Afera firmy windykacyjnej Get Back, która rozmiarami wielokrotnie przekracza oszustwo piramidy finansowej Amber Gold jakby nieco przygasła w obiegu publicznym. Obóz rządzący skutecznie odsunął od siebie odpowiedzialność za to, że na rynku całkowicie regulowanym, w państwie totalnym, kontrolującym sektor przedsiębiorców bardzo szczegółowo, pod okiem służb finansowych i policyjnych, możliwe było tak gigantyczne oszustwo finansowe, które doprowadziło do utraty ok. 2 mld złotych przez klientów indywidualnych.
Niewątpliwie pomogły w tym i media, które skutecznie forsowały narrację, że wbrew oczywistym faktom (proceder miał miejsce w latach 2016-2017) to “afera ludzi PO”, i upolityczniona prokuratura, która pod nadzorem ludzi Zbigniewa Ziobry skutecznie skierowała śledztwo na wygodne dla obozu władzy tory. Jak się jednak dzisiaj okazuje, tsunami kadrowe, jakie miało miejsce w zespole śledczym na początku lipca, w ramach którego dotychczasowych śledczych wymieniono na zaufanych ludzi Prokuratora Krajowego, a więc i jego szefa Zbigniewa Ziobry miało też ukryty cel. Oczywiście opisująca ten wątek śledztwa “Gazeta Polska Codziennie” nie ujawnia go, ograniczając się do przedstawienia swoich ustaleń jako element spisku, jaki były prezes Get Back Konrad K. miał zaplanować przeciwko premierowi Morawieckiemu i ludziom z jego środowiska. Polisą bezpieczeństwa miały bowiem być nagrania rozmów, jakie współpracownicy prezesa firmy windykacyjnej, Kinga M.-P. i Radosław K. mieli posiadać na swoich smartfonach i nośnikach pamięci, a które miały dokumentować “haki” na premiera i osoby z nim kojarzone.
Prawicowy dziennik nie odnosi się do faktu, że jeśli w aktach śledztwa znajdują się obecnie takowe nagrania, to ich faktycznym dysponentem został teraz nie kto inny, ale jeden z głównych rywali Mateusza Morawieckiego w wyścigu po schedę po Jarosławie Kaczyńskim. Możliwość odpalenia w dowolnym momencie nagrań, które pokazują premiera w złym świetle staje się teraz polisą ubezpieczeniową właśnie ministra sprawiedliwości oraz niezwykle skutecznym narzędziem forsowania swoich postulatów w rządzie. O tym, że premier ma się czego obawiać, ma się on przekonać już jutro, gdy fragmenty rozmów i nagrań jednej z rozmów, do których dotarli publicyści imperium medialnego Tomasza Sakiewicza (albo ktoś im ten jeden konkretny fragment udostępnił) zostanie opublikowany w tygodniku “Gazeta Polska”.
Wygląda zatem na to, że w odpowiedzi na coraz bardziej oczywisty sojusz taktyczny Morawieckiego z Joachimem Brudzińskim, Zbigniew Ziobro postanowił zawiązać podobny z Antonim Macierewiczem i jego medialnymi kompanami. Mając w kieszeni takiego straszaka, jak kompromitujące premiera nagrania w sprawie afery finansowej na 2 mld złotych, może być pewien, że jego pozycja pozostanie mocna.
Źródło: GPC
fot. flickr/ KPRM
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”200″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU