Komisja Kodyfikacyjna Prawa Pracy, powołana jeszcze za czasów premier Beaty Szydło, w połowie marca przekazała opracowane przez siebie rekomendacje zmian do Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki społecznej. Komisja miała na celu pracować nad wyeliminowaniem tzw. umów śmieciowych oraz ustanowieniem nowego Kodeksu Pracy, który, mimo wielokrotnych nowelizacji nie przystaje do dzisiejszych realiów rynku pracy, a to z uwagi na fakt, że wszedł on w życie 43 lata temu. Niestety, pośpiech wymuszony przez rząd na Komisji Kodyfikacyjnej nie przysłużył się kształtowi projektu nowego Kodeksu pracy. Przedstawione ministerstwu propozycje najprawdopodobniej nie doczekają się publikacji, gdyż wg minister Rafalskiej “nie służą ani uważnej debacie, ani jakiejś sprawiedliwej ocenie dorobku Komisji Kodyfikacyjnej”. Strona rządowa ma się teraz ustosunkować do otrzymanych materiałów i zdecydować o tym, które z propozycji trafią do projektu. Dziś głos samych ekspertów Komisji Kodyfikacyjnej mówi, że dokument przez nią wypracowany nie powinien wejść w życie. Oprócz krytykowanego zagmatwania, liczącej ponad tysiąc artykułów objętości projekt zawiera wiele co najmniej kontrowersyjnych zapisów.
Między innymi dowiadujemy się o tym, że pracodawcy otrzymają furtkę do zwalniania kobiet w ciąży. Będzie to możliwe w wypadku, gdy kobiety zatrudnione będą w zastępstwie, bądź w firmie liczącej poniżej 10 pracowników. Choć duże firmy bedą mogły wręczyć ciężarnym pracownicom wypowiedzenie zmieniające, jeśli nie będzie możliwości dodatkowego zatrudnienia np. przeniesienia na inne stanowisko oraz wypłacenie dodatku wyrównawczego, w wypadku gdyby było gorzej opłacane to ochrona przed zwolnieniem zostanie ograniczona w wyżej wymienionych przypadkach. Jeśli zaś utrzymywanie pracownicy będzie dla firmy nieekonomiczne, pracodawca będzie mógł ją za zgodą Państwowej Inspekcji Pracy zwolnić. Zaproponowane zapisy mogą być sprzeczne z obowiązującą w Unii dyrektywą 92/85 chroniącą przed zwolnieniem w trakcie ciąży.
Wśród wielu kontrowersyjnych punktów przekazanej min. Rafalskiej propozycji, jeden jest wart szczególnego podkreślenia. Komisja powstała w celu wyeliminowania nadużywania tzw. umów śmieciowych. Ta sama konstrukcja, tylko pod zmienioną nazwą: “umowa o pracę sezonową, dorywczą i nieetatową”, ciągle nie daje pracownikom żadnej ochrony. “Nie ma tam żadnej stabilizacji zatrudnienia. Nie chroni się ani pracowników w wieku przedemerytalnym, ani kobiet w ciąży, ani na urlopach czy zwolnieniach lekarskich. Innymi słowy, to sygnał, że jeśli pracownik zdecyduje się skorzystać z L4, to można go w czasie zwolnienia pozbawić pracy.” – mówi wiceprzewodnicząca Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Pracy. Jedyne co uzyskają pracownicy to prawo do kilkudniowego urlopu i świadectwo pracy. Umowy o dzieło i umowy zlecenia nie znikną, jednak zostaną obarczone dużymi ograniczeniami dla spełniających kryteria samozatrudnionych wykonujących pracę okazjonalnie w wymiarze do 32 godzin w miesiącu.
Resort Rodziny i Pracy minister Rafalskiej nie brał udziału w pracach Komisji. W jego gestii jest skorzystać z wielu spowodowanych pośpiechem propozycji, wszystko w nich zmienić, bądź schować w szafie. Przyjęcie propozycji ograniczających ochronę ciężarnych kłóci się bowiem z prorodzinną retoryką rządu, a fikcyjne zniesienie umów śmieciowych świadczy o tym, że kosztem publicznych pieniędzy eksperci pracowali nad prawnym bublem. W takim wypadku niemożliwe jest uniknięcie wizerunkowej wpadki rządu, który pochopnie wziął się za pracę nad nowym Kodeksem Pracy. Najbardziej prawdopodobne jest jednak, że przynajmniej w tej kadencji Kodeks nie wejdzie w życie.
Źródło: Gazeta Wyborcza
Fot. KPRM
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU