W pewnym sensie człowieka takiego jak Antoni Macierewicz bezpieczniej jest mieć za wroga niż sojusznika politycznego. To nie jest ktoś, kto dobrowolnie usunie się w cień, gdy zostanie wyczerpana jego przydatność; to raczej bomba z opóźnionym zapłonem, która grozi wybuchem w każdej chwili, kiedy pozostawiona samej sobie. Macierewicza nie sposób rozbroić, dlatego jedynym rozsądnym pomysłem na to, co z nim zrobić teraz – po zakończeniu narracji smoleńskiej – jest wywołanie eksplozji kontrolowanej.
Jeśli zadamy pytanie o najmniej szkodliwą funkcję, jaką w obecnym systemie władzy mógłby sprawować nieprzewidywalny teoretyk spiskowy (skoro jest wiadomym, że jakąś musi), to prezesura w Najwyższej Izbie Kontroli wydaje się być właściwą odpowiedzią. Tutaj Macierewicz będzie miał narzędzia do tropienia wyimaginowanych afer i zbrodni oraz produkowania sensacyjnych, wstrząsających raportów na ich temat. NIK pod jego wodzą zajmie się zwalczaniem mitycznego układu, robiąc przy tym wiele szumu, z którego wyniknie niewiele konkretów. I w tym właśnie tkwi sedno prawdopodobnej nominacji, aby niebezpieczne żądze znalazły ujście tam, gdzie nie zagrożą poważniejszymi konsekwencjami.
Macierewicz ma zapewne świadomość tego, że z racji doszczętnego wyeksploatowania katastrofy smoleńskiej przestał być potrzebny Jarosławowi Kaczyńskiemu do czegokolwiek, a zaczął stanowić balast. Chociaż to polityk uważany przez wielu za wariata, nie można odmówić mu inteligencji oraz doświadczenia. Jeśli więc prawdziwe są informacje o tym, że sam zabiegał u prezesa o stanowisko w NIK, to oznacza, iż ten nie pozostawił mu złudzeń co do możliwości dalszej współpracy. Według doniesień wcześniejszych, to Mariusz Błaszczak miał dostać ofertę przeniesienia do najwyższego organu kontrolnego w państwie. Co znaczy dla poprzedniego ministra obrony wziąć posadę, której nie chciał obecny zwierzchnik tego resortu? Być może to nie akt pokory, natomiast z pewnością rezygnacja z ambicji politycznych.
Szefowanie Najwyższej Izbie Kontroli to dla Macierewicza duży prestiż, a także pole do popisu, jeśli chodzi o bezkarne rzucanie błotem w swoich wrogów. Z urzędu prezesa tej instytucji można pozwolić sobie na całkiem sporo – nawet prezydent nie jest bezpieczny od ewentualnych nieprzyjemności z jego strony. Co nie zmienia jednak faktu, że w nowej roli ten niebezpieczny i nieprzewidywalny dotąd polityk będzie w znacznej mierze spacyfikowany. NIK to również schyłek kariery, a wręcz emerytura. Oczywiście, że Macierewicz będzie starał się odejść z hukiem, ale nie dajmy się zwieść – hałas wynika z bezsilności i jest wliczony w koszta tej operacji wysadzania.
Źródło: Gazeta Wyborcza
fot. flickr/KPRM
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”200″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU