„To, że przeszkadzają nam tutaj […] to oznacza dokładne zaprzeczenie tego, co ci państwo krzyczą. Są tutaj, ponieważ konstytucja jest przestrzegana, ich wolność zgromadzeń, ich wolność wyrażania swoich poglądów, są tutaj, ponieważ przestrzegana jest demokracja” – powiedział wyraźnie wzruszony okrzykami “konstytucja” prezydent Andrzej Duda podczas uroczystego rozpoczęcia roku szkolnego w gdyńskim III Liceum Ogólnokształcącym. To sztandarowy argument prawicy mający potwierdzić jej poszanowanie dla wolności i praw obywatelskich. Nie bijemy za okrzyki, ergo szanowana jest konstytucja – ten prosty skrót myślowy odszedł wczoraj w zapomnienie, wszak pełnomocnik wojewody dolnośląskiego i córka współpracownika premiera Morawieckiego Wojciecha Myśleckiego Dominika Arendt-Wittchen przy Grobie Nieznanego Żołnierza spoliczkowała publicznie skandującą działaczkę Obywateli RP.
Ta Pani uderzyła w twarz każdego z nas, który wykrzykuje słowo KONSTYTUCJA na protestach. Mnie również.@AndrzejDuda to jest obraz tej wolności słowa, o której mówił Pan wczoraj w Gdyni? @wolne_media_pl @ObywateleRP @magda_a_ruda https://t.co/yjsj49QI88
— J. Scheuring-Wielgus (@JoankaSW) September 2, 2018
Arendt-Wittchen pożegnała się już ze stanowiskiem. “Pani pełnomocnik złożyła dziś rezygnację. Sobotnie uroczystości z udziałem kombatantów i uczestników walk w czasie II wojny światowej miały wyjątkowy charakter. Dlatego werbalne zakłócanie wydarzenia było nie na miejscu. Jednocześnie chcę podkreślić, że sposób reakcji na takie zachowanie oceniam jak najbardziej negatywnie” – powiedział Gazecie Wyborczej wojewoda Paweł Hreniak.
Na incydent zareagował minister Joachim Brudziński.
Absolutnie potępiam spoliczkowanie zakłócającej (po raz kolejny) uroczystości państwowe agresywnej Pani. Osoba która uderzyła przedstawicielkę #ObywateliRP została wylegitymowana przez @PolskaPolicja. Odpowiedzią na agresję werbalną nie może być agresja fizyczna.
— Joachim Brudziński (@jbrudzinski) September 2, 2018
Czy w sytuacji, gdy urzędnik państwowy pozwala sobie na rękoczyny okraszone komentarzem „zamknij się, głupia babo” wyobrażamy sobie wspólny marsz 11 listopada, o którym marzy Mateusz Morawiecki? To oczywiste, że dla premiera wezwanie do jedności jest jedną z socjotechnicznych sztuczek stosowaną często przez polityków. Prawica mówi przez to dziś, to my wzywamy do pojednania, a „Obywatele RP i KOD chcą rozlewu krwi na polskich ulicach”. Czy PiS dałoby radę opanować tłum zwaśnionych obozów w sytuacji gdy ich przedstawiciele nie potrafią często już dziś wytrzymać przy jednym wigilijnym stole?
Prawo i Sprawiedliwość się doigrało. Kampania antagonizowania społeczeństwa, pielęgnowanie syndromu oblężonej twierdzy, gdy brak wrogów na zewnątrz, a kreuje się ich wśród Polaków, zbiera swoje ponure żniwo. A Prawo i Sprawiedliwość nie potrafi już opanować swoich klakierów – vide sprawa #przebywaliwhali, czy właśnie pełnomocniczki wojewody, tak zdeterminowanej, że niestraszne jej były konsekwencje nagrania jej posunięcia.
Pani Arendt-Wittchen nie zostanie bez pracy, nie łudźmy się. Władza jest lojalna wobec swoich sługusów. Nie powinno więc dojść do wspólnego marszu, choćby dlatego, żeby nie dać tym ludziom sposobności do udowodnienia władzy swojego bezgranicznego oddania.
Źródło: Gazeta Wyborcza
fot. Kancelaria Sejmu/Krzysztof Białoskórski
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”220″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU