Obniżenie wieku emerytalnego okazało się być niczym innym jak horrendalnie kosztownym chwytem marketingowym. Zmiana, która miała przywrócić sprawiedliwość osobom starszym, pracującym ponad siłę, stała się kolejnym narzędziem do uderzenia w kieszeń podatnika.
Prawa ekonomii nie omijają polskiego rządu, dlatego politycy Prawa i Sprawiedliwości dość szybko zmierzyli się z lawinowo rosnącymi problemami budżetowymi. Jednak nie zniechęciło to partii Jarosława Kaczyńskiego, której politycy nie przestają zaskakiwać kreatywnością w manipulowaniu faktami, w celu utrzymania sondażowych słupków.
Zarówno przy obniżeniu wieku emerytalnego jak i podwyższeniu kwoty wolnej od podatku, zastosowano ten sam schemat.
Najpierw robi się medialne show, proponując zmiany, które trafią na podatny grunt wśród znacznej części wyborców. Następnie rząd dokłada szeregu starań, aby z wprowadzanych zmian skorzystała jak najmniejsza grupa odbiorców, najlepiej tylko wyborców partii władzy. W przypadku kwoty wolnej polegało to na zaproponowania absurdalnych warunków zmian, na których skorzystają głównie osoby niepracujące, a nie zyska czy wręcz straci wielokrotnie większa grupa pracujących Polaków. W przypadku emerytur sytuacja jest bardziej skomplikowana.
Po pierwsze PiS próbuje wg zasady “mieć ciastko i zjeść ciastko” doprowadzić do sytuacji, w której wiek emerytalny byłby wprawdzie obniżony, ale obywatele wcale nie przechodziliby wcześniej na emeryturę. Emeryci będą mieli do wyboru wcześniejszą głodową emeryturę albo pracowanie dłużej w zamian za wyższe wypłaty. Można to nazywać zachętami, ale w rzeczywistości jest to szantaż ekonomiczny, nie pasujący do rzekomej troski rządu o godną starość Polaków. Rząd stał się nawet bardziej przewrotny, ponieważ możemy spodziewać się uderzenia w możliwość dorabiania na emeryturze, co jest patologią, gdyż emerytura nie jest państwową jałmużna, ale ciężko odłożonymi oszczędnościami.
Jednak tym co najbardziej oburza jest desperacka próba szukania oszczędności na kolejnych grupach Polaków.
Prawo i Sprawiedliwość nieustająco stara się zbudować wśród swoich wyborców poczucie krzywdy, które następnie wykorzystuje do zbudowania podziału między swoimi zwolennikami i resztą społeczeństwa. Kiedy przypnie się komuś łatkę agenta, komucha czy złodzieja, to potem władza ma prawo zrobić wszystko. Przykładem takiej taktyki rodem z autorytaryzmu są ustawy zmniejszające emerytury osobom, które choć jeden dzień przepracowały w armii lub innych nie tylko agenturalnych instytucjach PRL (policja, strażacy). PiSu nie obchodzą zasługi poszczególnych osób dla wolnej Polski, w której wiele osób przepracowało większość życia, bo liczą się oszczędności. Świadczenia na rzecz oprawców z byłego systemu słusznie powinny być ograniczone, ale takie próby już były wcześniej dokonywane i dotyczyły tylko okresu PRL, podczas gdy nowe pomysły PiS służą głównie obcięciu świadczeń za pracę już w III Rp.
Trzeba brać poważnie pod uwagę kolejny niecodzienny pomysł autorstwa ZUS, który zakłada likwidację górnego limitu składki emerytalnej. W skrócie chodzi o to, że obecnie od dochodów powyżej progu 30 średnich pensji, składki ZUS już się nie odprowadza, aby zapobiec późniejszemu wypłacaniu zbyt wysokich emerytur. Jako, że pomysł nie zakłada powiązania wzrostu składki ze wzrostem emerytury, oznacza on wprowadzenie tylnymi drzwiami nowego podatku.
Jednak można łatwo przewidzieć, że powyższe rozwiązania to wciąż za mało aby pokryć rosnące wydatki, dlatego nieuchronnie usłyszymy o kolejnych podwyżkach podatków lub wprowadzaniu nowych, które uderzą nas po kieszeni. Margaret Thatcher mówiła, że nie ma czegoś takiego jak państwowe pieniądze. Jest to prawda, którą nasze społeczeństwo powinno w końcu przyswoić, aby nie dawać oszukiwać się politykom, którzy obiecują Polakom prezenty za ich własne pieniądze.
fot. flickr/P. Tracz / KPRM
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU