Z ostrym protestem ze strony rosyjskiego ambasadora przy NATO spotkało się podpisanie przez Polskę i Stany Zjednoczone umowy na dostarczenie nowoczesnych pocisków manewrujących dla polskiego lotnictwa. Sprawa dotyczy zakupu 70 pocisków JASSM-ER typu powietrze-ziemia, które są w stanie eliminować cele naziemne z bezpiecznej odległości, poza zasięgiem wrogiej obrony przeciwlotniczej.
Właśnie z tego ostatniego powodu Rosjanie mówią o negatywnym wpływie kontraktu na bezpieczeństwo Europy. Celem zakupu pocisków było umożliwienie naszym siłom zbrojnym zwalczania rosyjskich zaawansowanych systemów obrony przeciwlotniczej, m.in będących dumą rosyjskiej armii wyrzutni typu S-400. Ma to olbrzymie strategiczne znaczenie w kontekście potencjału militarnego Obwodu Kaliningradzkiego. Wyrzutnie S-400 mogą niszczyć cele powietrzne w zasięgu, zależnie od wersji, od 40 do 400 km, natomiast pociski S-300 do 150-200 km. Oznacza to, że w sytuacji teoretycznego konfliktu z Rosją, prawie cała północna Polska znalazłaby się w zasięgu rosyjskiej obrony przeciwlotniczej. Doprowadziłoby to do sytuacji, w której lotnictwo NATO nie mogłoby swobodnie operować na naszym własnym terytorium, natomiast lotnictwo rosyjskie w tym samym czasie bezkarnie atakowałyby cele na północy kraju. Z tego punktu widzenia niezbędnym było uzyskanie możliwości eliminacji rosyjskich wyrzutni, bez narażania się na atak odwetowy. Właśnie temu służą pociski JASSM-ER, które mają zasięg od 375 do aż 925 km.
NATO dysponuje wprawdzie bardzo licznym arsenałem tego typu pocisków, ale w politycznych rozgrywkach z Moskwą bardzo istotna jest samodzielność militarna Polski w sytuacji zagrożenia z Kaliningradu. W ten sposób maleje wartość przetargowa samego Kaliningradu w rozmowach Rosji z naszymi zachodnimi sojusznikami. Obecnie sojusz posiada w stosunku do Rosji miażdżącą przewagę jeśli chodzi o siły powietrzne, dlatego sprawna obrona przeciwlotnicza nabiera dla naszych wschodnich sąsiadów podstawowego znaczenia. Z punktu widzenia Rosji, Kaliningrad jest buforem, który pozwoliłby jej na czasowe zatrzymanie lub przynajmniej spowolnienie reakcji NATO, dając tym samym swobodę działania choćby na terenie państw bałtyckich.
Przesunięcie sił NATO na wschodnią flankę oraz ostatni zakup MON są z pewnością postrzegane w Moskwie jako zagrożenie dla, i tak w ich oczach maksymalnie ograniczonej, strefy wpływów we wschodniej Europie. Stąd naturalna jest próba ugrania ustępstw przez groźby zaostrzenia stosunków politycznych. Jednak jest to tylko gra polityczna, ponieważ ostatnie lata przyniosły znaczne wzmocnienie zdolności bojowych armii rosyjskiej, które dla utrzymania równowagi sił musi się spotkać z reakcją sojuszu. Nowy kontrakt MON to z pewnością dobry krok ku umocnieniu bezpieczeństwa Polski, dlatego powinniśmy dalej dążyć do wzmocnienia potencjału obronnego naszych sil zbrojnych, nie oglądając się na protesty naszego wschodniego sąsiada.
fot. MON
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU