Dobra zmiana trwa już ponad rok, a mnie wciąż niezmiennie zastanawia wybór Mateusza Morawieckiego na kapitana statku o nazwie “polska gospodarka”. Jak to się w ogóle stało, że prezes PiS, Jarosław Kaczyński wybrał na osobę odpowiedzialną za rozwój gospodarczy naszego kraju przedstawiciela tej znienawidzonej kasty banksterów. Skąd u Kaczyńskiego taka słabość do syna Kornela Morawieckiego, która wielu publicystów popchnęła do twierdzeń, że być może ma być on jego następcą w siedzibie partii na Nowogrodzkiej?
Plan Morawieckiego, czyli gospodarka oczami PiS
Sporo światła na tę kwestię rzucił mi artykuł Sebastiana Stodolaka, w Dzienniku Gazeta Prawna, w której wskazał ekonomicznych idoli wicepremiera, ministra rozwoju i finansów oraz teorie, które stały się podstawą Planu na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju, który ma być mapą drogową Polski do wyjścia z pułapki średniego rozwoju. Teorie chińskiego ekonomisty, prof. Justin Yifu Lina o Nowej Ekonomii Strukturalnej czy Louisa O. Kelso, teoretyka ekonomii binarnej. Trochę bardziej zrozumiałe staje się dlaczego Jarosław Kaczyński, lubiący podobno z Morawieckim rozmawiać, wysłuchał założeń jego planu pełnego teorii o wykorzystaniu aktywności państwa do wspomagania rozwoju gospodarczego. Dlaczego uwierzył w możliwość pobudzania prywatnych inwestycji poprzez zmniejszanie kosztów transakcyjnych, zwłaszcza w branżach, które mogą stać się niszą i w których Polska może mieć “ukryte przewagi komperatywne”. Zgadzam się z tezą postawioną przez autora tego artykułu, że oparcie się na niesprawdzonych w praktyce teoriach nie doprowadzi planu Morawieckiego do sukcesu, jednak nie do końca zgadzam się z jej uzasadnieniem. Paradoksalnie czuję pewnego rodzaju ulgę, że mamy w końcu ministra rozwoju, który ma konkretny plan, opierający się na już wyartykułowanych założeniach teoretycznych i co więcej nie wstydzi się do tego przyznać. Nie dziwię się też, że prezes Kaczyński zdecydował się powierzyć mu misję rozwoju naszej gospodarki, bowiem przykład Chin pokazuje, że warto. Z teoriami ekonomicznymi jest oczywiście tak, że to praktyka wprowadzania obrazuje ich słuszność i w tym przypadku ja szczerze chciałbym się dowiedzieć, czy teoria prof. Yifu Lina sprawdziłaby się w polskim przypadku. Niestety, w moim przekonaniu minister Morawiecki nie będzie miał szansy tego sprawdzić, bowiem w jego wprowadzaniu ma w rządzie zbyt mało sojuszników i zbyt dużo wrogów.
Teoria Nowej Ekonomii Strukturalnej (NES), którą minister rozwoju jest zafascynowany, koresponduje z założeniami nurtu ekonomii neoklasycznej tj. Nowej Ekonomii Instytucjonalnej zwłaszcza w kontekście znaczenia kosztów transakcyjnych dla rozwoju gospodarczego przedsiębiorstw. Nie uznaje jednak wielu z jej podstawowych aspektów, a to błąd. Tym bardziej, że NES może pochwalić się jednym teoretykiem, a teoria instytucji wieloma przedstawicielami nauki polityki gospodarczej, laureatami Nobla z ekonomii, O. WIlliamsonem, R. Coase’m czy D. North’em. Niesprawne i upolitycznione instytucje, kolesiostwo, podwójny porządek prawny, czy nieprzewidywalność w polityce zagranicznej istotnie zawyżają wysokość kosztów transakcyjnych, niwecząc nawet najlepsze pomysły gospodarcze planu Morawieckiego.
Dlaczego plan Morawieckiego nie może się udać?
Bo i co z tego, że uda się znaleźć niszę w gospodarce, na bazie której będzie można zbudować globalną polską markę, skoro fatalna polityka zagraniczna zrazi zagranicznych inwestorów do naszego kraju? Co z tego, że przeprowadzi się zaawansowane inwestycje infrastrukturalne, jeśli każdy przedsiębiorca z zagranicznymi kontrahentami będzie potencjalnym oszustem podatkowym, poddanym permanentnej inwigilacji karno – podatkowej? Kto odważy się zainwestować w kraju, w którym jak mantra powtarzane jest, że zewnętrzny kapitał to zagrożenie obcymi wpływami, a ksenofobia będzie panoszyć się, ignorowana przez policję czy inne odpowiedzialne za to służby. Tak długo jak w rządzie nie będzie jednego spójnego celu, którym kierować powinni się ministrowie, tak długo realizacja ambicji i planów jednych ministrów, przeszkadzać będzie w realizacji planów pozostałych.
Kaczyński jest, niestety dla niego samego, zakładnikiem marnej jakości wykonawców rządu dobrej zmiany, zwłaszcza w obszarach tworzenia sprawnych instytucji państwa jak i zapewnienia funkcjonowania jasnych i przejrzystych reguł gry rynkowej. Tymczasem to właśnie te kwestie – sprawność instytucji formalnych i stabilność środowiska instytucjonalnego, wpływają na wysokość kosztów transakcyjnych dużo bardziej niż proste instrumenty fiskalne, którymi dysponuje wicepremier Mateusz Morawiecki. A dlaczego Prezes PiS ma marnej jakości wykonawców? Wybrał bowiem do drużyny Beaty Szydło ludzi miernych, ale wiernych, zaspokojonych rządzą władzy dla samej władzy, spełniających się w realizowaniu własnych ambicji i celów, a nie rzetelnej pracy na rzecz wspólnego celu, jakim powinien być harmonijny rozwój gospodarczy naszego kraju.
Kaczyński być może chciałby Morawieckiemu uwierzyć w pełni i przekazać mu pełnię władzy nad polskim rządem. Usunąć z KPRM Szydło i zrobić go premierem. Częściowo na tym polegała jedyna dotychczas przebudowa rządu, gdy Kaczyński zdał sobie sprawę ze zbytniego rozdrobnienia kompetencji gospodarczych i zrobił Morawieckiego super wicepremierem. To miało mu pozwolić zrealizować plan gospodarczy z uwzględnieniem wszystkich koniecznych instytucji. Niestety nie uwzględnił tego, że czynniki wpływające na wysokość kosztów transakcyjnych, czy atrakcyjność inwestycyjną obejmują każdy niemal aspekt działalności państwa, nie tylko resorty gospodarcze. Niestety nie może sobie na to pozwolić, by pozbyć się z rządu Zbigniewa Ziobro, Antoniego Macierewicza czy Witolda Waszczykowskiego lub podporządkować ich Morawieckiemu. To zachwiałoby równowagę frakcji wewnątrz partii i mogłoby zagrozić stabilności zjednoczonej prawicy, z czym i tak będziemy mieli do czynienia, gdy Kaczyński zdecyduje się odejść z polskiej polityki. Póki jednak pełni funkcję nieoficjalnego naczelnika państwa, musi godzić często zachodzące na siebie ambicje potencjalnych delfinów, z których każdy chce się wykazać na własnym polu. Każdy z nich zdaje sobie sprawę, że plan Morawieckiego nie może się powieść, bowiem wówczas ich szanse na objęcie schedy po Kaczyńskim zmaleją niemal do zera.
fot. flickr
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU