Korupcja nieodłącznie towarzyszy władzy od początków ludzkości. Jednym z elementów postępu cywilizacyjnego stało się stopniowe wypieranie jej z życia publicznego i wprowadzanie mechanizmów samokontroli państwa w walce z tym zjawiskiem. Korupcja wynika z chciwości, z tej samej właśnie chciwości rodzi się także żądza władzy. Niestety pragnienie nieograniczonej kontroli może sprawić, że działania mające w założeniu służyć zwalczaniu patologii, zaczynają się same w takie przekształcać.
Jesteśmy świadkami takiej sytuacji na przykładzie funkcjonowania Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Instytucja ta wywodzi się z czasów pierwszego wyborczego zwycięstwa PiS, sukcesu zdobytego w znacznej mierze dzięki zapowiedzi bezpardonowej walki z korupcją, w momencie kiedy społeczeństwo było zmęczone kolejnymi aferami i urzędniczą bezkarnością.
Jednak CBA zamiast wypełniać swoje cele stało się kolejnym narzędziem walki politycznej. Politycy PiS nie oparli się pokusie ręcznego sterowania wymiarem sprawiedliwości, czym pogrzebali szanse na skuteczność i wiarygodność mechanizmów kontroli poczynań urzędników. Połączenie funkcji Prokuratora Generalnego i Ministra Sprawiedliwości wraz z innymi głośnymi pomysłami rządu uzależniły prokuraturę całkowicie od woli politycznej. Mając w zanadrzu gotową na każde polecenie instytucję antykorupcyjną, znaleźliśmy się w rzeczywistości, w której każdy może zostać oskarżony o cokolwiek.
Jest to wymarzone narzędzie w rękach partii pragnącej rewolucji, polegającej na wymazaniu z życia publicznego wszystkich, którzy się jej sprzeciwiają. Podległe politykom organy ścigania oznaczają powstanie dualizmu prawnego, z jednej strony wręcz nagonkowego ścigania wrogów politycznych za prawdziwe, a czasem niepotwierdzone przewinienia, przy równoczesnym rozległym parasolu ochronnym nad swoimi ludźmi. Takie działania mają swoje skutki, jednym z nich jest wielki skok na państwowe spółki, w których „swoi” mają obecnie pełną swobodę. Drugim skutkiem jest włączenie organów ścigania w propagandową machinę Prawa i Sprawiedliwości. Celowane kontrole w Urzędach Marszałkowskich obsadzonych przez PO, czy atak na prezydentów miast jesienią 2016 roku jasno pokazały, że rząd chciał użyć CBA do wyczyszczenia samorządów z konkurencji politycznej. Bezpardonowy atak na prezydent Łodzi Hannę Zdanowską za sprawę dawno spłaconego kredytu, który nie miał związku z pełnieniem funkcji publicznej, jasno pokazał wyjście CBA poza zakres swoich ustawowych kompetencji. Za cóż innego można uznać także żądanie odwołania prezydenta Lubina? Krzysztof Żuk złamał rzekomo ustawę antykorupcyjną zasiadając w radzie nadzorczej PZU, jednak część środowiska prawniczego jest zdania, że jest to całkowicie legalne, stąd ciężko mówić o jednoznaczności sprawy bez jakiekolwiek postanowienia sądowego. Mieliśmy także przykład zatrzymania Józefa Piniora, które stało się elementem spektakularnego widowiska medialnego, po którym sąd orzekł jednak, że nie ma wystarczających podstaw do zastosowania aresztu.
Jednak przykłady manipulacji możemy zobaczyć każdego dnia. Wczoraj TVP wyemitowało materiał dotyczący zatrzymań w Elektrowni Szczecin. W elektrowni zamiast biomasy do produkcji prądu używano niskiej jakości paliwa, cała sytuacja miała miejsce wg CBA z powodu licznych łapówek. Jak było naprawdę, oceni sąd. Istotne było natomiast to, że każda akcja antykorupcyjna służy uderzaniu w oponentów politycznych i budowaniu przez prorządowe media narracji istnienia olbrzymiego korupcyjnego układu związanego z opozycją. W omawianym materiale pada zdanie “Wykrywanie korupcyjnych procederów, do jakich dochodziło za poprzedniej władzy to od roku codzienność”. Podrabiana biomasa ze Szczecina została połączona w jednym materiale z aferą reprywatyzacyjną, teoriami o układzie okrągłostołowym i bezpośrednim odnoszeniem się do opozycji jako elity, która prowadziła „drenaż” państwa z publicznych pieniędzy. Możemy nawet ponownie zobaczyć nagrania z afery podsłuchowej. W ten sposób niezależnie od faktów odbiorcy mediów prorządowych pomyślą, że za aferą w szczecińskiej elektrowni na pewno stała PO i to tylko fragment jej złodziejskiej siatki powiązań.
Takich sytuacji jest więcej. Ostatnio portal Niezależna.pl powoływał się nawet na relacje skruszonego gangstera “Masy”, jakoby teraz gangsterzy w całej Polsce dopiero teraz zaczęli w końcu drżeć przed wymiarem sprawiedliwości. Wszystko dzięki Zbigniewowi Ziobrze.
Taka taktyka jest bardzo groźna, ponieważ wymiar sprawiedliwości stał się jednym z narzędzi ugruntowywania poparcia Prawa i Sprawiedliwości. Część społeczeństwa nie będzie potrafiła spojrzeć krytycznie na posunięcia rządu, jeśli będzie żyła w przeświadczeniu o wszechobecnym antypolskim układzie III RP. Co więcej, raz rzucone w eter oskarżenia, niezależnie czy prawdziwe, pozostaną w świadomości wielu ludzi, czyniąc krzywdę tym, którzy mogli żadnego przestępstwa nie popełnić. Długofalowo prowadzi to do utraty zaufania wobec wymiaru sprawiedliwości, które jest ważnym elementem jej sprawnego funkcjonowania, za co możemy zapłacić już wszyscy.
Polityczne wykorzystywanie narzędzi antykorupcyjnych w celach politycznych prowadzi nieuchronnie do upadku całego systemu zwalczania tego procederu. Na zachodzie zdano sobie sprawę, że nikt nie jest w stanie sam siebie obiektywnie kontrolować, nie inaczej jest w przypadku polityków. Tylko niezależne instytucje organów ścigania i wolne sądy są w stanie wywołać w urzędnikach poczucie nieuchronności kary, bez którego korupcja będzie rosła zamiast maleć. Politycy nie mogą wierzyć, że ich zwierzchnicy zwolnią ich z odpowiedzialności za swoje czyny, jak mamy obecnie do czynienia. Co więcej, w procesie zwalczania korupcji istotny jest wkład organizacji pozarządowych i obywateli. Ten rodzaj kontroli niestety także Prawo i Sprawiedliwość poprzez swoje ataki na organizacje pozarządowe próbuje sparaliżować. Jako obywatele musimy zatem stać twardo za wartościami społeczeństwa obywatelskiego, ponieważ może się okazać, że tylko ono pozostanie na drodze bezprawia władzy.
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU