W obrazie, jaki przez lata tworzyło Prawo i Sprawiedliwość, partia ta zawsze kreowała się na ugrupowanie bezwzględnie walczące z korupcją w życiu publicznym i bezkompromisowo ją zwalczające. W praktyce sytuacja wcale nie jest taka różowa, bowiem za słowami nie tylko nie idą realne czyny (CBA w dużej mierze jest formacją wykorzystywaną do politycznej walki, a nie do realnej walki z korupcją), a czasem wręcz rozwiązania legislacyjne rządu idą dokładnie w przeciwnym kierunku, niż wymagałoby tego trzymanie się światowych wytycznych dotyczących praktyk antykorupcyjnych.
Przez ostatnie 2,5 roku zrezygnowano z apolitycznej i eksperckiej służby cywilnej, zlikwidowano konkursy na kierownicze stanowiska państwowe, poszerzono zakres dyskrecjonalnych kompetencji urzędników administracji centralnej i znacznie utrudniono egzekwowanie transparentności życia publicznego. W kontekście już podjętych i przeprowadzonych przez PiS rozwiązań, zapowiedź ustawy o jawności życia publicznego brzmi jak nieśmieszny żart. Tym bardziej, że nawet w rządzie, pod samym nosem premier Szydło a obecnie premiera Morawieckiego zupełnie bezkarne pozostaje ignorowanie zapisów ustawy o ograniczeniu prowadzenia działalności gospodarczej przez osoby pełniące funkcje publiczne, tj. tzw. ustawy antykorupcyjnej z 1997 r. Przepisy te nakazują członkom Rady Ministrów i szefom urzędów centralnych składanie do PKW rejestru korzyści.
W rejestrze trzeba podać informacje o zasiadaniu w instytucjach i spółkach czy fundacjach, otrzymanych darowiznach od podmiotów o wartości powyżej 50 proc. najniższego wynagrodzenia za pracę czy wyjazdach zagranicznych (np. sponsorowanych przez instytucje czy firmy prywatne). Rejestr jest uzupełnieniem oświadczenia majątkowego i musi być wypełniany do 30 dni od przyjęcia korzyści, także przez małżonków ministrów. Tymczasem pełnomocnik premiera ds. dialogu międzynarodowego, senator Anna Maria Anders obowiązek ten ostentacyjnie omija – przez 2,5 roku nie tylko nie poinformowała o żadnej z korzyści uzyskanych w ramach pełnienia swoich obowiązków (choć biorąc udział w dziesiątkach spotkań polonijnych, z przedstawicielami innych państw i ich biznesów z pewnością takowych doświadcza), ale wręcz w ogóle nie złożyła do PKW zgłoszenia do tego ważnego z punktu widzenia transparentności życia publicznego rejestru. Niestety, przepisy są tak skonstruowane, że w przeciwieństwie do oświadczenia majątkowego, za brak prowadzenia rejestru korzyści nie jest przewidziana żadna sankcja. Choć o problemie tym wiedzą kolejne ekipy rządzące, żadna z nich nie pali się do zmian w przepisach. Także kreujące się na walczące z korupcją Prawo i Sprawiedliwość.
Rzeczpospolita, opisująca tę sprawę zwraca uwagę, że rejestr może zawierać bardzo istotne informacje, o czym niedawno przekonali się niemieccy politycy. W maju wybuchł tam skandal, kiedy się okazało, że to Rosjanie opłacili politykom AfD podróż do domu wyczarterowanym za ponad 25 tys. euro luksusowym samolotem – niemieccy politycy nie wykazali tego w rejestrze. Pani Anders jest urzędnikiem rządowym, która reprezentuje Polskę i jej interesy poza naszymi granicami – niezwykle istotne jest, by obywatele wiedzieli, czy miliardowe interesy dotyczące polskiego przemysłu zbrojeniowego, zawierane z administracją USA nie odbywają się w sposób nie do końca legalny.
Senator Anders nie odpowiedziała na pytania “Rzeczpospolitej”. Być może pod naporem mediów do tablicy zostanie wywołany jej szef.
Źródło: Rzeczpospolita
Fot. Shutterstock/Darek Warczakoski
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”200″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU