14 sierpnia oficjalnie rozpoczęła się kampania wyborcza przed wyborami do gmin, powiatów i województw. Premier Mateusz Morawiecki wyznaczył datę wyborów na 21 października 2018 roku, czym uruchomił procedurę oficjalnego zgłaszania komitetów wyborczych, powoływania sztabów, rejestracji list i kandydatów na wójtów, burmistrzów i prezydentów miast. Pierwsze komentarze polityków oraz publicystów są zgodne – to będzie bardzo gorący politycznie okres, obfitujący w wiele nieczystych zagrań, a czasu nie będzie zbyt wiele. Przez te nieco ponad 2 miesiące kluczowe znaczenie będzie miała mobilizacja swoich wyborców przez wszystkie ugrupowania polityczne.
Wśród wielu komentarzy pojawia się także kwestia walki o jak najwyższą frekwencję, która ma być celem zarówno Prawa i Sprawiedliwości jak i ugrupowań opozycyjnych. Nadzieja na jak najwyższą frekwencję ze strony PiS, zwłaszcza dotycząca osób dotychczas niegłosujących, a będących pod wrażeniem osiągnięć “dobrej zmiany”, może jednak dziwić. Mając najbardziej zdyscyplinowany elektorat rządzący powinni być zainteresowani tym, by jak najmniej Polaków poszło do urn – zresztą wielu komentatorów stawia tezę, że rozpisanie wyborów akurat w tym terminie i zaplanowanie drugiej tury w potyczkach o prezydentury miast na koniec świątecznego, weekendu po święcie Wszystkich Świętych, może być dla PiS korzystne, właśnie ze względu na karne stawienie się w lokalach wyborczych zwolenników dobrej zmiany. Tyle tylko, że to wcale nie jest takie pewne i to z kilku powodów.
Przede wszystkim, elektorat PiS-u też wyjedzie do rodzin na groby bliskich i może znaleźć się poza terenem zamieszkania. Po drugie, 4 listopada odbędzie się druga tura wyborów, a te po pierwsze nie będą już miały tak wielkiego znaczenia w skali całego kraju (bo politycznie liczyć się będą przede wszystkim wyniki sejmików), a po drugie w wielu miastach będzie to starcie PiS vs reszta świata, więc też trudno być optymistą.
Dużo bardziej istotna będzie mobilizacja wyborców, którzy w urnach pojawią się po to, by zamanifestować swój sprzeciw przeciwko Prawu i Sprawiedliwości. Partie opozycyjne nie ukrywają, że to właśnie 21 października 2018 roku nastąpi zderzenie sił dobra z siłami zła, niszczycieli demokracji z ich obrońcami, euroentuzjastów z wrogami UE. Dziś z ust co najmniej kilku polityków PO usłyszeliśmy, że to tego dnia Polacy po raz pierwszy gremialnie będą mogli rozliczyć “dobrą zmianę” z jej działań i pokazać żółtą, jeśli nie czerwoną kartkę. Tyle tylko, że choć w sferze dużej polityki to faktycznie jest taki moment, to w sferze czysto samorządowej może wywołać odruch sprzeciwu. Wybory do władz lokalnych nigdy w Polsce nie cieszyły się dużym zainteresowaniem, a doprowadzenie do ich skrajnego upolitycznienia nawet na poziomie gmin może okazać się dużym błędem.
Co ciekawe, Prawo i Sprawiedliwość samo dało dodatkowy pretekst, by jesienne wybory przedstawiać jako przełomowe, także dla przyszłości dobrej zmiany. Ten pretekst to sama data wyborów, mających odbyć się dokładnie w tym samym dniu, co w 2007 roku, gdy pierwsze rządy Jarosława Kaczyńskiego poniosły spektakularną klęskę, właśnie za sprawą olbrzymiej mobilizacji wyborców antyPiS. Zwróciła na to uwagę posłanka PO, Izabela Leszczyna.
https://twitter.com/Leszczyna/status/1029354345442279424?s=19
Polska polityka pełna jest symbolizmu i sztucznego patosu. Rozpisanie starcia sił dobra ze złem akurat w rocznicę wielkiego zwycięstwa przeciwników PO to coś, co może ruszyć ludzi z domów i spowodować masowy marsz do lokali wyborczych, by jeszcze raz pokazać Kaczyńskiemu środkowy palec. Czy jednak tak będzie, dużo zależy od samej opozycji i tego, co zaoferuje Polakom w ramach kampanii wyborczej. Kości zostały rzucone.
fot. flickr/KPRM
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”200″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU