Rząd Prawa i Sprawiedliwości ugina się coraz mocniej pod naporem afery wokół nagród. Przyznanie sobie przywilejów, w wymiarze jakim nie robili tego nawet tak zaciekle krytykowani poprzednicy, mocno dotknęło wielu wyborców. Sytuację pogorszył tylko wylew arogancji polityków, od Jarosława Gowina, przez Marka Suskiego, kończąc na Adamie Lipińskim. Rząd mógł ignorować wiele wpadek, ponieważ polityka zagraniczna, problemy z kontraktami i inwestycjami są odległe zwykłemu obywatelowi, stąd nie miały bezpośredniego przełożenia na notowania partii rządzącej. Jednak pokazanie wyborcy, że PiS zamiast walczyć z “układami i kastami” sam dobrał się do “koryta”, stanowi ryzyko pożaru jakiego dobra zmiana nie zdoła opanować. Afera wokół nagród może być takim samym punktem zwrotnym dla PiS, jak afera taśmowa dla PO. Obie wszakże dotykają tego samego punktu, pokazują w jakim poczuciu wyższości i pogardy wobec zwykłego człowieka żyją elity władzy, które oderwały się od rzeczywistości życia swoich wyborców.
Z tego powodu nie wolne sądy, nie demokracja, a tylko poczucie naruszonej godności może być tym, co odwróci wielu Polaków od partii rządzącej. Nagrody i późniejsze ich medialne tłumaczenia były potężnym policzkiem dla wyborców, którym pierwszy raz od dawna nie potrafiono w jakikolwiek składany sposób wytłumaczyć sytuacji w prorządowych mediach. Zastosowana retoryka “tak było zawsze”, “należało się za ciężką pracę”, bliźniaczo przypomina słynne pogardliwe hasło “żeby było, tak jak było”, które miało obrazować arogancję opozycji i sędziów. Wyborcy PiS zostali bowiem wychowani na pogardzie dla ludzi, którzy nie potrafią zrozumieć ich codziennej walki o lepsze życie. Jednym z koronnych argumentów do zniszczenia sądów był cytat Małgorzaty Gersdorf, że “za 10 tys. można żyć tylko na prowincji”. Wtedy rozpropagowanie tej wypowiedzi przyniosło wyśmienite efekty, dziś PiS dał równie dobry materiał propagandowy w ręce opozycji.
Stąd rząd musiał znaleźć coś, co przykryje temat, zanim wymknie się jeszcze bardziej spod kontroli. Jacek Sasin ujawnił właśnie plan premiera. Mateusz Morawiecki przedstawi bowiem program ograniczenia administracji, zmniejszona zostanie m.in. liczba wiceministrów. PiS zacznie zatem udawać, że tematu nagród nie było, a obecna ekipa jest tą, która tnie przywileje. Przez dwa lata politycy zyskali sporo korzyści, a dziś liczą, że na potrzeby maratonu wyborczego przytną w paru miejscach budżety, a wyborcy nabiorą się, że elity są wciąż po ich stronie. Jacek Sasin podsumowuje bowiem:
“Naszą polityką nie jest władza bizantyńska; chcemy pracować dla Polaków i to robimy”.
Szczególnie groteskowe jest to, że rząd będzie chwalił się ograniczeniem liczby wiceministrów, których to najpierw sam powołał w rekordowej w historii ilości. Obecnie dobiliśmy do aż 100 sekretarzy i podsekretarzy stanu, z czego najwięcej w Kancelarii Premiera – 13 (do 11 za rządu Beaty Szydło). Co ciekawe, Mateusz Morawiecki już przed rekonstrukcją rządu obiecywał ograniczenie administracji, a skończyło się na jej dalszym powiększaniu. Tym samym politycy PiS stworzyli sami przerost administracji, z którym będą teraz heroicznie walczyli. Jednak w wyniku zmian wrócimy do poprzedniego status quo, czyli nie będzie lepiej, ale “tak jak było”. O kosmetyce i medialnym charakterze zmian świadczy dobitnie wypowiedź Jacka Sasina:
“Zredukujemy te stanowiska wiceministrów łącznie w porównaniu do łącznej liczby stanowisk ministerialnych, wiceministerialnych, jaka była w roku 2017”.
W kontrze do powyższych słów starczy przytoczyć fakt, że 2017 roku Polska wciąż była europejskim rekordzistą jeśli chodzi o liczbę tego typu stanowisk.
PiS planuje rozegrać tym razem wyborców na zasadzie dobrego i złego gliny. Politycy partii rządzącej pozwalają sobie na kpiny z wpadki Jarosława Gowina, próbując odciąć się od jego słów. Następnie przyjedzie premier na białym koniu i niczym dobry gospodarz rozwiąże problem spowodowany przez nieznanych sprawców. Sztabowcy liczą, że nikt nie zauważy szczegółu, że przerośnięta administracja i nagrody to decyzje polityczne, które zapadły na najwyższym szczeblu władzy z pełną świadomością. Teraz politycy będą natomiast udawali, że o niczym nie wiedzieli i pierwszy raz zetknęli się z problemem.
Sukces narracji Prawa i Sprawiedliwości leży w tym momencie w rękach opozycji. Prorządowe media przygotowują bowiem zmasowaną propagandę w tym temacie, jednak jej efektywność będzie pochodną politycznej wiarygodności. Przed opozycją leży zadanie, jak skutecznie pokazać wyborcom obłudę rządu. Konsekwentnie prowadzona kamienia w tym temacie może stać się punktem zwrotnym trwającej do dwóch lat politycznej wojny.
Źródło: interia.pl/pap
fot. flickr/KPRM
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”220″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU