Atmosfera zagrożenia ze strony organizacji terrorystycznych z tak zwanego Państwa Islamskiego sprawia, że niektórzy politycy europejscy wpadają na zaskakujące pomysły. Otóż Minister Spraw Wewnętrznych Belgii, Jan Jambom próbuje przekonać swoich odpowiedników w pozostałych krajach Unii Europejskiej, o konieczności utworzenia w swoich krajach systemu śledzenia pasażerów podróżujących autobusami, pociągami czy łodziami.
Uzasadnieniem dla wprowadzenia permanentnej inwigilacji każdego podróżującego wewnątrz UE ma być swoboda przemieszczania, jakiej doświadczył Anis Amri, sprawca ataku terrorystycznego podczas Jarmarku Bożonarodzeniowego w Berlinie. Został on złapany we Włoszech, po ucieczce z Niemiec odwiedził także Francję i Holandię. Bez problemów poruszał się pociągami i busami, przez nikogo nie niepokojony.
Parlament Belgii zatwierdził już wprowadzenie narodowego systemu obserwacji pasażerów, w ramach którego operatorzy mieliby ustalać i przekazywać do centralnej bazy dane kto, skąd i dokąd podróżuje. Rząd obawia się jednak, że system nie spełni swojej roli, gdy będzie obejmował tylko obszar Belgii. Dlatego też minister Jambon ma w planach przekonać swoich odpowiedników w krajach UE, by przystąpiły do systemu. Miałoby to zostać oparte o rozszerzenie już obowiązującego systemu monitorowania pasażerów samolotów o dane z lądu i wody. Czy pomysł znajdzie poparcie liderów UE? No tutaj już tak różowo nie jest.
Niemcy jak na razie są niechętne wobec inicjatywy, inne kraje też nie wykazały zbyt dużego zainteresowania. Wprost mówi się o tym, że obrońcy praw człowieka i organizacje pozarządowe z pewnością głośno oprotestowałyby gromadzenie danych o obywatelach swoich krajów, w oderwaniu od rzeczywistych potrzeb. Dziś, aby ograniczyć prawa obywatelskie w tym zakresie, organy ścigania muszą uprawdopodobnić, że inwigilacja jest uzasadniona podejrzeniem popełnienia przestępstwa lub powiązania z taką sprawą. Rezygnacja z tego wymogu mogłaby doprowadzić do niczym nieograniczonej inwigilacji praktycznie każdego obywatela UE, a do tego szefowie krajów przewodniczących Unii z pewnością nie chcą dopuścić. W Polsce co prawda wprowadzono w ostatnich miesiącach tzw. ustawę inwigilacyjną, jednak wprowadzenie systemu takiego jak w Belgii jest chyba na dzień dzisiejszy nierealne. Problemem byłoby nie tylko zdanie opinii publicznej, której trudno byłoby pogodzić się ze śledzeniem każdego kroku. Problem byłby też techniczny. Na modernizację kolei wciąż wydajemy za mało, pociągi są wciąż opóźnione technologicznie, a obsługa na dworcach prędzej podpaliłaby opony, by zaprotestować, niż zgodziła się za mierne pensje dodatkowo legitymować każdego pasażera. Wygląda na szczęście na to, że europejski Wielki Brat nam nie grozi.
Belgijskiego rządu to nie zraża. W najbliższych miesiącach planują wprowadzić specjalny program zabezpieczeń na głównych trasach kolejowych, na trasie Bruksela – Antwerpia – Liege. Pasażerów obejmie kontrola skanerem promieni rentgena i wykrywaczem metalu. W pociągach pojawią się także dodatkowe kamery. Belgowie wolą dmuchać na zimne. Czy nie przesadzają? Oby nie było okazji tego sprawdzać.
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU