fakt, że szkodzi to wizerunkowi dobrej zmiany. Macierewicz nic sobie nie robi z afery z Misiewiczem, bo wie, że premier Szydło może mu tylko pogrozić paluszkiem. Zbigniew Ziobro, mimo oczywistego konfliktu interesu, napuszcza podwładnych prokuratorów na sędzię prowadzącą proces w sprawie śmierci jego ojca, bo wie, że Beata Szydło nic mu zrobić nie może. Coraz bardziej widoczna jest faktyczna niemoc premier, pojawiają się też pogłoski o niesnaskach w rządzie. Wewnątrz niego zarysowują się sojusze i małe wojenki – a dobra zmiana wyhamowuje. Nie ma uszczelnienia podatków, nie ma wzrostu gospodarczego, nie ma też powszechnego zadowolenia na ulicach. Wczorajszy sondaż CBOS, pierwszy raz od dawna wskazuje, że rośnie liczba Polaków, dla których benefity dobrej zmiany nie są wystarczającym usprawiedliwieniem dla łamania demokratycznych zasad państwa prawa. Dla Kaczyńskiego musi być to niepokojący sygnał i na nic nie zda się zaklinanie rzeczywistości, że w wewnętrznych sondażach GfK, poparcie dla PiS sięga ponad 50%…
Historia zatacza koło i pojawia się coraz więcej znaków, wskazujących na konieczność objęcia teki premiera przez prezesa PiS. Zarządzanie z tylnego fotela w kryjówce na Żoliborzu przestało zdawać egzamin. Tylko on jest dziś w stanie zapanować nad Macierewiczem, Ziobrą czy Waszczykowskim. Dać odpór insynuacjom, że toczy go poważna choroba, czy że nadchodzi koniec jego politycznej kariery. Z pewnością spróbuje uporządkować bałagan i przywrócić dobrą zmianę na właściwe tory. Tym bardziej, gdy usłyszał od Merkel, że w UE będzie podział na kraje dwóch prędkości. Jeśli choć trochę zależy mu na dobru naszego kraju, zdaje sobie sprawę, że musimy wsiąść do wagonu tego szybszego pociągu.
Fot. praszkiewicz/Shutterstock
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU