Mateusz Morawiecki dołączył właśnie do grona polityków, których gubi ich nadmierna ambicja. Premier chciał bowiem zrealizować szereg reform w krótkim czasie, co doprowadziło do niebezpiecznych efektów ubocznych. Okazuje się bowiem, że emerytalna reforma Morawieckiego stała się zagrożona, ponieważ może okazać się nie do udźwignięcia dla gospodarki. Z tego powodu w rządowych kręgach rozważane jest odsunięcie w czasie, a nawet zrezygnowanie z likwidacji limitu wynagrodzenia, powyżej którego nie odprowadza się składek. Oznacza to, że rząd może pożegnać się z 5,5 mld zł planowanych wpływów.
Na czym polegał błąd premiera?
Mateusz Morawiecki zbyt dużą wagę przywiązywał do arytmetyki budżetu, a za małą do realiów prowadzenia działalności gospodarczej w Polsce. W efekcie w czasie zbiegło się realizowanie dwóch reform. Mowa o Pracowniczych Planach Kapitałowych (PPK) oraz likwidacji omawianego limitu oskładkowania pensji (obecnie na poziomie 30-krotność średniego wynagrodzenia). PPK wchodzą bowiem w życie od stycznia 2019 roku, a równocześnie przyjęte zmiany w limitach składek także przesunięto o rok tworząc bardzo niekorzystną zbieżność terminów. W kręgach rządowych nie wzięto pod uwagę, że obie zmiany to dodatkowe obciążenia przedsiębiorców, które wpłyną na istotne podniesienie kosztów pracy. Same PPK oznaczają dodatkowe koszty rzędu 1,5-4% podstawy składek na ubezpieczenie emerytalne i rentowe, które byłyby już obowiązkowym wkładem pracodawcy. Jeśli nałożyć na to finansowe konsekwencje likwidacji limitu, to w dużych przedsiębiorstwa, korporacjach o najwyższych wynagrodzeniach, koszty poszybowałyby w górę. Jednak oznaczałoby to nie tylko potencjalne obniżenie konkurencyjności firm, ale także paradoksalnie straty dla budżetu, ponieważ istnieje droga ucieczki przed planowanymi zmianami. W wielu firmach rozważa się bowiem przejście z etatów na samozatrudnienie.
O kłopotach rządu wiele mówi decyzja Andrzeja Dudy, który w trybie prewencyjnym skierował ustawę o likwidacji limitu składek do Trybunału Konstytucyjnego. Nawet w oficjalnych wypowiedziach przedstawicieli rządu widać poważne wątpliwości. O przesunięcie wejścia w życie nowych przepisów na 2020 r mówiła ostatnio nawet minister przedsiębiorczości i technologii Jadwiga Emilewicz. Zgodnie z doniesieniami interia.pl wielu współpracowników i doradców premiera ma wywierać na niego naciski, aby pomysł całkowicie zarzucić. W tle całego sporu jest poważny efekt uboczny reformy, jakim jest dopisania do kont ubezpieczonych ok. 100 mld zł, co w dłuższej perspektywie znacznie zmniejsza korzyści odnoszone przez budżet w wyniku zmian. Może się zatem okazać, że ostatecznie głośna reforma PiS, zamiast wejść w życie, trafi na śmietnik historii.
Źródło: interia.pl
fot. Flickr/KPRM
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”220″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU