Gdy przyjąć na chwilę perspektywę obecnego obozu władzy, który wszystkich lokatorów, których dotknęły decyzje reprywatyzacyjne przedstawia jako ofiary “dzikiej reprywatyzacji”, czynionej rękami czyścicieli kamienic, to możemy dojść do wniosku, że najbardziej na ich krzywdzie wzbogacił się pomysłodawca i przewodniczący komisji weryfikacyjnej i kandydat Prawa i Sprawiedliwości na prezydenta stolicy Patryk Jaki. Okazuje się bowiem, że oprócz cynicznego żerowania na ich nadziei na poprawę swojego losu, on sam oraz obóz rządzący nie zaoferował im w gruncie rzeczy żadnej realnej poprawy ich sytuacji, a w wielu przypadkach tylko ją pogorszył i zagmatwał.
Oceny rzeczywistych skutków decyzji komisji Jakiego z perspektywy roku podjęła się Violetta Krasnowska w ostatnim numerze tygodnika “Polityka”. Już w pierwszym zdaniu możemy przeczytać, że gdy gasną reflektory i kamery telewizji publicznej, która moment ogłaszania decyzji (zwykle unieważniającej decyzję reprywatyzacyjna warszawskiego ratusza), to nastaje szara, prawna rzeczywistość, która po wejściu w nią huraganu partactwa i bylejakości, (w czym specjalizuje się autor tej ustawy i szef komisji), zostawia sytuację prawną tych nieruchomości w zgliszczach, w wielkim chaosie oraz z perspektywą wieloletnich sporów sądowych i niemocy urzędniczej.
“Rok temu komisja weryfikacyjna ogłosiła, że uchyla w całości decyzję o zwrocie kamienicy przy ul. Poznańskiej 14 (będącej medialnym symbolem dzikiej reprywatyzacji) jako sprzeczną z interesem społecznym. A to oznacza – tłumaczył jej przewodniczący Patryk Jaki – że wrócił stan prawny sprzed wydania decyzji reprywatyzacyjnej. Spółka Jowisz nie jest już właścicielem budynku. Mieszkańcy mogą się czuć bezpieczni, bo nasza decyzja ma rygor natychmiastowej wykonalności – zapewniał, a publiczna telewizja transmitowała na żywo łzy szczęścia lokatorów” – czytamy w artykule Krasnowskiej. Problem w tym, że sytuacja wcale nie jest tak oczywista, jak przekonują politycy komisji. Trudno się dziwić, że spółka Jowisz, która zainwestowała w Poznańską 14 grube miliony zdecydowała się walczyć o nią w sądzie. Wykorzystała do tego oczywiste argumenty – wątpliwą podstawę prawną, naruszenie zasad prawa administracyjnego czy zasadę niedziałania prawa wstecz. Gdy do tego dodamy zły stan techniczny nieruchomości i konieczność jej zabezpieczenia, efekt był łatwy do przewidzenia – stowarzyszenie lokatorów dziś znów walczy ze spółką Jowisz, która wróciła do władania nieruchomością. Jak to zatem możliwe, skoro decyzja była ostateczna, to dlaczego nie stała się prawomocna? Co Patryk Jaki i większość sejmowa przegapiła uchwalając ustawę? Otóż właśnie problem leży w tym, że przegapiła bardzo wiele, pisząc ustawę na kolanie, podobnie jak tragiczną w skutkach ustawę o IPN (też przecież autorstwa wiceministra sprawiedliwości).
Zasadniczym problemem jest zapisanie w kompetencjach komisji weryfikacyjnej obowiązku przejęcia zarządu nad opisaną przez decyzję KW nieruchomością przez ratusz, ale nie ustanowienie analogicznego obowiązku wydania nieruchomości przez dotychczasowego właściciela. Efekt jest łatwy do przewidzenia – dotychczasowi właściciele szukają wszelkich sposobów, by nieruchomość zatrzymać, stosują metody sztucznego przedłużania postępowań, nie stawiają się na umówione spotkania itp. Korzystają z tych wszystkich metod, jakie daje im procedura administracyjna i ordynarna luka w prawie, której pomysłodawcy, zajęci pisaniem ustawy pod z góry upatrzony cel wyborczy, najwyraźniej nie zauważyli. Jak pisze Violetta Krasnowska, skutkiem tego bałaganu prawnego jest zabawa w kotka i myszkę, w jakiej uczestniczy warszawski ratusz i pozbawiani własności właściciele nieruchomości. Co gorsza, nikt nie jest w stanie przewidzieć, jak ten spór się skończy i kiedy. Ratusz nawet w sytuacjach, gdy udało się sądownie zabezpieczyć daną kamienicę wcale nie jest w komfortowej sytuacji, bo najczęściej byłych lokatorów już w niej nie ma, a przywracać ich nie ma gdzie, bo po przebudowie kamienic w miejsce komunalnych mieszkań powstały albo luksusowe 200-metrowe apartamenty, albo hostelowe kawalerki. Problem jest realny, bo dysponować nowymi nieruchomościami przy tak niepewnej sytuacji prawnej to niczym wpuszczenie słonia do składu porcelany.
Do tej pory komisja wydała decyzje dotyczące 35 nieruchomości, w tym 23 zabudowanych kamienicami, wśród których jedynie co do 9 komisja nakazała miastu przejęcie nad nimi zarządu w terminie 7 dni. W przypadku żadnej nieruchomości nie udało się przejąć zarządu w 100%. Żaden z władających nieruchomością nie zgodził się na dobrowolne przekazanie zarządu, dlatego nie uzyskaliśmy przekazania lokali i daleka droga ku temu. Wszystkie sprawy zostały skierowane do sądu cywilnego – powiedziała “Polityce” wicedyrektor Biura Spraw Dekretowych ratusza Magdalena Młochowska.
Jakby mało kłopotów sprawiały decyzje wydawane na początku działania komisji Jakiego, ostatnio sprawy skomplikowały się jeszcze bardziej, bo wiceminister sprawiedliwości wraz z kolegami, być może zauważając, że wydając merytoryczne rozstrzygnięcie (unieważnienie zwrotu kamienicy) może w przyszłości zostać za to rozliczona, w przypadku ostatnich 14 nieruchomości po prostu cofa wydane już decyzje do ponownego rozpatrzenia przez warszawski ratusz. Bałagan się potęguje, bo taka decyzja sprawia, że właścicielem de facto zostają spadkobiercy nieruchomości, a ratusz nie ma żadnych narzędzi, by zarząd nad nią przejąć. Pozostają spory cywilne, trwające zwykle przez długie lata. Trudno nie interpretować tej zmiany strategii jako ordynarnego tchórzostwa, mającego za cel jedynie przedłużenie dramatu mieszkańców, którzy w wielu przypadkach ponownie zostaną z kamienicą “zwróceni” w przyszłości, bo decyzja ratusza przy tym samym materiale dowodowym zapewne będzie podobna, gdy już przyjdzie do jej wydawania.
Zdaniem Witolda Pahla, wiceprezydenta Warszawy, choć Komisja Jakiego ma uprawnienia, by rozstrzygnąć sprawy merytorycznie, woli uciec od decyzji, które nie pasują do medialnego wizerunku tego organu, czyli takiej oddającej kamienicę razem z lokatorami. Jego zdaniem, ostatnie działania komisji zakrawają wręcz na sabotaż i celowe przedłużanie części postępowań tak, by sąd nie zdążył w niektórych przypadkach orzec o ich zgodności z prawem. Na takie upokorzenie przed wyborami Patryk Jaki pozwolić sobie nie może. Cel polityczny jest tu wyraźnie ważniejszy, niż faktyczne rozstrzygnięcie sporu i przerwanie gehenny lokatorów. Dziś można już niestety powiedzieć, że poza wypromowaniem osoby Patryka Jakiego i łudzeniem fałszywą nadzieją czekających na rozwiązanie swoich problemów mieszkańców, komisja weryfikacyjna nie załatwia nic.
Źródło: Polityka
fot. Kancelaria Sejmu/Rafał Zambrzycki
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”200″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU