Nie jest tajemnicą, że Jarosławowi Kaczyńskiemu marzy się pełnia władzy. Chodzi nie tylko o to, by skupić wszystkie kompetencje w jednych rękach, ale przede wszystkim, by sprawować władzę nieograniczoną nawet przez czynnik, który potrafi zburzyć wszystko – czas.
Demontaż Trybunału Konstytucyjnego oraz niechybny skok na władzę sądowniczą mogą służyć temu, by za pomocą wymyślonych przez siebie ustaw, PiS dokonało diametralnej zmiany ustroju w naszym kraju.
Istnieje kilka hipotez tłumaczących tak pospieszne i agresywne działanie partii rządzącej:
- Po prostu wygrać kolejne wybory
Pierwsza z teorii mówi, że Prawo i Sprawiedliwość rozbudowanym programem socjalnym, połączonym z rozbudowaną prorządową i antyopozycyjną propagandą, korzystając ze zmieniających się nastrojów społecznych, po prostu w cuglach wygra kolejne wybory. W ujęciu tym działania partii rządzącej budować będą taką narrację, która bez potrzeby bardziej agresywnych działań sama obroni się w dniu wyborów. Hipoteza ta zakłada wygaszenie działań zaczepnych na około rok przed wyborami i następnie chwalenie się realizacją obietnic wyborczych, połączone z ciągłymi działaniami medialnymi wymierzonymi w opozycję. Strategia ta oparta jest o proste założenie – ludzie mają krótką pamięć. To, że PiS rozwalił przed 4 laty Trybunał, czy przyjął w ten, a nie inny sposób budżet, nie będzie większości wyborców przeszkadzać, o ile nie skończą się pieniądze na socjalne fajerwerki.
Powyższy wariant jest dla prezesa Kaczyńskiego o tyle ryzykowny, że dowodzona przez niego partia pomimo roku rządzenia nie zyskała nic w sondażach. Poparcie dla PiS kształtuje się na podobnym poziomie, jak w trakcie wyborów parlamentarnych w 2015 r. Żeby scenariusz ten miał sens, poparcie to w pierwszym roku rządów Prawa i Sprawiedliwości powinno jednak wzrosnąć.
Wydaje się że strateg, za jakiego należy uznać Jarosława Kaczyńskiego, nie zdecyduje się na ten jakże ryzykowny wariat. Im dłużej będzie rządził i bardziej agresywnie będzie Polskę “naprawiał”, tym większe ryzyko, że poparcie spadnie. Ponadto niektóre działania PiS są na pograniczu prawa lub wręcz je łamią. Kaczyński musi obawiać się odpowiedzialności, chociażby przed osławionym Trybunałem Stanu, którym tak wszyscy straszą. Co prawda jemu samemu teoretycznie on nie grozi, ale ilość marionetek, rękoma których Prezes wykonuje swoją wolę, jest liczna.
Z tego właśnie powodu szansa na realizację powyższego scenariusza wydaje się być niewielka.
- Model węgierski – zmiana ordynacji wyborczej
Jarosław Kaczyński wielokrotnie zapowiadał, że chciałby mieć Budapeszt w Warszawie, zaś jego fascynacja poczynaniami premiera Węgier Victora Orbana jest powszechnie znana. Póki co PiS skrzętnie realizuje scenariusz węgierski. Zakłada on:
- Partia wygrywa wybory “wbrew elitom i mediom”,
- media państwowe są przybudówką rządu – zrobione,
- paraliż Sądu Konstytucyjnego – zrobione,
- przebudowa wymiaru sprawiedliwości – w trakcie,
- zmiana ordynacji wyborczej – wkrótce?
Jak wynika z analizy ponad rocznych rządów Prawa i Sprawiedliwości, partia Kaczyńskiego skrzętnie idzie śladami Orbana. Media narodowe zostały odzyskane, TK jest już jedynie wydmuszką, zaś reforma prokuratury i sądownictwa trwa w najlepsze.
Dlaczego rozmontowanie Trybunału było takie istotne? Dlatego, że politcy PiS, ze Zbigniew Ziobrą na czele, chcąc wprowadzić “gruntowne reformy” musieli mieć pewność, że krnąbrny Trybunał pełny kolesi z PO tych zmian nie zablokuje.
Sparaliżowanie Trybunału było kluczowe dla realizacji strategii, mającej na celu utrzymanie przez PiS władzy na kolejną kadencję.
Strategia ta bazuje na zmianie obowiązującej w naszym kraju ordynacji wyborczej, z obowiązującego obecnie systemu proporcjonalnego na system mieszany. Po raz kolejny widać fascynację Orbanem i naśladownictwo jego poczynań. Premier Węgier po zdobyciu władzy najpierw sparaliżował Sąd Konstytucyjny, by ten zbytnio mu nie przeszkadzał. Następnie przystąpił do zmiany ordynacji na wariant dla siebie korzystny.
Obecnie wybory do Sejmu, zgodnie z obowiązującą w Polsce Konstytucją, przeprowadzane są według nastepujących zasad:
- na terenie kraju istnieje 41 okręgów wyborczych,
- wybory są proporcjonalne,
- próg wyborczy wynosi 5 % dla partii, 8 % dla koalicji,
- mandaty przydzielane są w systemie D’Hondta (premiującego duże partie).
Zmiana ordynacji z proporcjonalnej na mieszaną zakłada wybór części posłów w ramach głosowania proporcjonalnego, zaś części posłów w ramach jednomandatowych okręgów wyborczych.
W wyborach parlamentarnych 2014 roku Fidesz, partia Viktora Orbana, zgarnęła 95 ze 106 dostępnych mandatów wybieranych w ramach JOW, a “jedynie” 40 % mandatów rozdzielanych w systemie proporcjonalnym.
Z racji, że jednomandatowe okręgi wyborcze z definicji premiują duże partie, wprowadzenie ich w części okręgów będzie PiS-owi bardzo na rękę. W ten sposób partia Jarosława Kaczyńskiego na starcie eliminuje część konkurencji politycznej, zmuszając de facto opozycję do wystawienia wspólnej listy. Jeżeli opozycja się nie dogada, PiS zwycięstwo ma w kieszeni, gdyż JOW-y działają na zasadzie “zwycięzca bierze wszystko”.
W wariancie tym wystarczy wygrać zdecydowanie w okręgach, w których obowiązują zasady jednomandatowe, zaś ewentualna porażka w części proporcjonalnej nie będzie dla PiS miała znaczenia.
Przy okazji zmiany ordynacji wyborczej Prawo i Sprawiedliwość niechybnie zmieni granice okręgów wyborczych, korygując je tak, by dać własnym kandydatom na starcie fory. Wystarczy popatrzeć na dane historyczne z poprzednich wyborów, by sprawdzić gdzie powinny być okręgi jednomandatowe, a gdzie proporcjonalne i jaki powinny mieć zasięg.
Takie grzebanie w systemie wyborczym mógłby zakwestionować Trybunał Konstytucyjny. Teraz jak na dłoni widać, dlaczego jego paraliż był dla PiS-u priorytetem numer jeden.
Wprowadzenie ordynacji mieszanej, skrojonej pod partię rządzącą jest wysoce prawdopodobne, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że jest to dokładnie ten sam scenariusz, który miał miejsce na Węgrzech i do którego tak często nawiązuje Jarosław Kaczyński.
- Fałszowanie wyborów – wariant siłowy
Na wstępie chciałbym podkreślić, że uważam ten scenariusz za wysoce nieprawdopodobny. Zarówno rozwiązanie polegające na wyciszeniu emocji, posypywaniu socjalem, by spokojnie wygrać wybory, jak i zmiana ordynacji są dla PiS korzystniejsze, mniej ryzykowne i co za tym idzie bardziej prawdopodobne w realizacji.
W tym surrealistycznym scenariuszu, rodem z orwellowskiego koszmaru, PiS demontuje wymiar sprawiedliwości, obsadzając kluczowe stanowiska własnymi, posłusznymi ludźmi. Biorąc pod uwagę pogarszające się nastroje społeczne i spadek poparcia dla Prawa i Sprawiedliwości, partia nie decyduje się na wariant zmiany ordynacji, bojąc się otwartej konfrontacji na ulicach. Zamiast tego Ziobro i spółka odkładają batalię na później.
W powyższym wariancie stopień zdesperowania Kaczyńskiego jest tak wysoki, że gotów jest on wprowadzić wariant znany z krajów demokracji ludowej, gdzie wybory stają się farsą, zaś wojsko, policja i Obrona Terytorialna pilnują porządku i pacyfikują ewentualnych przeciwników.
Scenariusz ten jest mało prawdopodobny, a opcja nr 2 (zmiana ordynacji) powoduje, że nie ma potrzeby jego wprowadzania. Po co wypowiadać otwartą wojnę, jeżeli można za pomocą mediów narodowych budować narrację, że obecny system polityczny jest przegniły i dla realizacji wielkiego programu odbudowy Polski potrzebna jest zmiana ordynacji wyborczej.
Nie zmienia to faktu, że scenariusz siłowy, połączony z fałszowaniem, wyborów spędza sen z powiek najzagorzalszym przeciwnikom PiS, jak i osobom, które uważają, że Prezes nie cofnie się przed niczym.
Agresywne działania PiS, połączone z potencjalnym brakiem zahamowań powodują, że wielu komentatorów życia politycznego zastanawia się, czy PiS jedzie po bandzie, bo planuje działanie zgodnie ze starą maksymą: “raz zdobytej władzy, nie oddamy nigdy”…
fot. flickr/ KPRM/P.Tracz
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU