Rząd ogłosił niedawno z wielką pompą ofensywę polskiego kapitału. Dojdzie bowiem do fuzji dwóch potentatów: PKN Orlen i Lotosu, które razem ruszą na podbój zagranicznych rynków. Piękna polityczna narracja stanowi jednak tylko medialną przykrywkę dla niewygodnego dla władzy faktu. Rząd oszukał bowiem wyborców, że nie będzie wyprzedawał “klejnotów w koronie”, czyli strategicznych spółek, ponieważ na naszych oczach trwa cicha prywatyzacja Lotosu. Transakcja ta jest szczególnie druzgocąca dla narracji o repolonizacji, ponieważ do beneficjentów transakcji należy także tak znienawidzony przez władze zagraniczny kapitał.
Warto zacząć naszą analizę od obnażenia politycznego kłamstwa Mateusz Morawieckiego, czyli obiecanej “ekspansji polskiego kapitału”. Powód ten wydaje się bowiem średnio wiarygodny zważywszy na doniesienia, że jeszcze niedawny prezes spółki, Wojciech Jasiński, został odwołany w znacznej mierze dlatego, że wolał lokować zyski spółki właśnie w zagraniczne inwestycje zamiast w budowę elektrowni atomowej. Orlen kupił za jego kadencji akcje od mniejszościowych udziałowców czeskiego koncernu Unipetrol, zyskując w nim 100% głosów. Orlen decyzją poprzedniego prezesa miał prowadzić także szerokoskalowe działania biznesowe w Kanadzie, którym według medialnych przecieków nie sprzyjał rząd. Politycy pragnęli bowiem sprzedać warte miliardy złotych i przynoszące zyski spółki-córki w Ameryce Północnej i wycofać zebrany kapitał do Polski. Można zatem powiedzieć, że spółka radziła sobie w obszarze ekspansji całkiem dobrze i bez omawianej fuzji, co więcej w zeszłym roku Orlen uzyskał na czysto 7 mld zł, co sprawia, że ma kapitał na prowadzenie ambitnych działań. Nie jest to jedyny paradoks deklaracji władzy.
Wczoraj spadła polityczna głowa prezesa KGHM, kolejnego giganta, którego ambitny projekt inwestycyjny w Kanadzie w wyniku chaosu ciągłej wymiany prezesów zmienia się właśnie w finansową katastrofę. Można tu wspomnieć także inne politycznie motywowane wielkie “ekspansje”, czyli kopalnie miedzi KGHM w Chile i rafinerię w Możejkach na Litwie samego Orlenu. Obie inwestycje, każda z osobna, oznaczały kilkanaście miliardów złotych strat. Z tego względu cięcie biznesowych projektów na rzecz inwestycji motywowanych politycznie powinno budzić naszą podejrzliwość.
Co jest zatem powodem wielkiej fuzji?
Odpowiedzią są tradycyjnie ogromne pieniądze. Chodzi bowiem o zastrzyk gotówki, który przyda się na opłacenie kiełbasy wyborczej dla obywateli jak i dołów partyjnych. PKN Orlen jest bowiem bezpośrednio w zaledwie 27,5 procentach państwowy, co sprawia, że rząd nie jest w stanie dobrać się do jego potężnych zysków, ponieważ dywidenda jest dzielona proporcjonalnie, czyli trafia w większości do zewnętrznych inwestorów. Fuzja oznacza zaś, że Orlen odkupi udziały państwa w Lotosie. Budżet otrzyma kilku-miliardową wpłatę, która powinna wynieść minimum 6 mld zł. Wszystko wskazuje przy tym na to, że rząd planuje wydrenować Orlen podwójnie na potrzeby budowy elektrowni atomowej. PiS nie chce bowiem angażować w ten projekt środków budżetowych, aby nie zwiększać deficytu. Zatem rząd najpierw zgarnie środki ze sprzedaży Lotosu, a następnie zaangażuje resztę rezerw kapitałowych spółki w kosztowną inwestycję. Tym samym Orlen w wyniku decyzji rządzących nie zyska, a straci swój cenny kapitał, który mógł przeznaczyć na ekspansję zagraniczną. Wielu ekspertów wskazuje, że spółki mogą teoretycznie liczyć na korzyści wynikające z efektów synergii działalności w tej samej branży, jednak mogą wypaść one blado w stosunku do bolesnych efektów powstałych zagrożeń.
Jednak tym, co umyka wielu obserwatorom jest fakt, że dochodzi na naszych oczach do cichej prywatyzacji Lotosu. Teoretycznie pozostanie on, jak Orlen, pod kontrolą rządu, ale udział państwa we własności potentata kilkukrotnie spadnie. Udziały Skarbu Państwa w Orlenie stanowią jak wspomnieliśmy 27,5%, podczas gdy w Lotosie 53%. Po transakcji własność państwa w majątku Lotosu będzie wynosić 27% z omawiany 53%, czyli 14,5%. innymi słowy rząd wyprzedaje w ręce inwestorów 38,5% akcji Lotosu. PiS obiecywał nie wyprzedawać, jak sam nazywał, “pereł w koronie”, jednak okazał się to kolejny pusty frazes.
Warto zwrócić uwagę także na fakt, że fuzja oznacza nowe możliwości dla partyjnych dołów PiS, ponieważ Lotos zmieni status ze spółki skarbu państwa na grupę kapitałową, wychodząc spod kontroli limitów wynagrodzeń zapisanych w ustawie kominowej.
Fuzja Orlenu i Lotosu jest zatem kolejnym przykładem daleko idącej hipokryzji władzy, kiedy pod pozorem troski o majątek państwa podejmuje się decyzje prowadzące do jego dalszej degradacji.
fot. flickr/KPRM
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”220″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU