Tygodnik Wprost dotarł do planów stowarzyszenia Kukiz’15 na najbliższe wybory do Parlamentu Europejskiego. To będzie dla formacji Pawła Kukiza być albo nie być na scenie politycznej. Eurowybory mają być kroplówką dla pogrążonego w kryzysie ugrupowania. Kukiz’15 nie będzie wchodził w żadne bloki koalicyjne, tylko wystawi własne listy. W kręgach zbliżonych do Pawła Kukiza zakładany jest scenariusz, że jeżeli Kukiz’15 nie zrobi satysfakcjonującego wyniku w wyborach europejskich, to w następstwie nie dostanie się do Sejmu.
Działacze chcą powalczyć w kampanii wyborczej o trzy mandaty eurodeputowanych, przy założeniu poparcia na poziomie 5-6 proc. Gdyby jakimś cudem udało się osiągnąć wynik w okolicach 10 proc., wtedy można mówić nawet o pięciu mandatach. Kukizowcy swój wzrok kierują na Śląsk, Dolny Śląsk, Mazowsze, Wielkopolskę i Małopolskę. To w tych regionach liczą na pozytywne rozwiązania wyborcze.
Rozmówcy tygodnika zapewniają, że kandydaci nie będą z przysłowiowej łapanki. Warunkiem znalezienia się na liście wyborczej jest perfekcyjna znajomość języka angielskiego oraz doświadczenie w pracy w międzynarodowych instytucjach. Na listach nie znajdą się obecni posłowie klubu Kukiz’15. Jedyną osobą braną pod uwagę jest wicemarszałek Stanisław Tyszka. Kukizowcy liczą, że poważne nazwiska w kampanii do eurowyborów napędzą im poparcie w wyborach parlamentarnych.
Chyba jednak najważniejszym wymiarem całego planu są finanse. Kukiz’15 potrzebuje pieniędzy na kampanię parlamentarną – “Jesteśmy jedynym klubem, który nie zbierał od swoich posłów składek. Zwrot kosztów kampanii, który otrzymaliśmy w 2015 r., trafił na konto fundacji, z której finansowana może być jedynie działalność charytatywna” – wyjaśnia rozmówca. Dlatego stowarzyszenie chce sięgnąć po pieniądze, które europosłowie dostają na swoją działalność. Szacują, że przy kilku mandatach daje to kwotę nawet kilkudziesięciu tysięcy euro miesięcznie.
I tak Paweł Kukiz staje się zakładnikiem swojej wizji polityki, czyli “nie przekształcamy się w partię, nie bierzemy nic z budżetu, nie pobieramy składek od posłów”. To nie jest scena muzyczna, gdzie można żyć z tantiemów. Ktoś, kto szedł z taką wizją do polityki, nie może inaczej skończyć. Jasne, że takie hasła mogą przyciągnąć wyborców, którzy krzywo patrzą na dotacje partyjne. Ale nagle przychodzi taki moment, że trzeba robić szpagaty finansowe i to w dodatku liczyć na pieniądze wypłacane z instytucji unijnych. Brzmi i wygląda to jeszcze bardziej karykaturalne, gdy w RMF FM lider mówi – “(…)Unia Europejska nie jest demokratyczna, przypomina Związek Sowiecki(…)”. Teraz pieniądze z tego Związku Sowieckiego mają zapewnić drugie życie. Czysta obłuda.
Źródło: Wprost
fot. Shutterstock/Grand Warszawski
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”200″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU