Komisja Europejska może ponownie pokrzyżować plany obozu władzy. Okazuje się bowiem, że rząd, chcąc uciec do przodu przed zarzutami opozycji, ponownie wszedł na ścieżkę konfrontacji z Brukselą, tym razem chyba nie do końca rozumiejąc wagę swoich czynów.
PiS planował bowiem rozdać przed wyborami prezenty wyborcom. Minister energii obiecał Polakom, że z budżetu wypłacona zostanie 100% rekompensata przyszłorocznych podwyżek cen prądu. Deklaracja ta miała usunąć podstawowe dla władzy zagrożenie, że PiS zostanie powiązany z panującą drożyzną. Prawica nie wzięła jednak pod uwagę, że stosując proponowane rozwiązanie, wchodzi niczym słoń do składu porcelany wspólnotowej polityki energetycznej. Konsekwencje tego mogą okazać się zaś bolesne.
Sprawa jest bardzo politycznie poważna, ponieważ dla przeciętnego wyborcy prawicy nic tak nie uosabia drożyzny jak podwyżki podstawowych rachunków, czyli prądu, wody i gazu ziemnego. Nawet jeśli opłaty te nie stanowią głównego obciążenia gospodarstw domowych, to jednak są symbolicznym punktem odniesienia do wszystkich dyskusji o cenach, gdzie właśnie podstawowe rachunki jako pierwsze są przerzucane na konto panującej ekipy rządowej.
Dokładnie tutaj pojawiło się olbrzymie zagrożenie dla dobrej zmiany. Ceny energii z powodu przestarzałej, węglowej energetyki, jak i wzrostu cen surowców, szybują w górę. Z tego powodu przyszły rok wyborczy zostałby okraszony podwyżkami cen prądu, które według producentów powinny wynosić nawet do 30%. Drogi prąd zaś szybko mógłby sprawić, że wiele rodzin przestałoby ignorować wysoką inflację choćby żywności i zwróciłoby uwagę na politykę rządzących. Z tego powodu, aby powstrzymać panikę i stępić polityczne ostrze opozycji, rządzący sięgnęli po kolejny tani populizm i zasypanie partyjnych problemów publicznymi pieniędzmi.
Tymczasem promowany program „Energia Plus” może wymagać notyfikacji Komisji Europejskiej, zarówno w przypadku transferu środków do spółek energetycznych, jak i większości odbiorców indywidualnych. Przejście procedury uzyskania tej ostatniej jednak potrwa na tyle długo, że może się to nie udać przed wyborami parlamentarnymi.
Problemem jest jednak nawet sama zgoda Komisji, ponieważ PiS łamie narzucone przez Unię reguły gry. Pieniądze na dopłaty pochodziłyby bowiem ze sprzedaży przez rząd praw do emisji CO2. Ta pula środków jednak miała mieć przeznaczenie tylko i wyłącznie na redukcję emisji gazów cieplarnianych, czyli innymi słowy energetykę odnawialną. Zamiast tego rząd chce oddać je elektrowniom węglowym na łatanie ich budżetów nadwątlonych rosnącymi cenami węgla. Jest to ruch, który przy twardym proekologicznym kursie Unii wywołała nieuchronnie awanturę z Brukselą.
Sprawę komplikuje także chaos informacyjny. Rząd poza pomysłem nie ma szczegółów rozwiązania, żadnych dokumentów i analiz, co sprawia, że będziemy mieli do czynienia z kolejnym pisaniem prawa na kolanie.
Wizja paraliżu koncepcji resortu staje się realna zwłaszcza dlatego, że sprawę opóźni zmiana warty w Brukseli po nadchodzących eurowyborach. Jakby tego było mało, celem unijnej polityki była właśnie podwyżka cen energii z węgla, aby zachęcać do rozwoju alternatyw. Polski rząd chce to wszystko teraz zanegować.
Zatem mamy kolejny przykład tego, że rządu nie obchodzi rozwiązanie problemu – niewydajnej energetyki, który to ustępuje potrzebie chwili, jaką jest ratowanie wizerunku tuż przed wyborami. Tak na naszych oczach PiS zmienia powoli Polskę w ruinę.
Źródło: gazetaprawna.pl
Fot. P. Tracz / KPRM
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”220″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU