Polityka i Społeczeństwo

W tym szaleństwie jest metoda. Ryszard Petru ma większe szanse na mandat poselski niż Robert Biedroń

Apel lidera PO do opozycji. Ryszard Petru postawiony pod ścianą
fot. flickr/Sejm RP

Teoretycznie z nową inicjatywą Ryszarda Petru jest podobnie, jak z Nowoczesną. Widać, że były lider partii rządzonej obecnie przez Katarzynę Lubnauer próbuje dziś zastosować zasadniczo analogiczny scenariusz politycznego start-upu, który przyniósł mu sukces w 2015 roku. Też mamy energiczne hasło ogłoszone na rok przed wyborami, obietnicę nowej jakości w polityce i oferty programowej, jakiej nie oferuje żadne inne ugrupowanie. Już dziś współczuję tym wszystkim naiwnym, którzy dadzą się na ten trik nabrać i znów swoim wolontariatem pomogą ekonomiście osiągnąć jego osobisty cel, jakim jest utrzymanie się w Sejmie kolejnej kadencji. Bo że w inicjatywie TERAZ! chodzi przede wszystkim o “załatwienie” mandatu dla Petru i jego najbliższych współpracowników wątpliwości nie mam żadnych. Ludzie z parciem na szkło już tak mają.

Jest jednak jedna zasadnicza różnica pomiędzy projektem “Nowoczesna” z 2014 roku, a inicjatywą TERAZ! Dziś do osiągnięcia swojego sukcesu Petru wcale nie potrzebuje struktur w całej Polsce, nie potrzebuje wydawać zbyt dużej ilości pieniędzy ani brać kredytów, zasadniczo nie potrzebuje także jakiegokolwiek wysublimowanego programu. Z tego wszystkiego może zrezygnować na rzecz wydatków pijarowych i zadbania o to, by w mediach było o nim jak najwięcej. Wszystko po to, by TERAZ! w ogóle zaistniało w przestrzeni publicznej i by w momencie, gdy Petru, Schmidt oraz Scheuring-Wielgus ogłoszą przystąpienie do Koalicji Obywatelskiej (obstawiam na tydzień, dwa przed ostatecznym zatwierdzeniem list wyborczych szerokiej koalicji opozycji przed wyborami parlamentarnymi w 2019 roku) ich pozycja negocjacyjna była możliwie najsilniejsza. O tym, że właśnie taki jest cel nowego ruchu świadczy wręcz deklaracja otwierająca w ogóle jej działalność.

Nie tworzymy nowej partii, żeby rozbijać koalicję. Tworzymy ją, w nadziei na to, że w wyborach do Sejmu powstanie szeroka, mozaikowa koalicja wszystkich ugrupowań, które reprezentować będą wszystkich Polaków, dla których rządząca partia jest nie do zaakceptowania. Ale koalicja, która nie pożre swoich uczestników, tylko pozwoli im zachować podmiotowość, odrębność, która zaakceptują wyborcy – czytamy na stronie TERAZ!

Plan Petru jest prosty – wykorzystać drogę, jaką poszła Nowoczesna i przede wszystkim Barbara Nowacka z Inicjatywy Polskiej. Partia Katarzyny Lubnauer jest zasadniczo największym wygranym zjednoczenia w ramach “Koalicji Obywatelskiej” przed wyborami samorządowymi. Dzięki takiemu ruchowi, nie tylko zachowała podmiotowość (co prawda w ramach KO), ale też wprowadziła wielu radnych na niemal wszystkich szczeblach samorządu, co byłoby nieosiągalnym marzeniem, gdyby była zmuszona wystartować w październiku osobno. Podobnie ma się rzecz z Inicjatywą Polską – kanapowym ruchem, który w skali kraju nie przekraczał 1% poparcia, nie miał struktur ani programu, ale jednak w ramach “dealu” z Grzegorzem Schetyną i Katarzyną Lubnauer zagwarantował sobie dobre miejsca na listach do samorządu (mandat radnego sejmikowego dla Dariusza Jońskiego), czy do PE lub Sejmu dla jego liderki. Dokładnie na to samo liczy dziś tercet Petru, Schmidt  i Scheuring-Wielgus. Z rozpoznawalnymi nazwiskami, nawet na miejscach bardziej odległych, mogą spokojnie myśleć o mandacie poselskim z listy Koalicji Obywatelskiej. Muszą jednak najpierw się na nich znaleźć, na co nie mają zbyt wielkich szans jako posłowie niezrzeszeni. Dołożenie kolejnego szyldu do Koalicji Obywatelskiej ma go w założeniu wzmocnić, co będzie miało być głównym argumentem, by TERAZowców dopuścić do list KO.

Taka strategia zasadniczo różni też byłego lidera Nowoczesnej od Roberta Biedronia, który również startuje ze swoim politycznym start-upem, (zresztą z częścią doradców Petru z 2014 roku). Polityk lewicy ma jednak nie lada trudniejsze zadanie – nie tylko adresuje swoją ofertę polityczną do wyborców “progresywnych”, których w Polsce nie ma na tyle, by dać 5% głosów w skali kraju, ale też od samego początku Biedroń zaznacza, że z KO to on się ani bratać, ani dogadywać na wspólne listy nie zamierza. Aby zatem dostać się do Sejmu, będzie musiał faktycznie stworzyć program, zbudować struktury, znaleźć kandydatów na listy w całym kraju oraz przeprowadzić pełną rozmachu kampanię wyborczą, na którą będzie trzeba wydać sporo pieniędzy. Może się jednakowoż okazać, że nawet mimo tak dużego zaangażowania celu osiągnąć się nie uda, bo podobnie jak w październikowych wyborach to polaryzacja opinii publicznej odegra najważniejszą rolę. Wówczas pojedynek rozegra się pomiędzy dwoma głównymi obozami: PiS i antyPiS. Biedronia natomiast, w przeciwieństwie do Petru, w tym drugim po prostu nie będzie.

fot. flickr/Sejm RP

POLUB NAS NA FACEBOOKU

[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”200″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]

Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.

WPŁAĆ

POLUB NAS NA FACEBOOKU

Facebook Comments

blok 1

Redakcja portalu CrowdMedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść artykułów nadesłanych przez użytkowników.
Michał Kuczyński

Michał Kuczyński - Absolwent Uniwersytetu Wrocławskiego. Z zamiłowania bloger i autor tekstów o charakterze publicystycznym. Interesuje się polityką i ekonomią. Prywatnie miłośnik piłki nożnej, muzyki rockowej i dobrego kina. Niegdyś zapalony wiolonczelista.
Zapraszam na mojego Twittera - @KuczynskiM

Media Tygodnia
Ładowanie