Założeniem pomysłu cotygodniowych wizyt przedstawicieli partii rządzącej w mniejszych i większych miastach Polski było z pewnością przywrócenie wśród obywateli wrażenia, że władza Prawa i Sprawiedliwości jest blisko ludzi, że słucha ich potrzeb i wcale nie jest tak oderwana od rzeczywistego świata, jak wskazywać by mogły ostatnie miesiące. Niestety, choć władza dysponuje praktycznie nieograniczoną możliwością kreowania przedstawianej rzeczywistości na tych spotkaniach w mediach publicznych (gdzie oczywiście zgodnie z założeniem wdzięczny za dobrą zmianę suweren maślanymi oczami wpatruje się w swoich dobrodziejów), to jeśli chodzi o media prywatne i przede wszystkim sieci społecznościowe relacje z tych spotkań radykalnie niszczą zakładany efekt.
Atmosfera spotkań jest coraz gorętsza, a z sali pada coraz więcej niewygodnych dla rządzących pytań, których nie udało się wcześniej sprawdzić na karteczkach, zbieranych przez prowadzących spotkanie. Gdy nie ma sejmowego nadzoru Beaty Mazurek i Ryszarda Terleckiego, a posłowie zostawieni są sami sobie, politycy PiS plotą na spotkaniach z twardym elektoratem trzy po trzy, mówiąc często to, co naprawdę myślą a w Sejmie powiedzieć się boją. Stąd też wypowiedzi o odszczurzaniu (marszałek Kuchciński i choćby wczoraj Stanisław Piotrowicz), pozamykaniu niepokornych do więzień i narzekaniu na demokrację (Joanna Lichocka) i wiele innych. Do tego dochodzą poważne awantury, którymi kończą się spotkania pisowskich notabli.
Tylko wczoraj w burzliwy sposób zakończyły się spotkania premiera Morawieckiego w Gdańsku i marszałka Kuchcińskiego pod Radomiem. Rządzący niczym katarynki nawijają przekaz dnia o wielkich sukcesach rządu a tu niepokorny suweren nie chce spijać każdego słowa z ust władzy tylko ma czelność wyrażać swoją dezaprobatę. Do tego dochodzi bezduszność władzy na postulaty niepełnosprawnych w Sejmie, ograniczanie prawa wstępu do Sejmu czy pisanie historii na nowo i awantura gotowa. Druga i czwarta osoba w państwie, w ten sam weekend musi uciekać pod ochroną Służby Ochrony Państwa ze spotkania z suwerenem – obrazki z pewnością nie do pozazdroszczenia. Miały być świetnym materiałem na spoty wyborcze Prawa i Sprawiedliwości, bardziej przydadzą się opozycji, by pokazać wkurzonego suwerena. Trudno oczekiwać, by Morawieckiemu właśnie o taki efekt chodziło ale premier uciekający z sali stoczni gdańskiej w czasie gdy tłum skanduje “Solidarność” przypomina obrazki z lat 80 tych. Tylko to obecna władza stoi tam, gdzie PZPR.
Na nic się zdadzą tłumaczenia, że gorąca atmosfera na spotkaniach z wyborcami to wina “zorganizowanych bojówek z Komitetu Obrony Demokracji” – obraz idzie w świat i nic z tym władza zrobić nie może. Zwrócił na to uwagę Michał Kolanko z “Rzeczpospolitej”.
PiS nie ma wyjścia jak mówić o "bojowkacu KOD" zakładających spotkania. Ale ogólny efekt jest taki, że wygląda na to, że suweren jest wkurzony.
— Michał Kolanko (@michal_kolanko) May 20, 2018
Co ciekawe, choć spotkania z pewnością nie spełniają zamierzonej roli to jak mówiła dziś rzecznik rządu Joanna Kopcińska w Radiu Zet partia rządząca nie zamierza od nich odstępować. Widać walka o wyborców centrum to już przeszłość i teraz liczy się przede wszystkim wrażenie oblężonej twierdzy i mobilizowanie twardego elektoratu. Czy słusznie? Zobaczymy w następnych miesiącach.
fot. Kancelaria Sejmu/Krzysztof Białoskórski
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”200″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU