W Brukseli coraz głośniej mówi się o konieczności ustanowienia wspólnego rynku w branży zbrojeniowej. Mimo, że ten pomysł zgłaszany był wielokrotnie w minionych latach, zyskał na znaczeniu dopiero teraz – w obliczu zwiększonego zagrożenia atakami terrorystycznymi, rosnącego zagrożenia ze strony Rosji czy sugestii prezydenta – elekta USA, poddającego w wątpliwość zobowiązania wewnątrz NATO.
Serwis Politico.eu donosi, że po ponad dekadzie ścinania budżetów na obronę, europejscy liderzy zdali sobie sprawę, że w obliczu nadchodzących zagrożeń, rację może mieć Donald Trump, który sugeruje, że Europa w razie potrzeby będzie się musiała obejść bez wsparcia armii Stanów Zjednoczonych. Wobec nie pozostawiających wątpliwości słów prezydenta – elekta w Brukseli wyciągnięto z szuflad plany budowy wspólnego rynku obronności oraz postanowiono o radykalnym zwiększeniu wydatków na inwestycje w B+R w branży zbrojeniowej. Według planów, do 2021 roku UE ma wydawać na ten cel nie 25 milionów euro, jak ma to miejsce dzisiaj, a 500 milionów, co uczynić miałoby Unię Europejską czwartym największym takim inwestorem w Europie, po Wielkiej Brytanii, Francji i Niemczech. Program inwestycyjny musi jeszcze zostać zatwierdzony przez Parlament Europejski i rządy narodowe, jednak europejscy potentaci w branży zbrojeniowej już zacierają ręce.
Komisja Europejska myśli także o wprowadzeniu wspólnych zakupów wyposażenia militarnego. Szacowana kwota roczna wspólnych wydatków miałaby wynosić około 5 miliardów euro. Wspólne zakupy np. dronów czy uzbrojenia systemów obronnych, pozwoliłoby nie tylko na uzyskanie lepszej ceny, ale i doprowadziłoby do ujednolicenia bardzo zróżnicowanych dziś systemów. W Brukseli myślą też o ustanowieniu funduszu obronności finansowanego z obligacji, który miałby dotować duże inwestycje takie jak choćby lotnictwo transportowe. Fundusz miałby być elastyczny i w razie potrzeb wspomagać państwa, których budżet obronny miałby problemy.
Mimo, że przez ostatnie lata kraje członkowskie wydały ponad 200 miliardów euro na obronność, robiły to w sposób nieskoordynowany i nieefektywny. Europejska Komisarz ds. Rynku Wewnętrznego, Elżbieta Bieńkowska zwraca uwagę, że obecnie w Europie istnieje 154 różnych systemów uzbrojenia, w przeciwieństwie do USA, gdzie istnieje zaledwie 27.
“Każdy patrzy na czubek własnego nosa. Nie ma wspólnych celów ani wspólnej strategii, mimo iż większość krajów UE jest także członkami NATO” – mówi polska komisarz.
Na pozytywną stronę zaangażowania europejskich rządów w sferę badania i rozwoju w przemyśle obronnym zwraca uwagę Burkard Schmitt, dyrektor europejskiego związku firm z przemysłu lotniczego i obronnego ASD. Uważa on, że tylko dzięki zaangażowaniu finansowemu możliwy jest rozwój tej sfery, ponieważ to państwa są tu kluczowym klientem. Pieniądze wyłożone na stół przez władze UE, mogą się w istotny sposób przełożyć na szybszy rozwój branży oraz na postęp technologiczny w dziedzinie obronności.
Zwiększenie wydatków na przemysł wojskowy nie zostanie oczywiście zignorowane przez Rosję i płonne są nadzieje, że władza na moskiewskim Kremlu nie wykorzysta tej kwestii w swojej anty-zachodniej propagandzie. Rzecznik Ministerstwa Spraw Zagranicznych Rosji, Maria Zakharova, oświadczyła w minionym tygodniu, że zarówno Amerykanie, jak i inni członkowie NATO, demonstracyjnie zwiększają swoją militarną aktywność i przenoszą ją bliżej rosyjskich granic. Należy się niestety spodziewać, że Rosja nie pozostanie dłużna i w najbliższych latach może nas czekać kolejny wyścig zbrojeń.
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU