Dotychczas pojęcie cenzury Internetu w Unii Europejskiej było zasadniczo obce. Każda z ostatnich prób podejmowanych przez unijnych komisarzy, by wprowadzić jakiekolwiek ograniczenia w swobodzie w surfowaniu po różnego rodzaju stronach internetowych, kończyła się zmasowanym oporem społeczeństw, zwłaszcza młodszego pokolenia. Poległo ACTA, polegnie też zapewne ACTA2 (jak roboczo nazwano projekt dyrektywy o prawach autorskich). Tymczasem polski rząd nie próżnuje i bardzo poważnie rozważa wprowadzenie w naszym kraju zmasowanej cenzury treści w sieci, co po raz kolejny zbliżałoby nasz kraj do takich oaz wolności obywatelskich jak Rosja, Białoruś lub Chiny, gdzie cenzura jest w zasadzie totalna.
Dziennik Gazeta Prawna ujawnił swoje ustalenia, wynikające z pisma wiceminister zdrowia Józefy Szczurek-Żelazko do sekretarz Stałego Komitetu Rady Ministrów. Mowa w nim o planach powstania “centralnego rejestru domen internetowych, służących do oferowania towarów i usług niezgodnie z przepisami prawa”. Prawo do “dorzucenia” takiej domeny do rejestru mieliby mieć ministrowie finansów, infrastruktury, zdrowia i cyfryzacji, Prezes UOKiK, szefowie KNF i sanepidu. Operacja kilku ministerstw wygląda zatem na wykorzystanie szlaku, jaki udało się przetrzeć ministrowi finansów w walce z firmami bukmacherskimi tj. wskazania firmom dostarczającym Internet wykazu stron do zablokowania swoim klientom. Jakie będą rzeczywiste przesłanki wpisania danej domeny na taką “czarną listę” dziś nie wiemy, obecnie mowa o ochronie praworządności. Tyle tylko, że wyposażenie zideologizowanego rządu, mającego zapędy do wychowywania obywateli na własną modłę, uruchamia tu olbrzymie pole do nadużyć. Apteki internetowe, gdzie “może” pojawić się pigułka “dzień po”, strony doradców podatkowych z pomysłami na optymalizację podatkową czy portale publicystyczne, które ujawniając patologię władzy, “mogą” naruszać dobre imię władzy, czy ujawniać “tajne” informacje. Lista potencjalnych “ofiar” takiej samowolki i swobody interpretacyjnej w określaniu co jest niezgodne z przepisami prawa, może być olbrzymia i w zasadzie nieograniczona.
Próba wyposażenia resortów w uznaniowe prawo do blokowania wskazanych przez nią stron internetowych to ruch w szalenie niebezpiecznym kierunku, co głośno krytykują eksperci. Dla DGP wypowiedział się choćby Krzysztof Izbebski z fundacji ePaństwo: “Oceniam działania rządu jako przejaw słabości wobec negatywnych zjawisk współczesnego życia. Pytanie, jak bardzo negatywny wpływ będzie miało to na wolność pozyskiwania informacji”, oraz Patryk Wachowiec, analityk prawny z Forum Obywatelskiego Rozwoju: – Pomysł kilku ministerstw jest doskonałym przykładem na to, jak państwo nie powinno regulować zasad korzystania z internetu.
Ciekawe jest jednak, czy pomysł zyska akceptację Komitetu Politycznego PiS – nie od dziś wiadomo, że Jarosław Kaczyński boi się masowych protestów, a na takie z pewnością musiałby się przygotować, gdyby plany cenzury weszłyby w fazę wdrażania. Dowiemy się z pewnością w najbliższych miesiącach.
Źródło: DGP
fot. flickr/KPRM
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”200″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU