Najnowsze dane demograficzne pokazują, że cała otoczka polityczna wokół 500+ miała więcej wspólnego z medialnym mitem niż twardą rzeczywistością. Nie bez powodu ucichły w prorządowych mediach okrzyki zachwytu nad prorodzinnymi efektami programu, ponieważ te przestały całkowicie istnieć. Można nawet pokusić się o tezę, że nigdy tak naprawdę nie istniały, a PiS swoimi działaniami wręcz bardziej zaszkodził niż pomógł przyrostowi naturalnemu w naszym kraju.
PiS z duma prezentował w ciągu zeszłego roku dane demograficzne, które miały wskazywać, że liczba przychodzących na świat Polaków w końcu rośnie. Magicznym momentem dla propagandy TVP było przekroczenie liczby 400 tysięcy urodzeń w 2017 roku, co rozpaliło media do czerwoności. Okazuje się jednak, że ten efekt PiS zawdzięczał nie 500+, ale popularyzacji zwalczanych przez rząd zabiegów zapłodnienia in vitro. Nie uwzględniając dzieci urodzonych dzięki tej metodzie rzekomo rekordowe statystyki spadają bowiem do poziomu poniżej 390 tysięcy. Jednak jakby tego było mało, ogólna liczba urodzeń tak szybko jak wrosła, tak szybko ponownie spadła poniżej 400 tysięcy, aby we wrześniu tego roku wynosić 392 tysiące, a po wyłączeniu dzieci z metody in vitro ledwie 379 tysięcy. O ile jednak pozostałe urodzenia mają tendencję spadkową, o tyle jednak efekt metody in vitro mimo represji władzy zachowują jeszcze stabilny poziom.
Warto odnotować, że liczba urodzeń byłaby jeszcze mniejsza gdyby nie program leczenia niepłodności in vitro z lat 2013-2016.
W ostatnich 12m z tego programu urodziło się 13,3 tys. dzieci.
A liczba urodzeń 12m spadłaby do 379 tys. dzieci
A luka urodzeń byłaby największa od wojny pic.twitter.com/qG6UbEkHGf— Rafał Mundry (@RafalMundry) December 1, 2018
Nawet zapominając o wspomnianym szczególe, który sam już rujnuje narrację TVP, to i tak hucznie ogłaszany “baby boom” Prawa i Sprawiedliwości trwał zaledwie niecały rok. Jest to wynik gorszy od podobnego okresu wzrostowego za rządów PO-PSL, który jednak dla porównania trwał aż trzy lata, gdzie liczba urodzeń nie walczyła desperacko o przekroczenie 400 tysięcy, a sięgała nawet 430 tysięcy. Mając równocześnie w pamięci, że dane demograficzne w tym obszarze podlegają naturalnym wahaniom, to obserwowany we wrześniu wzrost liczby urodzeń o 3% względem 2015 roku jest wątpliwym powodem do ogłaszania sukcesu. Doszliśmy bowiem do sytuacji, że przy utrzymaniu trendu i założeniu, że omawiany wzrost to efekt programu 500+, to mamy do czynienia z sytuacja, że każde dodatkowe urodzenie kosztowało podatników ponad 2,5 mln złotych. Tymczasem zabieg in vitro kosztuje od 8 do 12 tysięcy zł.
Tym samym powyższe dane niszczą fundament narracji medialnej PiS. 500+ okazuje się nie być panaceum na problemy demografii, ale zwykłym transferem socjalnym. Czas przestać udawać, że kiedykolwiek chodziło rządowi o coś innego. Wystarczy sobie wyobrazić ile za 23 mld zł rocznie można wybudować żłobków, przedszkoli i innych elementów wsparcia łączenia rodzicielstwa w aktywnością zawodową, który to element jest główną barierą zwiększenia dzietności w Polsce.
Fot. KPRM
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”220″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU