Rząd w swoich działaniach ciągle chwali się walką z nierównościami społecznymi i niesprawiedliwymi przywilejami. Taki humanitarny cel przyświecał także obniżce wieku emerytalnego, która wprowadziła ZUS na równię pochyłą do bankructwa. Mateusz Morawiecki, aby oddalić widmo głodowych emerytur wpadł jednak na pomysł Pracowniczych Planów Kapitałowych, które zastąpiłyby dotychczasowe OFE jako element “prywatnego” oszczędzania na emerytury. Okazuje się jednak, że rozwiązania rządowe nie będą służyły tym, którzy są najbardziej zależni od państwowych emerytur, czyli najbiedniejszym. Rzecznik Finansowy w swojej opinii do ustawy bije bowiem na alarm, że na zmianach skorzystają tylko najbogatsi. Analizując ustawę można dojść bowiem dojść do wniosku, że powstaje nowa sfera prawnych przywilejów wzmacniających pozycję już i tak zamożnych wobec tych najsłabszych.
Rzecznik wskazuje bowiem, że zapisy do PPK są automatyczne, ale pracownik ma możliwość rezygnacji z uczestnictwa. Można się jednak spodziewać, że z tej ostatniej możliwości masową skorzystają najubożsi pracownicy. Dla najmniej zarabiających utrata rocznie około 2,8% rozporządzalnego dochodu stanowi istotną stratę, która oznacza rezygnację z realizacji konkretnych potrzeb w życiu codziennym. Państwowe zachęty są tutaj niewystarczające.
“W przypadku osób zarabiających minimalne wynagrodzenie lub nieco wyższe, program PPK nie będzie stanowił atrakcyjnego programu oszczędzania na dodatkową emeryturę. Ewentualna przyszła emerytura o kilkadziesiąt złotych wyższa w dalekiej przyszłości nie zrównoważy ubytku bieżących i tak już niskich i niezbędnych do codziennego życia dochodów”.
Rzecznik miażdży narrację rządzących, którzy promują zmiany w systemie emerytalnym w kontekście walki z ubóstwem:
“Można uznać, że proponowane w projekcie ustawy rozwiązania promują bogatych, tych którzy i tak mają z czego oszczędzać. Systemy emerytalne w swoim założeniu mają chronić przed ubóstwem i dlatego prawie wszędzie wpisane są w nich elementy redystrybucji na rzecz biedniejszych. Zobowiązanie pracodawców do uczestniczenia w tworzeniu oszczędności osób bogatych jest trochę dziwne, bowiem pracodawca wyraził już wcześniej swoje uznanie dla pracownika, dając mu bardzo wysokie wynagrodzenie“.
Jest to cios w samą konstrukcję Pracowniczych Planów Kapitałowych. Rząd promuje bowiem program na dwa sposoby. Z jednej strony dokłada symboliczną składkę powitalną 250 zł i składkę roczną 240 zł, jednak najważniejszy element ustawy kryje się w nastawianiu przeciwko sobie pracowników i pracodawców. Udział dobrowolny pracownika w PPK to już obligatoryjna dodatkowa składka ze strony pracodawcy, wynosząca 2,5% lub 4,5% podstawy składek na ubezpieczenie emerytalne i rentowe. Tym samym z praktycznego punktu widzenia mówimy o realnej podwyżce podatków i wzroście kosztów pracy.
Zarzuty rzecznika są bardzo zasadne, ponieważ rządowi nie chodziło o wsparcie najbiedniejszych, ale o maksymalizację środków w systemie w miejsce luki po znacjonalizowanych środkach z OFE. Obciążając pracodawców w większości kosztami “dobrowolnych składek”, premier stworzył pokusę, żeby zrezygnować z części dochodów, ponieważ w zamian dostanie się coś “za darmo”. Z tego względu rzecznik wyraża zastrzeżenia do braku górnego limitu państwowego wsparcia dla oszczędzających, co jest sprzeczne z zasadami dotychczasowego systemu emerytalnego:
“Nie ma żadnego uzasadnienia społecznego dla uzupełniana oszczędności osób zarabiających ponad określoną granicę, np. 2-krotność przeciętnego wynagrodzenia (a nawet mniej), których własna składka jest i tak wysoka, a ponadto wspomożona (nawet podwojona) przez zatrudniającego. Właśnie ta kwota przeznaczona na dopłaty roczne mogłaby być inaczej dzielona, degresywna wraz ze wzrostem wynagrodzenia. Stałaby się wówczas elementem redystrybucji na rzecz osób z przyszłymi niskimi emeryturami”.
Tym samym, w obecnym wariancie ustawy tworzymy sytuację, gdzie osoby zamożne otrzymają możliwość atrakcyjnego pomnożenia swoich emerytalnych oszczędności, podczas gdy najubożsi zostaną pozostawieni na marginesie systemu. Nie byłoby nic złego w promowaniu oszczędzania, jednak pod warunkiem, że za swoje pieniądze. Wspieranie grup niebędących zagrożonymi głodowymi emeryturami za pieniądze podatnika i pracodawców nie służy rozwiązywaniu żadnych problemow społecznych, a tylko zwiększaniu panujących nierówności.
Rząd będzie miał bowiem tylko dwa wyjścia w długiej perspektywie, albo dotrzyma słowa i dojdzie do dużych dysproporcji w wysokości świadczeń emerytalnych, albo złamie swoje obietnice i PPK podzielą los OFE. W obu wariantach mamy do czynienia z antyspołeczną polityką władzy.
Źródło: interia.pl
Fot. W. Kompała / KPRM
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”220″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU