Sobotnie podsumowanie trzech lat rządów na stylizowanej na amerykańskie konwencje imprezie nie bez powodu przypominało kabaretowy stand-up. Tu też występy “gwiazd” partii rządzącej wywołały przede wszystkim euforię komentatorów z jednej strony sceny politycznej i zażenowaną minę tych z drugiej strony. Jak dziś już wiemy, pomysł na takie rozpoczęcie kampanii wyborczej przed wyborami do Parlamentu Europejskiego, a potem Sejmu i Senatu był niczym innym jak naprędce wymyśloną, rozpaczliwą próbą odwrócenia uwagi od kryzysu, w którym obóz Zjednoczonej Prawicy znajduje się od kilku miesięcy.
Jak komentował to w “Polityce” Łukasz Lipiński, spin doctorzy PiS doradzili kierownictwu partii swoisty restart, a sami rządzący podjęli próbę kontrofensywy, mającej rozpocząć ponowny marsz po wyborców centrum, którzy w 2015 roku dali partii Jarosława Kaczyńskiego samodzielne zwycięstwo. Zdaniem publicysty jest to ostatni moment, bo już za chwilę Polacy pogrążą się w przygotowaniach do świąt Bożego Narodzenia i idealnie by było, gdyby przy stołach wigilijnych mówili więcej o cudownym wpływie 500+ na ich życie, niż o rosnących cenach energii, ujawnianych przypadkach nepotyzmu czy o aferze KNF, która lada moment może znów wybuchnąć ze zdwojoną siłą. Właśnie dlatego, nieoczekiwanie dopiero w piątek pojawiły się w mediach zapowiedzi wielkiego podsumowania pt. “Praca dla Polski”.
Rządzący jednak przesadzili z dawką nachalnej propagandy, której słuchania przez bite dwie godziny wytrzymać się nie dało. Zwłaszcza występ wicepremier Beaty Szydło, która już blisko rok żyje na wysokim stanowisku mimo braku faktycznych obowiązków. Słowa o “pracy dla Polski” z ust akurat tej posłanki PiS zakrawało wręcz na kpinę z Polaków. Podobnie jak chwalenie się efektami reformy edukacji, która jest fatalnie oceniana przez wkurzonych na powstały chaos rodziców.
Premier Morawiecki, jako główna postać sobotniego “Townhall’u” wyciągnął też rękę do opozycji i zaapelował o zakopanie podziałów i wspólną pracę. To, zwłaszcza pod nieobecność Jarosława Kaczyńskiego czy Antoniego Macierewicza musi zostać potraktowane jako pijarową sztuczkę, która już nieraz przynosiła Zjednoczonej Prawicy korzyści. Senator Marek Borowski w Radiu TOK FM opisał tę strategię jako kolejną sztuczkę, w ramach której wilk przebiera się w owieczkę.
– Bo nic za tym nie idzie. Gdyby to był rzeczywisty zwrot, premier faktycznie doszedł do wniosku, że trzeba coś zmienić, to pokazałby pewne konkretne decyzje, które podejmuje on i partia, którą reprezentuje. A tu nie ma żadnych konkretów, tylko puste wyzwanie w stylu” kochajmy się – mówił Borowski w Wyborach w TOK-u.
Rządzący postanowili zagrać ostatnim asem, którego mają w rękawie tj. chwalić się swoimi sukcesami i przypominać zrealizowane obietnice w myśl narracji, że “szklanka jest do połowy pełna”, a jeśli wyborcy zaufają im nadal, to oni napełnią ją po sam czubek. O tym, że przy okazji ludzie obozu władzy nie bawią się szklankami tylko pełnymi garnkami czerpią korzyści ze sprawowania władzy wolą oczywiście nie wspominać. Pozostaje jednak pytanie, czy Polacy znów dadzą się nabrać na ten sam trik. Mateusz Morawiecki z pewnością w to wierzy. Jak pamiętamy z nagrań w restauracji “Sowa i Przyjaciele”, w rozmowie na temat reklamy BZ WBK, w której wystąpił sobowtór Chucka Norrisa z rozbrajającą szczerością mówił o klientach banku, że “ludzie są tacy głupi, że to działa. Niesamowite”.
Fot. Flickr/KPRM
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”200″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU